W związku ze strajkiem nauczycieli wielu wspomina najważniejszych przewodników na swojej edukacyjnej drodze. Miałem ich wielu. Postanowiłem opisać wspomnienie o osobie, którą spotkałem już jako dorosły mężczyzna. Jej znaczenie w moim życiu równa się wszystkim spotkanym profesorom.
Poznałem panią minister w 1990 roku. W Polsce dokonała się historyczna zmiana ustrojowa. Powstał pierwszy niekomunistyczny rząd z premierem Tadeuszem Mazowieckiem na czele. W „drużynie” pana premiera znalazła się na stanowisku wiceministra edukacji narodowej Anna Radziwiłł, która od 1989 roku pełniła już funkcję senatora RP. Wcześniej pani minister była nauczycielem historii, zastępcą dyrektora Liceum Ogólnokształcącego im. Joachima Lelewela w Warszawie. Jej pierwsza ministerialna misja trwała krótko, bo do 1992 roku. Jednak już w 1997 roku ponownie znalazła się w murach gmachu przy ulicy Szucha, tym razem pełniąc funkcję doradcy ministra edukacji narodowej. Ta misja trwała do 2001 roku. W 2004 roku ponownie została powołana na funkcję wiceministra edukacji narodowej. Tym razem obowiązek ten spełniała ponad rok.
CZYTAJ TEŻ: Prof. Sobociński nauczył mnie pokonywać lęk. Mówił wprost: Ochojska, nie leń się!
Moje pierwsze spotkanie z panią minister miało miejsce w Policach, w 1989 roku. Trwał tam wówczas strajk okupacyjny prowadzony przez tzw. jurczykowską Solidarność. Na rozmowy ze strajkującymi przybyła pani minister. Ja wówczas działałem we władzach NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty i Wychowania i jako popierający ideę Okrągłego Stołu i utworzenia rządu Tadeusza Mazowieckiego pojechałem do Polic wspierać panią Minister w rozmowach z protestującymi. Rozmowy były trudne, wielogodzinne, toczone do późnego wieczoru. Anna Radziwiłł zaskakiwała kondycją, refleksem i umiejętnością dialogu. Niewątpliwie dzięki tym jej przymiotom udało się wówczas zawrzeć porozumienie.
Później przez wiele lat spotykaliśmy się w gmachu ministerstwa na kolejnych naradach, w których uczestniczyłem jako wicekurator i kurator oświaty.
Choć formalnie Anna Radziwiłł pełniła funkcję wiceministra czy ministerialnego doradcy, to faktycznie była decydującą osobą, która kształtowała rzeczywistość oświatową naszego kraju.
Czasy zaś były szczególne. Wymagały od lidera, którym była, odważnych i mądrych wizji, ale też ogromnej wiedzy i umiejętności prowadzenia dialogu społecznego tak, aby dla koniecznych zmian pozyskać jak najwięcej sojuszników. Wszystkie te cechy pani minister posiadała. Narady i spotkania z nią były za każdym razem warte każdej poświęconej im minuty.
„Księżna”, bo tak ją nazywaliśmy (w końcu była nią, jej ojcem był książę Krzysztof Mikołaj Radziwiłł), każdą ministerialną naradę prowadziła jak najlepszą lekcję, w której aktywność nas, kuratorów, urzędników i dyrektorów, była najważniejszą wartością.
Stąd narady pani minister były wielogodzinnym dialogiem, który kończył się zawsze puentą, puentą, którą wszyscy akceptowaliśmy. Nie znaczy to wcale, że nie miała swojego zdania. Wprost przeciwnie. Te puenty były jej autorstwa, ale cała jej sztuka dialogu polegała na tym, że autorami czuliśmy się wszyscy.
Rozumiała konieczność zmian, ale była zwolennikiem tradycyjnej pedagogiki. Gdy dyskutowano nad zmianami systemowymi w polskiej oświacie, często mówiła mi, że na szczęście my tu reformujemy, a i tak zadzwoni dzwonek i nauczyciel weźmie dziennik i z całą swoją wiedzą i mądrością pójdzie po prostu uczyć dzieci. Gdy wprowadzano pomiar dydaktyczny jako podstawową formę nadzoru pedagogicznego, to przekornie mówiła, że ona wierzy w dobrego, doświadczonego wizytatora, który idąc do szkoły, rozmawiając z dyrektorem i nauczycielami dzięki swojemu doświadczeniu i wiedzy, wie lepiej, niż pokażą nam te wszystkie tabelki i wykresy.
