Irackie miasto Nadżaf i irańskie Kom – dwa najważniejsze ośrodki szyizmu są jak naczynia połączone historią. Religijnie ważniejszy jest Nadżaf, gdzie mieści się grobowiec imama Alego, zięcia i następcy proroka Mahometa. Dla całego islamu to trzecie święte miejsce po Mekce i Medynie.
Kiedy w 1979 r. władzę w Iraku przejął Saddam Husajn, większość duchownych z Nadżafu uciekło lub zostało deportowanych do Kom, które w tym samym momencie awansowało na centrum duchowe nowo powstałej Republiki Islamskiej. Jej przywódca ajatollah Ruhollah Chomeini jako opozycjonista przez wiele lat mieszkał w Nadżafie, teraz nastąpiła zamiana miejsc: iracki mardża, czyli najwyższy przywódca szyitów, wielki ajatollah Ali Sistani schronił się w Kom.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ciekawe czy Pompeo z Boltonem wiedzą cokolwiek na ten temat i czy wzięli to pod uwagę budując swoją strategię dla Bliskiego Wschodu? Bo że Rosjanie wiedzą tego jestem pewny.
Tu akurat mam wrażenie, że obecna administracja rozwaliła misternie od czasów Busha młodszego snuty plan wycofania się USA z Zatoki Perskiej po zmianie tam układu sił na gwarantujący stabilność system bezpieczeństwa z Iranem na czele. Dlaczego z Iranem - jakby nie brać to po Iraku najbardziej demokratyczne państwo Zatoki. Dwa - Irańczycy nie są Arabami i do tego szyitami, więc nie ma niebezpieczeństwa, by stali się przywódcami świata islamskiego. Trzecie - dominacja w Zatoce to mokry sen Persów od czasów Sassanidów, starszy niż islam. Za jego spełnienie Teheran podpisałby pakt z diabłem. A co ważne sytuacja w Iranie zaczyna przypominać tę z końca ZSRR. Zgrzybiałe Politbiuro naprzeciw domagającego się reform i swobód społeczeństwa. Ogromna większość Irańczyków nie pamięta czasów szacha, za to ma dziurki w nosie ajatollahów. Co więcej USA cieszą się w Iranie wśród społeczeństwa sporą sympatię (choć nie Trump rzecz jasna) i administracja Obamy sprytnie to wykorzystywała. Przeciętny Irańczyk z Zachodem chce handlować, a nie wojować i taka była podstawa układu z Iranem. Natomiast obecny Waszyngton cofnął się do lat 80' stawiając na Arabię Saudyjską (której już Bush młodszy głęboko nie ufał), która jest państwem w przededniu potężnych wstrząsów politycznych i społecznych, z których cholera wie co wyjdzie. I widzi to nie tylko Moskwa (która w innych wypadkach potrafi być zadziwiająco ślepa) ale też UE czy sąsiedzi Iranu nie mający z nim na pieńku (świetne stosunki łączą z Iranem Armenię)
Warto wiec widziec ja w szerszym/historycznym kontekscie poczynając od zamachu stanu z 1953 r., kiedy to amerykanska CIA i brytyjska M16 obalily demokratyczny rzad M.Mosaddegh'a, poprzez ere rzadow szacha M. Rezy Pahlaviego, ktory rozbudował aparat policyjny (m.in. tajna policja SAWAK) by ‘na sile’ mcdonaldyzowac Iran. Czyniac to panstwo kolonia Ameryki. Co nie podobalo się irańskim duchownym, opozycji, ale glownie najliczniejszym/najbiedniejszym warstwom ludności, które były zawsze bardzo religijne i niechętne zagranicznym wpływom. Reformy szacha (przyznanie praw wyborczych kobietom, reforma rolna, walka z analfabetyzmem), westernizacja panstwa, zostały odrzucone, a Iranczycy zadali przywrócenia dotychczasowych, szyickich zasad życia. To, plus zla sytuacja gospodarcza, krwawo tłumione przez wojsko strajki, doprowadzilo do upadku reżimu Pahlaviego, przejecia wladzy przez ajatollaha R.Chomeiniego (1979) i powstania Islamskiej Republiki Iranu - pierwszej na swiecie republiki islamskiej.
Która stala się od pierwszego dnia państwem frontowym, gdyż draznila Zachod politycznie/ideologicznie budząc zarazem obawy wśród państw Bliskiego Wschodu jako polityczna alternatywa dla dyktatorskich rezimow regionu. Szczególnie sąsiedniego Iraku, Arabii Saudyjskiej ale tez USA i Izraela. A od 1980 r., po napaści Iraku na Iran, państwem w stanie wojny (zastępczej) z USA, które zaczely wspierac S.Husejna finansowo i dostawami uzbrojenia bojac się destabilizacji państw dostarczajacych USA rope naftowa. Oraz z państwami arabskimi dla których Saddam Husajn stał się "obrońcą świata arabskiego" przed rewolucją irańską.
Pisze o tym politycznym kontekście szerzej, gdyż tłumaczy on jakie okoliczności decydowaly o wyborze religijnych liderow Iranu. I doktryny politycznej/państwowej, która jest wilajat al-fakih od czasu R.Chomeiniego.
To prowadzi do pytania: czy ktoś taki jak ajatollah A.Sistani z doktryna rozdzialu meczetu od państwa moglby stać na czele islamskiej republiki, która od 1979 r. jest w stanie konfliktu z Zachodem, w latach 1980 – 1988 toczyla wojne obronna z Irakiem zbrojonym i wspomaganym finansowo przez Zachod, a od 2003 r. jest – nie ze swojej winy - w ostrym konflikcie z USA, Izraelem i Arabia Saudyjska, które chca obalic Islamska Republikę Iranu.
To pytanie rodzi inne: czy ktoś taki jak ajatollah A.Chamenei, kierując się doktryna wilajat al-fakih moglby być religijnym przywodca dzisiejszego Iraku, państwa, które po napaści USA G.W.Busha w 2003 r. rozpadlo się na 3 czesci (szyici, sunnici, Kurdowie), przezylo epizod Panstwa Islamskiego i nikt nie wie co jak zrobić, by z tych 3 czesci stworzyć znow stabilne państwo. Odpowiedz jest zdaje się jedna: nie, nie może. Irak dziś potrzebuje przywódcy religijnego takiego jak A. Sistani: koncyliacyjnego, tonującego nastroje, szukającego tego co laczy, a nie tego co dzieli, itd.
*
Czy za 25 – 50 lat Kom przejmie Nadzaf czy Nadzaf przejmie Kom nie wiemy.
Kto będzie za 25 – 50 lat przywodca szyitów tez nie.
Kto będzie przywodca sunnitów tez nie.
Kto/jakie panstwo za 25 - 50 lat będzie duchowym przywodca swiata islamu to pytanie na które nikt nie zna odpowiedzi.
Nie decydują o tym bowiem sami muzułmanie, do których trzeba dopisać muzulmanow z Arabii Saudyjskiej, Egiptu,Turcji (jesli patrzymy tylko na Bliski Wschod).
Dziś bowiem o przyszlosci swiata islamu decydują najbardziej chrześcijanie z USA i zydzi z Izraela.
*
Na swiecie zyje dziś ok. 2 mld muzulmanow (w 54 panstwach swiata stanowia ponad 50% populacji) i 2.3 mln chrześcijan.