Coraz więcej firm interesuje się odpowiedzialnością, a co cieszy szczególnie - już nie tylko na poziomie marketingowym, ale zmiany społecznej.

Rozmowa z Ewą Gałką, współzałożycielką i prezeską zarządu niezależnego Stowarzyszenia Centrum PISOP

Sławek Szymański: Na czym właściwie polega wasza rola?

Ewa Gałka: – Pracownicy, społeczność lokalna, klienci i konsumenci mają jakieś relacje z firmami, a firmy chcą lub muszą mieć relacje z tymi grupami. My wiemy, jak dotrzeć do jednej i drugiej strony, jesteśmy łącznikiem pomiędzy nimi.

Jak to wygląda w praktyce?

– Firmy zwykle nie znają potrzeb sąsiadujących z nimi społeczności lokalnych. To mogą być na przykład kwestie środowiskowe wokół zakładu lub związane z produktem. Przedsiębiorstwa mogą nie znać potrzeb określonych grup swoich odbiorców, na przykład seniorów. Organizacje społeczne wiedzą dużo lepiej, w jaki sposób do nich dotrzeć, jak ich zachęcić do czegoś, jak ich zmobilizować, w jakim zakresie potrzebują wsparcia.

Firmy wychodzą więc na zewnątrz. A jakie działania są najpopularniejsze?

– Czasami we współpracy z organizacją społeczną robiony jest pilotaż produktu. Po to, aby był jak najlepiej odbierany przez daną grupę klientów. Oni też na tym zyskują, ponieważ otrzymują produkt lepiej dostosowany do ich potrzeb. Najczęściej jednak, przynajmniej ostatnio, zauważalne są działania sąsiedzkie. Firma ma swoją fabrykę, budynek biurowy, miejsce, w którym sprzedaje usługi lub produkty. A wokół są różne instytucje i organizacje, w tym społeczne. Firma chce z nimi utrzymywać dobre kontakty. Taka współpraca przydaje się jej między innymi wtedy, gdy jest jakiś remont, dużo transportuje, wprowadza jakieś zmiany istotne dla otoczenia. Już się zna tych sąsiadów i można wówczas z nimi porozmawiać, w jaki sposób coś zrealizować i próbować uzyskać ich przychylność do zmian wpływających na otoczenie.

Ostatnio mówi się nawet o hiperlokalności.

Na czym to polega?

– Chodzi o bardzo duże skupienie na konkretnych grupach mieszkańców i ich potrzebach. W grę wchodzą na przykład działania dla dzieci w sąsiedztwie albo dla seniorów czy dla działkowiczów, czyli dla stosunkowo wąskich grup, ale mocno powiązanych z otoczeniem. Efektem takiej aktywności może być postawienie ławek w lokalnym parku, w miejscu, gdzie lubią przebywać seniorzy, bądź pomoc w utworzeniu klubu dla mam na terenie osiedla sąsiadującego z firmą.

Ewa Gałka
Ewa Gałka Archiwum prywatne

To, co pani opisuje, nazwałbym strategią zapobiegania. Chodzi o to, żeby w razie kłopotów było nieco łatwiej.

– Tak, dzięki takiemu podejściu, jeśli w firmie dzieje się coś niespodziewanego, nagłego i niepożądanego, to łatwiej rozmawiać na przykład z organizacjami społecznymi, jak to przeprowadzić, żeby konieczne działania były spójne z potrzebami społeczności w ogóle lub określonych rodzin, seniorów itd. Jeśli wcześniej nawiązało się współpracę i kontakty, można liczyć na zrozumienie w trudnych chwilach. I na pewno łatwiej też wyjaśniać, co się dzieje i jak można problem rozwiązać. Takich niespodziewanych sytuacji w ostatnich czasach przedsiębiorcy mają dużo...

To jednak trochę wyrachowane. A czy firmy podejmują działania bezinteresowne?

– Cała społeczna odpowiedzialność biznesu polega jednak na tym, że te działania mają się przekładać na lepsze funkcjonowanie firmy i na jej cele biznesowe. Jeśli firma będzie lepiej prosperować, będzie mogła lepiej podchodzić do pracowników, klientów, sąsiadów itd.

Firma ma korzyści, ale korzyści mają też określone grupy. Na takim podejściu wszyscy mają wygrywać. Nie widzę tego wyrachowania. My staramy się też tak pracować, by żadna grupa nie wykorzystywała drugiej, czyli żeby realizować cele każdej ze stron.

Czy taki model współpracy biznesu z otoczeniem społecznym to jest coś, co u nas się dopiero rozwija?

– Myślenie o społecznej odpowiedzialności firm faktycznie przyszło z Zachodu już jakiś czas temu. Ale akurat to, w czym my się specjalizujemy, czyli współpraca z sąsiadami, taki społeczny wymiar odpowiedzialności biznesu, w innych krajach też nie jest szczególnie rozwinięty. Współpracujemy z partnerami z Francji, Finlandii czy Hiszpanii i tam nie działa to zdecydowanie lepiej niż u nas. Pozytywne jest jednak to, że nasze działania się stale rozwijają. W Polsce jest dużo małych organizacji, a niewiele dużych, jak WWF, WOŚP czy Caritas.

Około 80-90 proc. to organizacje lokalne. One działają w sąsiedztwie firm i bardzo dobrze znają potrzeby lokalnych społeczności, często jednak nie mają znanej marki, koncentrują się na ważnych lokalnych działaniach, np. pomoc osobom w kryzysie bezdomności czy dzieciom w nauce albo działania na rzecz bioróżnorodności. Trudniej je znaleźć, bo one skupiają się na co dzień na działaniu, na pomocy ludziom, a mniej na marketingu. Z punktu widzenia biznesu, trudniej też od razu im zaufać, a firma także chce, by partner był wiarygodny. Myślę więc, że powinniśmy budować właśnie wiarygodność tych małych NGO i łączyć je z firmami.

