Gdy napisałam wypracowanie za kolegę, powiedziała tylko: "Nie rób tego nigdy więcej". I wystarczyło. Nawet jak wyprowadzaliśmy ją z równowagi, to odnosiła się do nas z szacunkiem.

Nowo wybudowana Szkoła Podstawowa nr 52 w Krakowie była molochem, w którym uczyło się tysiące dzieci. Gdy ją skończono, byłam w trzeciej klasie. Nauczycieli nauczania początkowego nie było, każdego przedmiotu uczył nas więc ktoś inny.

Polonistka pani Wanda Zaręba budziła respekt. Gdy ją pierwszy raz zobaczyłam, przestraszyłam się. Byłam wtedy małym, drobnym, chudym dzieckiem. Ona - wysoka i postawna kobieta. Przechadzała się po korytarzu i klasie w swoich sztywnych, szerokich spódnicach i stukała mokasynami na szerokim obcasie. Fryzura? Jak u ludzików Lego – włosy sztywne, zawsze ułożone, bez żadnego kosmyka, który mógłby zaburzyć ten ład.

Nie traktowała nikogo ulgowo

Moja polonistka uchodziła za osobę niezwykle surową. Jak coś powiedziała, do wszystkich docierało. Wielu uczniów się jej bało. Nie traktowała nikogo ulgowo, np. dlatego że jeździł na olimpiady. Jednego dnia brałam udział w konkursie, a drugiego dnia dostałam dwóję, bo pani Wanda rozpoznała, że zadanie domowe odrobiłam na odczepne.

Joanna Sadzik
Joanna Sadzik JAKUB PORZYCKI

Na klasówce w szóstej klasie pomogłam koledze napisać wypracowanie. Pani Wanda to zauważyła, zabrała mnie na bok i zapytała: "Czy ten wstęp i zakończenie są twoje?". Przyznałam się, a ona powiedziała tylko: „Nie rób tego nigdy więcej”. Koledze postawiła tróję za rozwinięcie. Wierzyła, że to wystarczy. Zapamiętałam tę lekcję do dzisiaj.

Jak zobaczyła, że ktoś ma talent, to pilnowała, żeby go rozwijał. Do mnie powiedziała szorstko: „Ładnie piszesz”. I zadawała mi więcej wypracowań niż innym.

I w tym pisaniu się rozwinęłam. W ósmej klasie żegnała mnie słowami: „Aśka, ty pamiętaj – pisz!”. Dzięki pani Wandzie zdałam maturę z polskiego, wybrałam kierunek studiów i piszę do dziś.

„Zwracajcie się do siebie z szacunkiem”

Uczyła nas też kultury i szacunku do drugiego człowieka. Powtarzała: „Bez dzień dobry w ogóle nie zaczynamy rozmowy”, „Nie podnoście głosu na innych”, „Zwracajcie się do siebie z szacunkiem”. Nawet jak wyprowadzaliśmy ją z równowagi, to nas nie poniżała. Nigdy o nas źle nie mówiła. Inni nauczyciele narzekali, że jesteśmy beznadziejni, że nic nie potrafimy. Ona mówiła: „Wasza pracowitość musi dorosnąć do waszych zdolności”.

W równoległej klasie był kolega, który pochodził z biednego domu. Pani Wanda przynosiła mu kanapki – starała się to robić dyskretnie, żeby go nie zawstydzać. My jednak dostrzegaliśmy te jej małe gesty. Myślę, że strasznie nas kochała.

Spotkałam wielu nauczycieli, o których miło było sobie przypomnieć przy okazji Akademii Opowieści. Ale to panią Wandę Zarębę zapamiętam do końca życia, bo każdemu dawała szansę.

***

Akademia Opowieści

Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także o innych ludziach, którzy byli dla Was inspiracją na całe życie.

Regulamin akcji jest dostępny TUTAJ. Teksty najlepiej przysyłać za pośrednictwem naszej FORMATKI. Najciekawsze będą publikowane na łamach ogólnopolskiej „Gazety Wyborczej” oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach grupy Wyborcza.pl.
 
Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.

ZWYCIĘZCY DOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:

za pierwsze miejsce – 5556 zł brutto,
za drugie miejsce – 3333 zł brutto,
za trzecie miejsce – 2000 zł brutto.

Komentarze