Sieci społeczne są ważne z wielu powodów, ale pozostają niezbędne dla rozwoju technologii.
Kiedy populacje tracą łączność z większą siecią społeczną, technologia nie tylko przestaje się rozwijać – może nawet całkowicie zniknąć.
Michael Tomasello uważa, że samotne dziecko na bezludnej wyspie rozwinęłoby kulturę zbliżoną do szympansiej.
Aborygeni tasmańscy odizolowali się od głównego kontynentu Australii około 12 000 lat temu. Zapis kopalny wskazuje, że przed tym okresem rodzaj i liczba narzędzi, jakich używali, był w większości identyczny z tymi, które posiadała znacznie większa populacja australijskich Aborygenów. Ale 10 000 lat później, gdy narzędzia Aborygenów z kontynentu stały się bardziej imponujące, asortyment narzędzi tasmańskich Aborygenów skurczył się do zaledwie kilkudziesięciu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Bardzo spodobała mi się teza o wpływie na rozwój i postęp ludzkości tych przedstawicieli ludzkiego gatunku, którzy odnoszą się do innych przyjaźnie.
Zakładam więc, że złośników, perfidnych kłamców i innych wrogo nastawionych wystarczy skutecznie odizolować, a wówczas sami się zdewoluują i zdewaluują.
Złośników, perfidnych kłamców i innych wrogo nastawionych można izolować, ale lepiej socjalizować. Izolacja, zwłaszcza więzienna kosztuje.
Wszystko w życiu kosztuje, niestety. Sądzę, że socjalizowanie, a właściwie resocjalizowanie takich osobników może być bardziej kosztowne od ich izolacji. Poza tym, nie każdy złośnik, perfidny kłamca lub taki wrogo nastawiony, będzie chciał się dać zresocjalizować. Długotrwałą wrogość do innych i nieomylność w swoim widzeniu świata, wprowadzają potężne zaburzenia w strukturze mózgu i niszczą bezpowrotnie połączenia neuronowe.
Zakładam, że pierwsza wypowiedź jest półżartem. Wiadomo, że nie da się tych wymienionych grup izolować, bo nie da się ich do końca zdefiniować. Chociaż marzenia o takim stanie rzeczy rozumiem i chyba podzielam.
Natomiast jest tu wewnętrzna sprzeczność - KTO miałby ich odizolować? My? Ci przyjaźniej nastawieni? No właśnie jesteśmy zbyt przyjaźnie nastawieni, żeby ich izolować, zamykać w więzieniach czy koloniach karnych (izolacyjnych?). Kwadratura koła.
Naukowcy powinni pomierzyć czaszki i łuki brwiowe homo pisuarów i orzec czy ten gatunek nadaje się do udomowienia.
Sądzę, że jedynym rozwiązaniem jest jednak ostracyzm. I głośne napiętnowanie. TO powinno wystarczyć do ich samoizolacji.
Trochę niedobrze mi się kojarzy to mierzenie czaszek i łuków brwiowych. Może nie idźmy w tę stronę. Przecież to pisowcy faszyzują Polskę, a my tego nie chcemy robić.
"Wiadomo, że nie da się tych wymienionych grup izolować, bo nie da się ich do końca zdefiniować. "
Ci ludzie sie sami ujawniaja poprzez sposob glosowania w wyborach. Nie zartuje.
"Natomiast jest tu wewnętrzna sprzeczność - KTO miałby ich odizolować? My? Ci przyjaźniej nastawieni? "
Oni sami sie beda izolowac bo nie akceptuja naszego swiata ani my ich. Ale jedno trzeba przyznac, ci przyjazni sa za przyjaznie nastawieni. Bo kiedy ich kultura/spolecznosc sie zawali to ci "przjazni" beda chcieli ich przyjac z powrotem. Juz to widac po podejsciu do niektorych uchodzcow.
Nie, to nie "przyjazność" osobników, tylko całych populacji. Poziom socjalności ("towarzyskości") osobników w grupie jest zawsze zróżnicowany. Homogeniczność nie jest przyjacielem przetrwania populacji (a agresja bywa pożyteczna, gdy np. grupa jest atakowana z zewnątrz).
Bardziej twórcze i o większych zdolnościach kognitywnych bywają często osobniki mniej towarzyskie. Trzeba to rozdzielić - przyjazność jest korzystna dla funkcjonowania grupy, zapewnia trwanie, natomiast postęp nie wynika bezpośrednio z przyjazności. Można odnieść takie wrażenie, ale w artykule chodzi o co innego - przyjazność pozwala na istnienie większych grup, większe grupy to bogatsza kultura, a więc postęp. Nie ma tu mowy o tym, że przyjazny OSOBNIK napędza postęp. Jednak w miarę pokojowo egzystujące populacje tworzą lepsze warunki do rozpowszechniania pewnych składowych postępu, które są tworzone przez niekoniecznie bardzo socjalne jednostki.
Nie mówiąc już o zbrodniarzach wojennych i psychopatach wysyłających setki tysięcy ludzi na niemal pewną śmierć.
Zgodzę się z Tobą i dokładam jeszcze do tej grupy tęczowe bojówki
No skąd. To oni są najbardziej sfrustrowani, że nie chcą ich kobiety. Walczą o zabranie praw kobietom i przymusowy przydział dla nich przynajmniej jednej. Skądś to się u nich bierze :D
A także wyciąć kolegów, którzy z nim to drzewo dzielili.
W tytule zabrakło wyjaśnienia, że nie chodzi tu o przyjazność wobec kogokolwiek innego niż członek własnej grupy.
Wręcz przeciwnie. Wiele grup ludzkich cechuje animizm, czyli przekonanie, że wszystko wokół nich może mieć duszę. Gdy kolonizatorzy z Europy przybywali do Afryki, Ameryk czy Australii, często mieli problem, by zmusić lokalną ludność do rabunkowej gospodarki. Wycinanie drzew ponad miarę to jak zabijanie braci.
odsetek ludzi, którzy zginęli z ręki innego człowieka spadał systematycznie,
np. w XVw. było to ok. 50 osób na 100.000
teraz jest mniej niż 2
a wśród ludów łowiecko - zbierackich liczyło się to w procentach, a nie ułamkach promila
akurat to o ludach łowiecko-zbierackich to przestarzałe info.
A jaka jest "ta teoria"?
Historia ludzkości potwierdza hipotezę samoudomowienia. Dzięki spadkowi agresji wewnątrzgatunkowej możliwy był rozwój większych społeczności, a to pozwoliło na rozwój kultury, prowadzący do tego, co widzisz wokół siebie (i przed sobą, pisząc).
Ktoś wcześniej tu napisał, że "W tytule zabrakło wyjaśnienia, że nie chodzi tu o przyjazność wobec kogokolwiek innego niż członek własnej grupy."
Sedno.
"Paradoks dobra. Dlaczego jesteśmy tak dobrzy, skoro jesteśmy tak źli", Richard Wrangham.
Mocno rozwinięty temat samoudomowienia ludzi i dużo przykładów różnych zmian zachodzących u zwierząt podczas udomowiania.
Z wyjątkiem pisowców i podobnych
Tu przykładowa strona dla opornych: "ww.iszkowski.eu/techn-ika-ologia"