Autor był działaczem opozycji demokratycznej i więźniem politycznym w PRL, posłem na Sejm 1. i 2. kadencji, doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego, działaczem KOD.
Juliusz Braun, którego szanuję, krytykując mój pomysł, aby Muzeum Więzienia na Rakowieckiej pokazywało wszystko, co było tam ważne i ciekawe, wpisał się – mam nadzieję, mimowolnie – w filozofię cenzury. Polega ona na pomijaniu wszystkiego, co nie pasuje do świętego obrazka, aby odbiorca miał komplet wartości podany na talerzu i – broń Boże – nie myślał za dużo.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Z pewnością Juliusz nie jest też gotów zaakceptować, że w czasie IIWŚ na Rakowieckiej trzymano bardzo wielu znanych Żydów.
Wciąż istnieje w rozlicznych multiplikacjach typ mentalności wrzącej w obliczu różnych barw świata i do upadłego oczekującej redukcji tej kakokolorystyki do jednego zabarwienia słusznego, naszego, jedynego w świecie całym - jak to powiadają ruskie, biez anałoga.
Właśnie. Dla władzy ludowej pedofilia księdza to była spora rzecz, choć coś mi się wydaje, że wtedy to nie było aż tak potępiane przestępstwo. Tym niemniej był hak.
Z drugiej strony władza gwarantowała takiemu bezkarność, pod widomym warunkiem. Bezkarność, bo jak władza nie karała, to kościół tym bardziej.
Czasem się zastanawiam, na ile to właśnie wtedy komuna aż tak zdemoralizowała instytucję i poszczególnych zboczeńców, że do teraz mieliśmy to, co mieliśmy.
Nie łudźmy się, nie szło o to, że to komuna, tylko że totalitaryzm. Gdyby PiS porządził dłużej, bezkarność za podporządkowanie by wróciła. Już się to zaczynało, prokuratura nie wchodziła do kurii, a słyszał ktoś o księdzach skazanych za pedofilię za PiS? Coraz gorsza demoralizacja to była tylko kwestia czasu. Uratowaliśmy kościół, odbierając większość władzy jemu i PiS. A teraz znowu spróbuje sam się wykończyć, ile tylko będzie miał sił.
A jak kradli dary z Zachodu.
Natomiast IPN, instytucja, której działalność powinna być już dawno zakończona, jest nadal instytucją, która coraz mniej ma wspólnego z rzeczywistą historią naszego kraju. To głównie wylęgarnia fałszywego obrazu historycznego i szczujnia.
I oby coraz więcej takich dziennikarzy, historyków, socjologów, którzy odkłamują naszą historię - ani białą, ani czarną tylko normalną, zwykłą, ludzką.
Stanisław Padewski był biskupem, ale kościoła rzymsko-katolickiego i zmarł w 2017 roku.
Oczywiście: 26 sierpnia 1980 roku podczas strajku w Stoczni Gdańskiej.