Postanowiłam wywieźć na wysypisko nieco rupieci z domku na działce - kilka starych rynien, sporo aluminiowych obejm, niepotrzebną dachową antenę telewizyjną na kilkumetrowej rurce, sparciały wąż do podlewania grządek, uszkodzone krzesło tapicerowane, dwie paczki ciężkich połamanych kafelków, kilka starych wiader, itp.
Zebrała się tego spora sterta, za ciężka dla osoby w podeszłym wieku i za trudna do usunięcia bez samochodu z przyczepą.
Kogo poprosić o pomoc? Sądziłam, że oczywiście gminne władze, zajmujące się organizowaniem wywozu śmieci. Przecież pobierają ode mnie opłatę za wywóz śmieci. Ewentualnie może będę musiała dopłacić za ponadstandardową usługę.
Dzwonię więc w kolejne miejsca:
- Zakład Gospodarki Komunalnej. Odpowiedź: My się tym nie zajmujemy. Proszę dzwonić do gminy.
- Urząd Gminy. Pracownik działu informuje: My się tym raczej nie zajmujemy, proszę zatelefonować do firmy wywożącej śmieci.
- Firma wywożąca śmieci. Pracownik wyjaśnia: Prywatnym osobom dużych śmieci nie wywozimy. Chyba że jest to gruz budowlany. Może pani zamówić kontener o pojemności 8 m sześciennych, to podstawimy. Ale moich śmieci jest na to za mało. Pracownik: Proszę zadzwonić do gminy. Jak gmina powie, że mamy te śmieci zabrać, to zabierzemy.
- Ponownie Urząd Gminy. Osoba odpowiedzialna za śmieci: My się zajmujemy tylko śmieciami segregowanymi i zmieszanymi, wrzucanymi do pojemników. Tzw. gabarytów nie zabieramy. Dlaczego? Bo taka jest ustawa. A poza tym mamy gminny regulamin, według którego każdy ma takie większe śmieci wywozić we własnym zakresie.
No dobrze, wywiozę we własnym zakresie, ale proszę wobec tego podać mi namiar na kogoś, kto je zabierze. Odpowiedź: Nie mamy takich danych. To co mam zrobić? Tego ja nie wiem. My takich usług nie świadczymy.
Udało mi się jednak uprosić kogoś z mieszkańców wsi, kto moje śmieci zabrał na przyczepkę i zawiózł na lokalne wysypisko. I tu największe zdumienie - po pół godzinie był z tym wszystkim z powrotem. Wysypisko śmieci nie przyjęło! Czemu? Jeszcze przed rokiem można było je tam zawieźć za opłatą. Teraz pracownik wyjaśnił: Nie pozwala na to nowa ustawa i gminny regulamin.
Co więc mam zrobić ze stertą odpadów, których przecież nie zmieszczę do miejskiego pojemnika?
Rozmawiałam z kilkunastoma mieszkańcami okolicznych wiosek. Usłyszałam: Po tej całej śmieciowej reformie jest gorzej niż dawniej. W gospodarstwach ciągle są takie spore odpady. Nie ma gdzie ich podziać. Gmina mogłaby podstawiać na nie gdzieś we wsi jakiś duży kontener. Ale tego nie robi. A wysypisko już ich nie przyjmuje, nawet za pieniądze.
No to lądują w lesie.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze