Od czasów prezydentury Clintona kłócę się z mężem ciągle o to samo. Mój mąż ma zwyczaj zostawiać skarpetki w pobliżu kosza na brudną bieliznę, nie wrzuca ich bezpośrednio do niego. Wciąż go pytam, dlaczego nie może położyć skarpetek do kosza. On zaś nie może zrozumieć, dlaczego robię z błahej sprawy problem. Podobną walkę toczymy w sprawie ładowania naczyń do zmywarki.
Większość par mogłoby pochwalić się podobnymi, regularnymi potyczkami. Pewien terapeuta powiedział mi kiedyś, że dwóch jego pacjentów spędziło 20 lat, kłócąc się o "właściwe" miejsce do wieszania ręcznika kuchennego. Czasami zastanawiam się, czy nadal to robią.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Sama jestem takim właśnie rozrzucaczem skarpet - ale szanuję to, że mojemu partnerowi to przeszkadza i mocno nad sobą pracuję, żeby skarpetka lądowała w koszu, a nie koło kanapy.
Olewać głupie uwagi i robić swoje.
Miałem w domu problem z ogrzewaniem podłogowym.
Nie mogliśmy dojść do porozumienia z żoną.
Przez trzy lata i dom nie był oddany!.
Przyjechała koleżanka żony z Włoch,
wysłuchała w czym problem i podsumowała.
Rób inżynierze co ci serce i nauka dyktuje i nie dyskutuj.
Mieszkamy już 10 lat.
ok ale skoro jest związek, kochają się i kłócą się tylko o te skarpetki czy ręcznik to lepiej to zaakceptować czy spotkać się w połowie niż od razu rozwodzić i kogoś przez to znienawidzić albo się niezdrowo nakręcać. Życie w związku to stan równowagi.
Może jest dupkiem. A może jest faktycznie roztargniony. To jednak tylko jeden przykład z artykułu, i można zauważyć, że chodzi o coś bardziej ogólnego.
To raczej typowe, że w związku nasz partner nie jest idealnie taki, jak byśmy sobie wymarzyli, w każdym szczególe. Może lubic inne filmy czy potrawy, może lubic układać rzeczy w inny sposób, inaczej rozwiązywać jakieś domowe kwestie. Doskonale ilustruje to przykład ze ścierką do naczyń - jednej osobie jest w kuchni wygodniej jak ścierka wisi tak, a innej inaczej. Która z nich jest "dupkiem"? Mieszkanie z kimś to zawsze kwestia kompromisów, i nie chodzi tu ani o to, kto ma ustąpić, ani o to, jak kogoś zmusić do uznania, że nasz pogląd jest lepszy i musi odtąd zachowywać się tak a nie inaczej. Nie chodzi też o ocenianie osoby.
Chodzi o to, jak w takich codziennych drobiazgach szukać kompromisowych rozwiązań, bez wysokiego C, napinania się i oceny moralnej czynu bycia bałaganiarzem czy zamiłowania do wieszania ścierki do naczyń na prawym zamiast na lewym haczyku.
Często dupkiem jest ten, kto trzyma sie sztywno zasad, nie zmieniając ich np. zależnie od predyspozycji innych ludzi tworzących np. małą społeczność taka jak malżeństwo/związek. Trzeba pogodzic się z tym, że nie wszyscy maja tak rozbudowane umiejętności jakimi dysponujemy notabene w danej, konkretnej sferze. Zespoły robocze w pracy składają się z róznej maści specjalistów - ktoś rysuje w AutoCadzie, ktoś jest dobrym handlowce, inny marketingowcem. Podobnie w domu - ktoś dobrze prasuje, ktoś dobrze sprząta, ktoś gotuje, ktoś świetnie bawi sie z psem. I sztuką jest wyłapać te umiejętności i odpowiednie podzielić obowiązki. Takie podejście usprawnia życie rodzinne. Trzymanie się sztywno zasad doprowadza czasami do wielkich tragedii.
To jest punkt widzenia jednej strony. Zapewniam cię, że druga też potrafiłaby opowiedzieć o rzeczach których próbuje przez 30 lat nauczyć małżonkę i nic z tego nie wychodzi. Uważasz że obydwoje się nie szanują i obydwoje są dupkami? Ja nie. Ludzie nie są doskonali. Ludzie też nie są tacy sami. To co dla jednej osoby jest ważne dla drugiej niekoniecznie, za to ważne jest dla niej coś innego, co z kolei dla ten pierwszej jest błahostką. Jak się nauczy z tym żyć, to życie robi się dużo łatwiejsze.
są terapeuci par, a czy są terapeuci dupków ?
Jakaś luka na rynku psycho ...