Pani Mariola to młoda (28 lat) mama 4-letniej Kasi. Kasia jest zdrową, wesołą dziewczynką, wychowanką przedszkola z oddziałem dla sześciolatków. Kasia ma doskonały kontakt z innymi dziećmi z przedszkola i z sąsiedztwa, szybko nawiązuje nowe przyjaźnie, dobrze odnajduje się w grupie, inicjuje nowe zabawy. Pani Mariola wróciła do pracy po urlopie wychowawczym, jest bardzo zadowolona z przedszkola.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Oboje z mężem planowali drugie dziecko, ale pani Mariola ma problemy zdrowotne. Szczęśliwie po kilku próbach udało się, pani Mariola zachodzi w drugą ciążę. Niestety, musi być pod stałą opieką lekarską w szpitalu wojewódzkim, małą Kasią opiekuje się tata i dziadkowie. W sierpniu na świat przychodzi jej mały brat. Szczęście rodziców nie ma granic. Mama z synkiem wraca do domu.

Kasia zaczyna nowy rok w przedszkolu, we wrześniu kończy pięć lat. Życie pani Marioli toczy się teraz wokół noworodka, ale pewnego wieczoru obserwuje coś niepokojącego. Jej córka czyta leżącą na stole książeczkę dla dzieci i wolno sylabizuje dwuznaki.

- Córeczko - prosi mama - przeczytaj jeszcze raz.

- Nie umiem, mamusiu - odpowiada Kasia.

Pani Mariola się zastanawia. - Hmm, to książeczka dla dzieci, skoro Kasia ją czyta, to pewnie wszystkie dzieci w przedszkolu ją czytały, więc dlaczego moja córka ma problem z czytaniem? - myśli sobie. Na najbliższym zebraniu dla rodziców pani Mariola podchodzi do wychowawczyni grupy Kasi i mówi:

- Proszę pani, moja córka ma problem z czytaniem dwuznaków, chyba sobie nie radzi, może jest trochę opóźniona, więc mam prośbę, czy mogłaby pani zwrócić na nią większą uwagę i jej pomóc?

Na co pani wychowawczyni odpowiada: - Pani Mariolu, pani córka Kasia jest w grupie pięciolatków, a ta grupa jeszcze nie uczy się czytać ani pisać. Z powodu problemów lokalowych w tym roku pięciolatki są razem w jednej sali z sześciolatkami, które właśnie uczą się czytać i pisać, i pani córka Kasia czasem dosiada się do nich i uczy się razem z nimi, bo się nudzi z pięciolatkami. Jej problemy z dwuznakami nie wynikają z opóźnienia w rozwoju, wręcz przeciwnie. Jest nadaktywna, bardzo bystra i pojętna.

Wyżej opisana sytuacja miała miejsce ponad 30 lat temu. Mariola to moja mama, Kasia to ja, oczywiście ani moja mama nie ma na imię Mariola, ani ja Katarzyna.

Mój młodszy brat nie miał już tyle szczęścia co ja, ponieważ jako synowi rzemieślników, prywaciarzy, nie przysługiwało mu miejsce w państwowym przedszkolu, które oprócz czytania i pisania uczyło również tak ważnych umiejętności społecznych jak radzenie sobie z mobbingiem w pracy. Ja, dziś jako prawie czterdziestoletnia kobieta, jestem moim rodzicom najbardziej wdzięczna za to właśnie przedszkole, za beztroskę zabawy, za możliwość wyboru, za umiejętność czytania i pisania, za możliwość nauki radzenia sobie z presją grupy, czego mój brat nie miał okazji nauczyć się we wczesnym dzieciństwie, a za co teraz słono płaci kolejnym terapeutom.

Możliwość wyboru, umiejętności społeczne nabyte we wczesnym dzieciństwie, pokazanie dróg, które możemy świadomie wybrać jako dorośli, to największy dar, jaki mogłam dostać od rodziców, cenniejszy niż jakikolwiek posag. Dlatego rozumiem dramat dzisiejszych rodziców i dzieci, których państwo tego wszystkiego pozbawia. Ten dramat zaczął się prawie trzydzieści lat temu, gdy drzwi do przedszkola zatrzaśnięto przed nosem mojemu bratu i tysiącom jego rówieśników.

Prawdziwe imię i nazwisko do wiadomości redakcji

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze