Od prawie sześciu lat PiS-owscy politycy bezczelnie spychają na margines prawdziwych twórców związku: Lecha Wałęsę, Bogdana Borusewicza, Jerzego Borowczaka, Władysława Frasyniuka, Zbigniewa Bujaka, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka, Jacka Kuronia, Adama Michnika czy Karola Modzelewskiego. Przypominamy, jak było naprawdę.
W numerze:
Polacy mogą być za XX w. dumni z trzech rzeczy: potrafili w 1918 r. odbudować niepodległe państwo, w trakcie II wojny światowej stworzyli polskie państwo podziemne i Armię Krajową, co było fenomenem w skali Europy. I po trzecie stworzyli „Solidarność” i potrafili tym ruchem tak pokierować, że w konsekwencji doprowadzili do zbudowania niepodległego i demokratycznego państwa.
- Fałszerzy historii Sierpnia oskarżam o to, że zniszczyli legendę najważniejszego ruchu społecznego nie tylko w Polsce, ale w całej Europie Wschodniej. Ludzie, którzy deprecjonują Wałęsę, kompletnie nie rozumieją Sierpnia – mówi prof. Andrzeje Friszke w rozmowie z Józefem Krzykiem.
- Strajku w Stoczni Gdańskiej nie zorganizowali robotnicy. Byli jego siłą, lecz go nie zainicjowali i nim nie kierowali – wspomina Bogdan Borusewicz. Sierpień ’80, strajk w stoczni, to była moja osobista decyzja. Lecz bez kolegów z opozycji, bez wieloletniej dłubaniny, bez warszawskiego „Robotnika” i „Robotnika Wybrzeża” nic by się nie udało. Działaliśmy od początku do końca strajku jak zgrany zespół i nie popełniliśmy – mówię absolutnie poważnie – żadnego błędu. Wałęsa ciągnął strajk, ja pchałem, myślałem o taktyce i strategii oraz nie wychodziłem przed szereg. Eksperci mądrze nam doradzali. Ludzie byli zdyscyplinowani i zdeterminowani. Nawet w Polsce zwyciężają czasem mądrość i rozwaga. Sierpień ’80 to było niewyobrażalne zwycięstwo. Zwyciężyły mądrość i rozwaga. Z Bogdanem Borusewiczem rozmawia Paweł Smoleński.
W esbeckich materiałach Walentynowicz ma kryptonim „Suwnicowa”, Pieńkowska – „Pielęgniarka”. Spotkały się w jednej celi i tam zaprzyjaźniły. Służby chcąc skompromitować kobiety twierdziły, że jedna okrada groby, a druga jest wyrodną matką. Ich przyjaźń przetrwała esbeckie intrygi i PRL. Razem ratowały strajk w Stoczni Gdańskiej. Ale po 1989 r. Alinę i Annę poróżniła polityka. Dawne przyjaciółki przestały ze sobą rozmawiać.
Powstał gigantyczny ruch, w którym znalazło się 10 mln ludzi. W dodatku bardzo różnych. Jednak zniknęły wtedy podziały klasowe. Ludzi byli razem, pomagali sobie, rozumieli się. Siłą „Solidarności” była głęboka wiara w wartości. Przekonanie, że można być przyzwoitym i żyć w przyzwoitym kraju. Stan wojenny tego nie zniszczył. Udowodnił to Okrągły Stół, który był przejawem niebywałej odwagi i dojrzałości ludzi, którzy mogli przeć do do odwetu, ale usiedli do stołu z komunistami i rozmawiali. Wierzyli, że rozmowa daje szansę na kompromis, a kompromis daje przestrzeń i czas do budowania czegoś dobrego.
W sierpniu 1980 roku oczy Polski i świata były zwrócone na Gdańsk, nieformalną wówczas stolicę Polski. Przywódcy uczyli się swych ról w biegu. Wykorzystywali naturalne predyspozycje i umiejętności. Doradcy urealniali postulaty, szeregowali je według ważności i opracowywali taktykę rozmów. I choć „Solidarność” nie obaliła wtedy komunizmu, to przygotowała Polaków do niepodległości i utworzenia demokratycznego państwa w chwili, gdy stało się to możliwe. Od początku istnienia obowiązywały w niej zasady szukania pokojowych rozwiązań, otwartości na różnych ludzi i rozmaite tradycje, podmiotowości jednostek, wolności słowa, demokratycznej kontroli władz. Z jej historii Polacy możemy czerpać poczucie dumy, mimo wszystkich prób zawłaszczania i deformowania jej obrazu.
Specjalne wydanie tygodnika „Ale Historia” w sobotę 29 sierpnia w „Wyborczej”
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze