Choć dolegliwości psychiczne dotyczą ogromnej części społeczeństwa, wciąż pozostają tematem tabu. Pacjenci boją się stygmatyzacji, skutków ubocznych leków, wpływu choroby na życie zawodowe, często zupełnie niepotrzebnie.

Rozmowa z lek. Beatą Przybysławską, psychiatrą w Centrum Psychoneurologii Wieku Podeszłego Dom Sue Ryder w Bydgoszczy oraz w ośrodku Propsyche w Bydgoszczy

-------

Są choroby, o których mówimy chętnie, i takie, których się wstydzimy. Do tych drugich należą zaburzenia psychiczne. Dlaczego?

- Niektóre choroby są oswojone w społeczeństwie. Mówi się o nich publicznie, opowiada rodzinie. O nadciśnieniu, cukrzycy, bólach kręgosłupa mówi się przy stołach biesiadnych, w kolejkach, każdy o tych chorobach słyszał. Wiele osób ma poczucie, że te choroby występują niezależnie od ich, a choroby psychiczne są oznaką ich słabości.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Miałam problem z rodzicami. Ojciec dobiegał 90-ki, mama rok młodsza. Obydwoje z trudnymi charakterami, do tego ojciec alkoholik. Mieszkali sami, ale że już byli w znacznym stopniu niedołężni opiekowałyśmy się z siostrami na zmianę często ich odwiedzając, robiąc zakupy, załatwiając różne sprawy. Zauważyłam, że relacje między rodzicami (do tej pory trudne) stały się nie do zniesienia. Ojciec miał postępującą demencję, a matka mu dokuczała na różne sposoby. Poszłam do poradni psychologicznej, aby mi doradzono jak sobie radzić w takiej sytuacji, nie chciałam złym postępowaniem pogorszyć sprawy i zrobić krzywdę jednemu, czy drugiemu. W poradni kazano mi zarejestrować się, przy czym ankieta informacyjna ustawiała mnie na pozycji chorego, niby to ja jestem chora, bo przychodzę z problemem. Na moje uwagi, że nie chodzi o mnie, ale o moich rodziców z którymi nie wiem jak sobie radzić (wreszcie po raz pierwszy w życiu mam starsze osoby pod opieką), wyjaśniono mi, że jeśli chcę uzyskać poradę to muszę wypełnić tę ankietę, bo gdyby wszystko było w porządku to bym nie przyszła. Przełknęłam gorzkie uwagi i się zarejestrowałam jako "chora", aby tylko uzyskać poradę. Niczego mądrego się nie dowiedziałam. Pani psycholog (w wieku mojej córki), kiwała głową ze współczuciem, potakiwała, potwierdziła, że ona ma podobnie i tyle, czas minął. Podjęłam próbę kolejną uzyskania porady w innym gabinecie psychologicznym, gdzie pani dr wysłuchawszy mojej historii stwierdziła, że najlepiej by było, aby ona sama zbadała sprawę na miejscu, w mieszkaniu rodziców, bo przyprowadzenie rodziców do gabinetu nie wchodziło w grę. Pani dr przyszła, powiedziała że ona będzie obserwować a ja mam poprowadzić rozmowę. Rodzice stanęli na wysokości zadania, byli mili, grzeczni, uprzejmi, zabawiali opowiadaniami. Po zakończeniu wizyty pani dr stwierdziła: "ma pani bardzo miłych rodziców". Jeszcze tego samego dnia dostałam alarmujący telefon, że ojciec zamknął się w łazience i nie chce wyjść i co mama ma z nim zrobić. Pojechałam, zabrałam ojca do siebie - najpierw musiałam go przebłagać aby otworzył, bo bał się mamy. Po kilku dniach, gdy ojciec się uspokoił i doszedł do siebie, stwierdził, że chciał by już wrócić do domu. Pomógł dopiero dr psychiatra, sprowadzony do domu. Zapisał im jakieś leki, a mamę uspokoił. Dodał też, że dla ojca trzeba załatwić dom opieki, bo on potrzebuje opieki całodobowej. Nie od razu, ale tak też się stało. Mam poważne wątpliwości do skuteczności leczenia przez psychologów....
    już oceniałe(a)ś
    7
    1