CZYTAJ TEŻ: Justyna Kowalczyk: Mama wymagała ode mnie dwa razy więcej niż od innych dzieci
Bardzo często ze sobą rozmawialiśmy. Połączyła nas wspólna „miłość do papierosów”. Stąd po wielokroć spędzaliśmy razem czas w najdziwniejszych miejscach ministerstwa, szkół i innych gmachach, gdzie pozwalano nam palić. Ten wspólny „dymek papierosowy” pozwolił mi na wieloletni, w pewnym sensie intymny dialog z panią minister o Polsce, polityce, demokracji, kształceniu, wychowaniu, Bogu. Mówiła mi często: „Panie kuratorze, niech Pan pamięta, że w demokracji istotą rozwoju nie jest zgoda, tylko niezgoda, dyskusja i różnienie się. To te elementy życia społecznego budują – wbrew przysłowiu o zgodzie, która buduje, i niezgodzie, która rujnuje. Jest wprost przeciwnie, to tylko dialog, tylko ścieranie się koncepcji może dać rozwój”.
Dodawała też swoją definicję nauczyciela, który według niej jest jak aktor stojący na scenie, jest tym, który daje świadectwo. Nauczyciel uczy sobą. Nauczyciel to człowiek spotkania i dialogu, a jednocześnie zwierzchnik, sędzia, egzekutor; człowiek, który ma być fachowcem w dziedzinie, w której nie ma fachowców.
Często odnosiła się do życia społecznego, definiując je również przez doświadczenia edukacyjne. Mówiła, że jest ono jak spotkanie nauczyciela i ucznia. Gdy zdecydujemy się na dialog, to wymaga to od nas wiedzy, pokory, umiejętności słuchania i uszanowania poglądów innych. Wymaga też uszanowania godności naszego adwersarza.
Dzisiaj, w trakcie największego w historii polskiej oświaty strajku, to zdanie powinno być napisane na ścianie w gabinecie ministra edukacji narodowej. To najważniejsza lekcja, którą zapamiętałem z tych wielu godzin spędzonych razem z panią profesor Anną Radziwiłł.
Pani minister nie ma już wśród nas. Zmarła 23.01.2009 roku.
* Paweł Bartnik, szczeciński radny Platformy Obywatelskiej, członek komisji ds. edukacji w radzie miasta, w latach 1994-1998 wiceprezydent Szczecina, od 1999 do 2002 r. zachodniopomorski kurator oświaty
Akademia Opowieści „Nauczyciel na cały życie”
Czekamy na wasze opowieści o nauczycielach z podstawówki, liceum, uczelni, ale także na opowieści o waszych mistrzach życia. Może nim być wasz szef, kolega, wychowawca. Ktoś, kto był dla was inspiracją na całe życie. Zachęcamy, byście nam o nich napisali.
Regulamin akcji jest dostępny na stronie internetowej TUTAJ. Opowieści przysyłajcie za pośrednictwem naszej FORMATKI INTERNETOWEJ.
Najciekawsze teksty będą sukcesywnie publikowane na łamach ogólnopolskiej „Gazety Wyborczej” oraz w jej wydaniach lokalnych lub w serwisach z grupy Wyborcza.pl. Nadesłane prace wezmą udział w konkursie, w którym jury wyłoni trzech zwycięzców.
ZWYCIĘZCOM PRZYZNANE ZOSTANĄ NAGRODY PIENIĘŻNE:
za pierwsze miejsce w wysokości – 5556 zł brutto
za drugie miejsce w wysokości – 3333 zł brutto
za trzecie miejsce w wysokości – 2000 zł brutto
Wszystkie komentarze
Ale niestety kiedy była wiceministrem oświaty, wprowadziła religię do szkół. Powiedziała potem - miałam do wyboru: albo wprowadzić religię, albo złożyć dymisję. To nie był dobry wybór, księżno.
dlatego ( wprowadzenie religii do szkół ) - pozostanie o jej dokonaniach najgorsza pamięć ! Podobnie żle zostaną ocenione dokonania dla służby zdrowia innego członka tejże rodziny !!
Owszem.
Po wprowadzeniu stanu wojennego, pomagała represjonowanym.