Po doktoracie na Sorbonie przed Stanisławem Zarembą otworzyła się szansa na wielką karierę na Zachodzie. Ale uznał, że bardziej przyda się polskim studentom, i przyjął ofertę z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wszyscy na UJ wiedzieli, że przy prof. Tadeuszu Ważewskim o Zarembie lepiej nie żartować. Ważewski uchodził wprawdzie za osobę z dużym poczuciem humoru, ale nawet niewinne anegdoty odpadały. Może ze względu na łączącą ich relację mistrz – uczeń? Lub dlatego, że był podwładnym Zaremby? A może z tego powodu, że jego nauczyciel osiągnął w światowej matematyce niezwykle wysoką pozycję. Do końca nie wiadomo.

Pewne jest jedno: dzięki Zarembie rozwinęła się krakowska szkoła matematyczna, w tym również sam Ważewski. Profesor darzył go więc wielką estymą, podobnie jak całe rzesze uczonych, zresztą nie tylko z Polski.

Bez taryfy ulgowej

Stanisław Zaremba, syn Aleksandry (z domu Kurzańskiej) i Hipolita Zaremby, urodził się w 1863 r. we wsi Romanówka na Kijowszczyźnie. Gdy miał dziewięć lat, jego rodzina przybyła do Petersburga. Tam ukończył gimnazjum realne św. Piotra i rozpoczął studia w Petersburskim Instytucie Technologicznym.

Interesował się fizyką matematyczną, nic więc dziwnego, że choć poziom na uczelni był wysoki, po uzyskaniu dyplomu inżyniera technologa w 1887 r. rozpoczął studia na paryskiej Sorbonie.

Po obronie dyplomu licencjata i semestrze spędzonym w Berlinie miał przystąpić do egzaminu doktorskiego. Do wyboru miał dwie ścieżki: zwykły przewód albo ze znacznie obniżonymi wymaganiami, przewidziany dla obcokrajowców. Z taryfy ulgowej nie skorzystał, poddał się pełnej, rygorystycznej procedurze, choć skład komisji i recenzenci mogli onieśmielać: Jean Darboux, Henri Poincaré czy Charles Hermite to były wielkie nazwiska ówczesnej matematyki. Darboux mówił, że prace cudzoziemców zwykle oceniane są z większą dozą wyrozumiałości, jednak Zaremba jej nie potrzebował.

Doktorat zapewnił mu pozycję we Francji, wówczas jednej z największych matematycznych potęg. Publikował w prestiżowych czasopismach, zdobył tytuł profesora, wykładał na uczelni, a także w kilku liceach.

Powrót do ojczyzny

W 1900 r. wszystkich jednak zaskoczył, przyjmując ofertę objęcia II Katedry Matematyki na polskojęzycznym Uniwersytecie Jagiellońskim działającym na terenie ówczesnych Austro-Węgier. Uznał ponoć, że bardziej przyda się polskim studentom kontakt ze światową matematyką niż jemu kariera we Francji. Wyjechał do Krakowa, choć jego żona była Francuzką, dyplomowaną nauczycielką.

Życie francuskie, formy polityczne Republiki, francuską kuchnię i francuskie obyczaje cenił tak wysoko, mówił po francusku i pisał o tyle lepiej niż po polsku, że trzeba było się dziwić, dlaczego nie pozostał w przybranej ojczyźnie, lecz powrócił do prawdziwej – pisał Hugo Steinhaus.

Na UJ pracował jako profesor nadzwyczajny, a po pięciu latach został zwyczajnym. W stan spoczynku przeszedł w 1935 r., a jedyną przerwę w pracy na UJ wymusił nowotwór nerki, który Zaremba leczył we Francji.

Przeprowadzona w 1927 r. operacja usunięcia narządu powiodła się, ale doprowadziła do powikłań. Kuracja była na tyle kosztowna, że wyczerpała finansowo Zarembę.

