O niepełnosprawnej, której pomóc chciała cała Polska, o układzie poznańskich śledczych z gangsterem, i o pierwszym Marszu Równości w Częstochowie przeczytasz w poniedziałkowym "Dużym Formacie"

„Pomóżcie mi wydać sto tysięcy”
We wrześniu 2016 roku ośmioletnia wówczas Asia zorganizowała piknik, na którym zbierała pieniądze na leczenie i rehabilitację swojej mamy, Anny. Teraz Ludmiła Anannikova odwiedziła je, by sprawdzić, czy zebrane wówczas pieniądze odmieniły ich los.

– Zaraz po zbiórce znajomi zawieźli mnie do prywatnej kliniki. Lekarze byli uczciwi – zanim wzięli pieniądze, zwołali konsylium. I stwierdzili, że nie mają specjalistów, którzy by mi pomogli. Odwiedzałam różnych profesorów. Niektórzy nawet nie patrzyli w dokumenty. Wyciągali numer do kolejnego specjalisty i kasowali 350 złotych. I jeszcze byli oburzeni, że chcę fakturę. Więc jak teraz któryś pyta, w czym pomóc, odpowiadam: „Proszę mi pomóc wydać 100 tysięcy”. Chcę, żeby ktoś poważnie zajął się moimi chorobami. Wspólnie z innymi lekarzami ustalił harmonogram leczenia, bo teraz każdy leczy jeden fragment i wciska mi swoje lekarstwa.

Bardzo szanuję pieniądze, które dostałam od ludzi, widziałam w telewizji, jak dzieci wyciągały monety ze swoich skarbonek, żeby mi pomóc, albo emeryci, którzy wrzucali do puszek. Mam poczucie, że te pieniądze są marnotrawione. Jakbym ludzi oszukała.


W poniedziałkowym „Dużym Formacie” przeczytasz również:

  • Reportaż Piotra Żytnickiego o układzie prokuratury z przestępcą

    Maj 2017 roku. Sąd w Poznaniu próbuje ustalić, jak zginęła Ewa Tylman, której ciało po półtora roku znaleziono w Warcie. O zabójstwo oskarżono jej kolegę, ale dowody są skąpe i chłopak wychodzi z aresztu. Sprawa jest głośna, śledczy chcą ratować akt oskarżenia.

    Trzy prokuratorki, wśród nich Agnieszka Nowicka, znajdują sposób: chcą przesłuchania Pawła P., pseudonim „Ramzes”, członka poznańskiego półświatka. Wiadomo o nim niewiele, podobno poszedł na współpracę i wsypał gangsterów.

    „Ramzes” zeznaje, że kolega Ewy, który został wypuszczony z braku dowodów, przyznał mu podczas więziennego spaceru, że wepchnął ją nieprzytomną do rzeki.

    Sędzia Magdalena Grzybek postanawia sprawdzić, czy „Ramzes” mówi prawdę. Odpowiedź z aresztu jest zaskakująca: w czasie gdy mieli ze sobą rozmawiać, chłopak oskarżony o zabójstwo dziewczyny nie wychodził na żadne spacery. Sędzia zawiadamia prokuraturę o fałszywych zeznaniach „Ramzesa”. To było rok temu. – To prosta sprawa, akt oskarżenia powinien być gotowy po dwóch miesiącach – mówi mi jeden z doświadczonych prokuratorów.

    Sprawdzam. Nie tylko nie ma aktu oskarżenia, ale nawet zarzutów dla „Ramzesa”

    – Nic się w sprawie nie dzieje – dodaje prokurator. I zdradza: – „Ramzes” jest pod specjalną ochroną prokuratury. Sprawdźcie, jak to się zaczęło.

         –

  • Reportaż o pierwszym Marszu Równości w Częstochowie
  • Reportaż o mieszkaniach Plus w Jarocinie

Magazyn reporterów "Duży Format" w poniedziałek 16 lipca z "Gazetą Wyborczą"

Komentarze