O napięciu między religią a nauką oraz moralności w dobie technologii, ale też o tym, jak to było zobaczyć Toma Hanksa w ekranizacji swojej książki. O napisanym w wieku pięciu lat thrillerze "Żyrafa, świnka i płonące gacie" i o tym, czy kolejna książka z Robertem Langdonem mogłaby dziać się w Polsce - o tym wszystkim opowiadał we wtorek w siedzibie "Wyborczej" Dan Brown. Autor "Kodu Leonarda da Vinci" był gościem Centrum Premier Czerska 8/10.
Widownia wypełniona była po brzegi - trudno się dziwić, bo Brown to jeden z najpopularniejszych pisarzy świata. Jego książki sprzedały się w ponad 200 mln egzemplarzy. Bohaterem pięciotomowej już serii jest prof. Robert Langdon, naukowiec rozwiązujący zagadki zaszyfrowane w dziełach sztuki i mierzący się z próbującymi utrzymać je w tajemnicy spiskowcami.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Dan Brown. Oczywiście. Proszę wybaczyć.
Ten "autor chlamu dla maluczkich" tylko do 2012 roku sprzedal 200 mln ksiazek, ktore zostaly przetlumaczone na 52 jezyki !...W USA Dan Brown rowna sie lub bije popularnoscia inne giganty literatury popularnej, jak Stephen King, J.K. Rowling, czy James Patterson...Nie ma nic zlego w nielubieniu jakiegos pisarza. Ale zeby od razu uciekac sie do klamstw na jego temat, insynuacji i bezpodstawnego degradowania jego statusu ?... Pozostawmy cuchnacy rynsztok w domenie towarzyszy Kaczynskiego i Glinskiego !...
ale wielkość sprzedaży wcale nie świadczy o wybitności dzieła rozchodzącego się w milionach egzemplarzy. To często wynik świetnego marketingu, robienia wokół książki sensacji (odniesienia do tajemnic Kościoła itd.), i poszło - tłum kupił.
Sprzedaż milionów książek nie winduje autora na Parnas literatury, a może wręcz przeciwnie. Masówka to nie literatura. Zgoda w jednym: de gustibus non est disputandum, nawet gdy jest to gust nieszczególnie wyszukany.
Nie. Literaturę, sztukę w ogólności, można i należy wartościować. Szczególnie winno to czynić medium w założeniu opiniotwórcze i któremu ponoć „nie jest wszystko jedno”. Prasa z tej półki powinna kreować nie tylko postawy ale i estetykę, znajomość dobrej i godnej polecenia literatury. Jadę teraz metrem i widzę bilboard pt. Nowa książka Dana Browna. I tu jest zapewne, niestety, das hund begraben - Wyborcza nie zapałała nagłą miłością do prozy tego autora, ale bierze po prostu udział w kampani marketigowej. Zapewne nie za darmo. No szkoda.
W punkt.
Nie znam recenzji, ale książkę (w oryginale) przeczytałem z wielką
przyjemnością zarywając noc, ale oczywiście jest to powieść akcji,
a nie żadna wielka literatura czy rozprawa teologiczna. Zapewne
nie dorównuje Panu Samochodzikowi, ale nie wymagajmy za wiele.
To co od paru dni dzieje się w wyborczej na jego temat również
mnie zdumiewa. Skąd ni w pięć ni w dziewięć właśnie teraz maraton
analizowania Kodu, jak nowoodnalezionej ewangelii? To tylko kryminał
z religijnymi rekwizytami.
Typowo polska nienawiść i zazdrość.
I malkontenctwo. Sam napisz taką powieść a potem krytykuj.