W Paryżu był już jednak na tyle znany, że francuscy uczeni zaproponowali zbiórkę na leczenie. Skrępowany uczony propozycję pomocy jednak odrzucił.

Ostatecznie sfinansował terapię dzięki zapomodze od polskiego rządu oraz pożyczce i zasiłku z UJ.

Każdy matematyk powinien go znać

Zaremba tchnął w krakowską katedrę nowego ducha. Znany już w Europie zapraszał na uniwersytet wielu sławnych matematyków z zagranicy. Wprowadzał studentów w najnowsze odkrycia, rozwinął dydaktykę na tyle, że udało się przeprowadzić wiele świetnych doktoratów i habilitacji. W 1907 r. stworzył pierwszy podręcznik „Zarys pierwszych zasad liczb całkowitych”. Zaangażował się też w reformę nauczania matematyki w polskich szkołach.

Od lewej: Rafał Malczewski z córką Hipą, Leon Chwistek (z kieliszkiem), Zofia Stryjeńska (z butelką), Stanisław Zaremba - matematyk i taternik, pierwsza z prawej Olga Chwistkowa. Na środku leży Alina Chwistkówna, później Dawidowiczowa. Zakopane, lata 30. Zdjęcie z pisma 'Światowid'
Od lewej: Rafał Malczewski z córką Hipą, Leon Chwistek (z kieliszkiem), Zofia Stryjeńska (z butelką), Stanisław Zaremba - matematyk i taternik, pierwsza z prawej Olga Chwistkowa. Na środku leży Alina Chwistkówna, później Dawidowiczowa. Zakopane, lata 30. Zdjęcie z pisma 'Światowid'  Fot. archiwum prywatne

Opublikował ponad 100 prac naukowych i jak twierdził Henri Lebesgue, żadnej nie ogłosił niepotrzebnie. Zainteresowania krakowskiego matematyka koncentrowały się wokół teorii równań różniczkowych cząstkowych, a także związków matematyki z fizyką. Lista jego osiągnięć jest długa i choć zrozumiała jedynie dla specjalistów, wymieńmy najważniejsze: określił m.in. zasady niezmienniczości równania występującego w lepkosprężystości, podał pierwszy przykład obszaru, dla którego klasyczny problem Dirchleta nie ma rozwiązania (na świecie uznano, że to jedno z osiągnięć wyznaczających kierunek rozwoju matematyki w pierwszej połowie XX w.), wprowadził do teorii równań metodę rachunku wariacyjnego i był prekursorem tzw. teorii jąder samoreprodukujących się, wprowadzając tzw. wartość reprodukowania wraz z wyrażającym ją fundamentalnym wzorem.

Świat docenił te dokonania. Jego nazwisko nie może być obce nikomu, kto się interesuje matematyką – pisał Lebesgue. A Émile Picard dodawał: Zaremba jest jednym znajznamienitszych matematyków naszych czasów. Jego piękne prace z teorii równań różniczkowych i teorii funkcji harmonicznych są podziwiane przez wszystkich zajmujących się analizą.

Na koncie miał też prace filozoficzne związane z metodologią fizyki i matematyki. Zaremba potrafił za pomocą prostych i nieoczekiwanych pomysłów rozwiązywać trudne problemy, z którymi nie mogli się uporać inni badacze. Źródłem tych cech(...) była umiejętność filozoficznego spojrzenia na naturę problemu, intuicja fizyczna oraz głęboka erudycja, dzięki której Zaremba był wstanie wykrywać analogie pomiędzy pozornie odległymi zagadnieniami – pisał Ważewski wspólnie z innym matematykiem Jackiem Szarskim.

Spór o wzór

Mimo że osiągnięcia Zaremby są bezsprzeczne, a wprowadzenie teorii jąder samoreprodukujących się uznawane jest za epokowe, mało brakowało, by świat o nim zapomniał. Wystarczyło, że stworzony przez niego fundamentalny we wspomnianej teorii wzór niesłusznie został przypisany Stefanowi Bergmanowi, amerykańskiemu matematykowi polsko-żydowskiego pochodzenia.

Choć ów wzór znalazł się już w publikacjach Zaremby z początków XX w., to w latach 20. niemal w tym samym czasie ukazały się dwie prace na podobny temat. Ich autorami byli amerykański matematyk węgierskiego pochodzenia Gábor Szego i wspomniany Bergman. W obu pracach cytowania występują skromnie i nie ma powołania się na Zarembę, choć jego wzór w nich występuje. A że praca Bergmana jest częściej cytowana, odkrycie przypisywane jest właśnie jemu.

Na korzyść Szego i Bergmana może jedynie świadczyć to, że prace naukowe w tamtych czasach nie były publikowane masowo i tłumaczone na wiele języków.

Prof. Franciszek Hugon Szafraniec z Instytutu Matematyki UJ wyśledził jednak, że obaj naukowcy mogli przeczytać pracę Zaremby dostępną w bibliotece Uniwersytetu Humboldta w Berlinie, gdy obaj tam pracowali.

Wydawało się, że sprawiedliwość zostanie Zarembie oddana, gdy w 1950 r. amerykański matematyk Nachman Aronszajn opublikował rozprawę na temat jąder samoreprodukujących się, w której wskazał rolę Zaremby w odkryciu. Jednak niewiele to dało, bo już kolejna praca na ten temat – niemieckiego matematyka Herberta Meschkowskiego – choć wymienia pracę Aronszajna, o Zarembie nie wspomina.

Prof. Szafraniec uważa, że kluczowe dla pomijania Zaremby okazały się dwie kolejne książki Bergmana. W jednej znów nie zacytował jego pracy, a w drugiej owszem, ale nazwisko krakowskiego matematyka trudno w niej wypatrzyć. Wszystkiemu winny ma być specyficzny sposób cytowania stosowany przez Bergmana. Na końcu rozdziału umieszcza on odnośniki do prac, ale nie wiadomo, jakiego fragmentu dotyczą. Nazwisko Zaremby pojawia się za to przy innych rozdziałach, lecz nie tam, gdzie znajduje się wzór jego autorstwa. A także nie tam, gdzie Bergman cytuje prace Aronszajna, które mogłyby go naprowadzić na Zarembę.

Efekt jest taki, że o polskim matematyku nie usłyszeli słowa uczestnicy ważnego sympozjum w 1970 r. w Santa Fe, w którym uczestniczył Bergman. A w ważnej rozprawie z 1997 r. o historii rozwoju matematyki w XX w. jego wzór występuje jako definiujący funkcję jądrową Bergmana.

A sam Bergman w kolejnym wydaniu swojej książki nową, jednostronicową sekcję zatytułował niemal tak samo, jak zatytułowana była praca Zaremby.

Na szczęście nie brakuje ludzi, którzy pamiętają o dokonaniach Zaremby i stali się strażnikami jego spuścizny. Jednym z nich jest prof. Szafraniec, który przy każdej okazji upomina się o oddanie sprawiedliwości profesorowi. I zaczęło to przynosić rezultaty, w międzynarodowych publikacjach o odkrytym przez Zarembę wzorze pojawiają się już informacje o nim, chociaż wciąż autorzy najważniejszą część pracy przypisują Bergmanowi.

Jednak prof. Szafraniec odkryty przez krakowskiego matematyka wzór zawsze nazywa „rozkładem Zaremby” i w imię uczciwości naukowej zaprasza do naśladownictwa innych.

