Kto szukał żydowskiego złota w Bełżcu i Sobiborze, kim są posłowie Konfederacji i jak się pracuje w niemieckich szkołach - magazyn reporterów "Duży Format" w poniedziałek 4 listopada w "Wyborczej".

Zaraz jak tylko ten obóz otwarli, jak tylko Niemce poszły, to w tych śmietnikach, co tam zostały, było kopami polskich pieniędzy. I jeszcze ich można było wymienić. I dużo ludzie znaleźli. A potem to chodzili i grzebali po całym placu. Nawet płytko i już coś wychodziło. Gdziekolwiek, widać, że rzucali, gdzie tylko mogły, te Żydy. Ci, co mieszkali blisko, to wiedzieli, że Niemcy doły kopali i że tam kości i popiół kładli. I tam zaczęli kopać. Przeważnie przy tym wale granicznym, od strony Bełżca – w najnowszym wydaniu magazynu reporterów „Duży Format” Paweł Piotr Reszka sprawdza, kto rozkopywał mogiły w Bełżcu i Sobiborze w poszukiwaniu żydowskiego złota.

W numerze również:

Jesteśmy marzeniem ludzi. Z posłami Konfederacji rozmawia Grzegorz Szymanik

Pełny zakaz aborcji, kara śmierci, dostęp do broni, szpitale tylko prywatne, brak płatnych urlopów i prawa do strajku, a śluby wyłącznie w kościele. To byłby superkraj – tak mówią nowi posłowie polskiego Sejmu.

Dzień dobry, policja, przyszliśmy po dziecko. Aleksandra Szyłło wraca do bohaterów reportażu „Dajesz 40 tysięcy i bachor jest twój”

Monika: – Ostatni raz rozmawiałam z moim synem 2 października, przez telefon. Od tego czasu jego obecna opiekunka odmawia nam kontaktu. System robi wszystko, żeby syn o mnie zapomniał. Ale ja mojego dziecka nie zostawię, będę walczyć. Tylko pytam, ile to dziecko jeszcze ma przeżyć? Czekamy, że znowu przestanie mówić? Musimy dodawać mu więcej stresu w życiu, bo miał za mało? Nie mogę stać pod drzwiami pogotowia opiekuńczego, bo nie wiem, gdzie to jest. Nie wiem, gdzie jest mój syn.

Jak pracują niemieccy nauczyciele? Reportaż Joanny Strzałko

Oczywiście jeśli społeczeństwo chce, by dzieci były uczone przez świetnych nauczycieli, musi im uczciwie płacić. Będąc urzędnikiem państwowym z dziewiętnastoletnim doświadczeniem, dostaję na rękę 4100 euro. To w Niemczech dobra pensja. Daje poczucie bezpieczeństwa. Stumetrowe mieszkanie, które wynajmujemy z mężem, kosztuje nas 900 euro, wliczając rachunki za ogrzewanie i ciepłą wodę. Na życie wydaję gdzieś około 1000 euro. Pozostałe pieniądze odkładam. Emerytura wynosi około 70 procent obecnego uposażenia, więc jeśli chcę zachować poziom życia, będę musiał do niej dokładać. I będę miał z czego.

Magazyn reporterów "Duży Format" w poniedziałek 4 listopada w "Wyborczej", wraz z tygodnikiem "Ale Historia".

Komentarze