Pielęgniarki na emigracji, obserwatorzy wyborów i przedszkolaki na uboju reniferów - o nich przeczytasz w poniedziałkowym wydaniu "Dużego Formatu"

– W Polsce jesteśmy „tylko” pielęgniarkami. W Niemczech, jak mąż mówi kolegom, kim jestem, to z uznaniem kiwają głowami – opowiada Ewa. W Polsce pracowała na neurochirurgii, od 2015 roku w Baden-Baden w Niemczech jest zatrudniona w domowej intensywnej opiece medycznej.

– Karolina, w Polsce pielęgniarka anestezjologiczna, w Anglii od czterech lat pracuje na tym samym stanowisku w szpitalu państwowym pod Londynem: – Tutaj nikt nie myśli, że jak ktoś wykonuje zawód z powołaniem, to ono samo go nakarmi – podkreśla.

– W Polsce największy dyskomfort czułam, gdy siedziało się w „rekreacji” i lekarze opowiadali o wycieczkach zagranicznych. A my zawsze na wakacje w Polsce, jak najtaniej – Agnieszka przez trzy lata pracowała w Anglii na bloku operacyjnym, rok temu przeniosła się do Rotterdamu, znalazła pracę w państwowym domu opieki.

– W Polsce żartowałyśmy, że jeszcze nam tylko potrzebne wrotki, żeby szybciej się poruszać – Marta przez blisko 15 lat pracowała na oddziale intensywnej opieki medycznej. Potem przez siedem lat na tym samym stanowisku w szpitalu w Arabii Saudyjskiej, teraz – w szpitalu w Dublinie jako pielęgniarka anestezjologiczna.

Oto cztery pielęgniarki, które wyjechały z Polski. Wszystkie pracowały w szpitalu – poza Warszawą – przez co najmniej dziesięć lat. Najmłodsza w momencie wyjazdu miała 38 lat, najstarsza – 49. Wszystkie za granicą mieszkają od minimum trzech. Żadna nie myśli o powrocie – cały reportaż Izabeli O’Sullivan w poniedziałkowym “Dużym Formacie”.

 —

Polecamy również reportaż Pawła Wierzbowskiego o norweskim przedszkolu, którego podopieczni brali udział w uboju reniferów:

Pierwszy z reniferów zostaje zabrany z wybiegu. Pracownik rzeźni znika ze zwierzęciem w starej przyczepie od TIR-a. Dzieci nie widzą, jak renifer zostaje ogłuszony, a mężczyzna podcina mu tętnice. Widzą jednak, jak już oszołomiony, wisi głową w dół i wykrwawia się.

Ze wszystkich ubitych tego dnia sztuk spłynęło jej już kilkaset litrów. Krew wsiąka w śnieg, skapuje z oskórowanych zwierząt, spływa ze ścian chłodni i magazynów. Dzieciom nie przeszkadza jej widok, lecz raczej kwaśny, ostry zapach. Marszczą nosy i wykrzywiają buzie. Coraz bardziej oswajają się z ubojem. Z ochotą pomagają pracownikom. Gdy z kolejnego renifera zostaje ściągnięta skóra, nie brakuje chętnych, by odciągnąć ją na bok. Jeden z chłopców ciągnie po ziemi futro swojej wielkości i porzuca je w śniegu obok innych. Leży ich tam już kilkadziesiąt. Inny pomaga przenieść osuszone skóry do przyczepy.

 —

W najnowszym numerze magazynu reporterów przeczytasz również reportaż Grzegorza Szymanika o osobach, które zgłosiły się do kontrolowania przebiegu wyborów oraz drugą część „Słownika z nowego świata” autorstwa Wojciecha Orlińskiego.

Magazyn reporterów "Duży Format" w poniedziałek 10 września razem z "Gazetą Wyborczą".

Komentarze