Długa lista honorów

Prof. Zaremba nie ograniczał się do pracy na UJ, był też m.in. członkiem Charkowskiego Towarzystwa Matematycznego, Akademii Umiejętności w Krakowie, Królewskiego Czeskiego Towarzystwa Naukowego, Lwowskiego Towarzystwa Naukowego. Od prezydenta RP otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (1925 r.), a od prezydenta Francji Legię Honorową. Otrzymał też nagrodę Paryskiej Akademii Nauk, a doktoraty honoris causa oprócz UJ przyznały mu uniwersytety w Caen (1932) i Poznaniu (1934).

Został pierwszym prezesem powstałego w Krakowie w 1919 r. Towarzystwa Matematycznego, późniejszego Polskiego Towarzystwa Matematycznego. Angażował się w powstanie Międzynarodowej Unii Matematycznej, najważniejszej organizacji matematycznej na świecie.

Zmarł w 1942 r., spoczywa na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Korzystałam m.in. z publikacji: „Stanisław Zaremba (1863-1942). Fragmenty biografii w 120-lecie doktoratu” prof. Stanisława Domoradzkiego, „Przypadek Stanisława Zaremby – oportunizm czy nonszalancja” prof. Franciszka Hugona Szafrańca z „Kwartalnika Historii Nauki i Techniki” (t. 61), „Stanisław Zaremba (1863-1942) i jego działalność na rzecz matematyki” prof. Danuty Ciesielskiej i prof. Krzysztofa Ciesielskiego z „Kwartalnika Historii Nauki i Techniki” (t. 60)

Krakowska szkoła matematyczna

Kształtowała się wśród matematyków Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie w latach 1918-39. Oprócz Stanisława Zaremby czołowymi jej przedstawicielami byli: Kazimierz Żórawski, Stanisław Gołąb, Tadeusz Ważewski, Franciszek Leja, Antoni Hoborski, Witold Wilkosz oraz Alfred Rosenblatt. Ich zainteresowania naukowe koncentrowały się przede wszystkim wokół teorii równań różniczkowych, geometrii różniczkowej oraz logiki matematycznej.

Wyborcza to Wy, piszcie: listy@wyborcza.pl

 

Komentarze
Zaremba był także (niestety) krytykiem Szczególnej Teorii Względności Einsteina, gdyż jej nie zrozumiał, co Leopold Infeld wyśmiewał w swoich pamiętnikach. Należy jednak oddać Zarembie sprawiedliwość, że to było w czasach, kiedy ona była nowa i niewielu ludzi dostrzegało co rzeczywiście zrobił Einstein oraz to, że nie był Zaremba fizykiem.
już oceniałe(a)ś
7
0
na zdjęciu z Tatr jest jego syn Stanisław Krystyn Zaremba, też matematyk , ale i taternik.
już oceniałe(a)ś
3
0
"prace naukowe w tamtych czasach nie były publikowane masowo i tłumaczone na wiele języków". Ciekawe, co to znaczy "masowo"! Dzisiaj też nie są tłumaczone, przynajmniej w matematyce.
"amerykański matematyk Nachman Aronszajn". Aronszajn urodził się w Warszawie, gdzie się doktoryzował, a w latach 1930-1940 przebywał we Francji, gdzie doktoryzował się powtórnie. Mówił doskonale po polsku, także w okresie amerykańskim.
już oceniałe(a)ś
2
0
Problem był ale Dirichleta :-)
już oceniałe(a)ś
1
0
zawsze się zastanawiałem skąd oni biorą w matematyce te nazwy niezmienniczości równania występującego w lepkosprężystości, rachunek wariacyjny ,jądra samoreprodukujących, różniczkowania. Trudno to wymówić a co dopiero zrozumieć . Matematycy to ludzie oderwani od rzeczywistości
@adkrawczyk
fakt ze nie ogarniasz rzeczywistosci nie swaidczym o tym, ze inni ktorzy nie maja z tym problemu, sa oderwani od rzeczywistosci.
NIestety obecny sposob ksztalcenia poglebia taki stan rzeczy wiec nie bedziesz sie czul osamotniony - jesli to jest jakies pocieszenie.
już oceniałe(a)ś
5
0