Podajmy może przykłady ciekawych, pani zdaniem, działań podejmowanych we współpracy firm ze stroną społeczną.

– Na przykład Stowarzyszenie Zupa na Głównym wydaje co sobotę na Dworcu Zachodnim ponad setkę ciepłych posiłków dla osób w kryzysie bezdomności. Firmy przekazują produkty, ich pracownicy pieką ciasta i pomagają gotować posiłek.

Firma Franklin Templeton młodzieży z Ukrainy zaoferowała swoje pomieszczenia rekreacyjne dla pracowników na spotkania integracyjne, w pokojach są piłkarzyki, inne gry. Animatorami byli pracownicy.

Firma Better Land z Wilkowic utworzyła fundację, w której prace znalazły osoby zagrożone wykluczeniem społecznym, z niepełnosprawnościami i zleca im pakowanie oraz konfekcjonowanie.

Pracuję teraz także nad takim modelem działania, w którym firma przekazuje swoje produkty NGO, a organizacja licytuje te produkty i zysk z licytacji przeznacza na działania społeczne.

Przykłady można mnożyć, ponieważ coraz więcej firm interesuje się odpowiedzialnością, a co cieszy mnie szczególnie – już nie tylko na poziomie marketingowym, ale zmiany społecznej. Obserwuję to szczególnie po wybuchu wojny w Ukrainie, kiedy to firmy na dużą skalę włączyły się w odpowiedź na aktualne potrzeby, zauważyły korzyści z tego zaangażowania. Z drugiej strony weszły obowiązki dla części firm raportowania działań społecznie odpowiedzialnych. Jest więc wiele argumentów za rozwojem społecznej odpowiedzialności firm.

Tak to się robi. Dla ekologii, sportu, potrzebujących

Patrycja Kasprzyk, rzecznik prasowy Volkswagen Poznań:

– Dla nas punktem wyjścia dla podejmowania inicjatyw społecznych jest dialog – z najbliższym sąsiedztwem zakładów, organizacjami pozarządowymi i partnerami. Na bazie prowadzonych rozmów i spotkań rodzą się pomysły oraz programy zaangażowania społecznego naszego przedsiębiorstwa. Te programy to odpowiedź na realne potrzeby ważnych dla nas środowisk.

Przykładami dobrych praktyk prowadzonych przez VWP we współpracy z różnymi środowiskami są m.in. posadzenie wraz z partnerami tzw. carbon forest, czyli lasu o zwiększonej chłonności dwutlenku węgla. Kolejne to konkurs „Niebieskie granty", w którym organizacje pozarządowe otrzymują od VWP granty na działania ekologiczne związane z oszczędnością wody czy energii, oraz program „Dla błękitnego nieba" popularyzujący wśród uczniów wiedzę z zakresu zmian klimatycznych.

Akcja sadzenia lasu
Akcja sadzenia lasu Volkswagen Poznań

VWP angażuje się również wprost w akcje prospołeczne, a najlepszymi tego przykładami jest strategiczna współpraca z PCK, która nabrała szczególnego znaczenia w związku z wybuchem wojny w Ukrainie. W ramach wsparcia akcji pomocowych dla uchodźców i dla terenów objętych wojną udostępniliśmy PCK samochody dostawcze, przestrzeń logistyczną do magazynowania produktów pochodzących ze zbiórek, przekazaliśmy autokar do transportu uchodźców z Ukrainy. W firmie funkcjonuje także program 1+1=3, który zakłada coroczne przekazywanie organizacjom charytatywnym kwot zebranych w dobrowolnych zbiórkach wśród pracowników VWP. Od początku działalności programu pracownicy Volkswagen Poznań przekazali już blisko 1 mln złotych.

Joanna Pawlicka, vice general manager Capchem Poland:

– Zgodnie z misją naszej firmy, w każdej z naszych lokalizacji ściśle współpracujemy z mieszkańcami, angażując się w lokalne inicjatywy społeczne. Śrem w Wielkopolsce jest znany m.in. z ponadstuletniej, niezwykle ciekawej historii klubu sportowego Warta Śrem. Od początku naszej obecności w tym mieście byliśmy pod wrażeniem rozmachu i efektów ich działań. Właściwie od razu zaczęliśmy współdziałać z klubem, chcąc wnieść swoją cegiełkę do organizacji, która ma tak ogromne znaczenie dla mieszkańców regionu.

Współpracę rozpoczęliśmy od wsparcia organizacji sportowych półkolonii dla uczniów podstawówek. Wtedy też podpisaliśmy list intencyjny i w 2021 r. staliśmy się głównym sponsorem Warty, przeznaczając ponad 130 tys. zł rocznej dotacji na wsparcie drużyny seniorów, czerwcowy turniej dla dzieci Capchem Cup oraz budowę placu zabaw przy siedzibie klubu. Co roku odnawiamy umowę sponsorską, kibicując mocno Warcie Śrem. To nie tylko drużyna piłkarska, ale także duma i ważna część tożsamości miasta. Jej obecność od dziesięcioleci wzmacnia więzi społeczne i przyczynia się do rozwoju młodych talentów sportowych, przy okazji świetnie promując Śrem.

W Śremie wspieramy też inicjatywy organizacji, które dbają o bezpieczeństwo mieszkańców, bo właśnie ono jest priorytetem w naszej działalności biznesowej. Zazwyczaj są to dofinansowania do specjalistycznego sprzętu lokalnych oddziałów straży pożarnej oraz wodnego pogotowia ratunkowego. Na cele CSR od 2020 roku przeznaczyliśmy ponad 350 tys. zł.

Notował Sławek Szymański

Komentarze