– To niezwykłe, że nadzieja Rahaf faktycznie może się spełnić. Jeszcze dwa dni temu tkwiła zabarykadowana w hotelowym pokoju, walcząc o życie, a dziś mamy tak zadziwiający zwrot – cieszy się Phil Robertson, który w Human Rights Watch (HRW) odpowiada za Azję.
Jego organizacja od początku śledzi sprawę Rahaf al-Kanun, osiemnastoletniej Saudyjki, która w ostatni weekend uciekła z Kuwejtu, gdzie przebywała na wakacjach z rodziną.
Miała bilet do Sydney i australijską wizę, ale została zatrzymana na lotnisku w Bangkoku, a Tajlandczycy chcieli ją odesłać do rodziny, choć dziewczyna przekonywała, że grozi jej niebezpieczeństwo. „Rodzina mnie zabije, bo ogłosiłam, że jestem ateistką” – skarżyła się na Twitterze i odmawiała wejścia do samolotu powrotnego do Kuwejtu. Nawet gdyby na dziewczynie nie zemścili się krewni, po powrocie do kraju byłaby w niebezpieczeństwie. Za apostazję w Arabii Saudyjskiej grozi bowiem kara śmierci.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Wątpię, żeby tu chciała przyjechać.
:) nasz rząd zapunktowałby wtedy ujemnie, gdyby popukała się w głowę. Ucieka z kraju wyznaniowego, żeby trafić do innego kraju wyznaniowego? Owszem, ciężko porównywać karanie śmniercią za ateizm do tego naszego "miękkiego" fanatyzmu z "ludzką twarzą" w Polsce, ale niektórzy ludzie po prostu nie chcą żyć w krajach z dominującą religią.
Myślę że śmierć jest jednak gorsza od spojrzeń babć na ulicach. Większość ludzi w jej wieku ma wydżebane na czyjeś wyznanie lub jego brak, a że rodziny w Polsce by nie miała, babcia by jej nie inodktrynowała z samego rana Radyjem. W przypadku Polski największą barierą byłby język a nie religia. Jak można normalnie życ w kraju, w którym trzeba będzie się uczyć języka latami? Lepiej od razu uderzać tam, gdzie się będzie mogło porozumieć z ludźmi.
Nie jestem przekonany czy przyjęcie " ciapatej " byłoby korzystne dla jej nietykalności osobistej.
Nasz rząd nie byłby w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa, więc to słaby pomysł. Potykają się o własne nogi, obce wywiady robią u nas, co chcą, tę Saudyjkę mogłyby porwać bez żadnego trudu. Niech lepiej jedzie do lepiej zarządzanego kraju.
" na czyjeś wyznanie lub jego brak, a że rodziny w Polsce by nie miała, babcia by jej nie inodktrynowała z samego rana Radyjem."
wyznaniowość państwa nie tylko polega na tym, że babcia puszcza Radyjo, ale na tym, że większość ważnych aspektów życia jest powiązana z religią. Slub oczywiście może wziąć dowolny, dzieka nie musi chrzcić, ale będzie płacić podatki na religię, a jej przyszłe dzieci będą musiały się określić religijnie i będą uczęszczać do szkoły, gdzie jest wyraźna segregacja religijna. Nie zdziwiłbym się jej, że podziękowałaby Polsce, zakładając oczywiście że ma świadomość tego, co się tutaj dzieje. Ale to są tylko teoretyczne rozważania, bo jak słuysznie zauważasz, dziewczyna jest od nas tak daleko kulturowo, że raczej nie będzie miała tego typu dylematów:)
Nie no, podatki na religię płaci się w większości państw, niestety. Może nie jest to jakoś wyszczgólnione (jak na przykład w Niemczech) ale rządy i samorządy dopłacają wspólnotom religijnym (w tym także w Australii, którą ta dziewczyna prosi o pomoc).
Wogóle z tą religią to sa różne hece, myślałem, że lekcje religii są tylko w Polsce, dopóki nie urodziły mi się dzieci i nie posłałem ich do szoły w Wlk. Brytanii. Co najmniej 51% programu lekcji religii musi być poświęceone Chrześcijaństwu. Nie za bardzo się z tym zgadzam, ale mus to mus. Co więcej, znajomi udają, że są katolikami (choć nie są), żeby posłać dziecko do katolickiej szkoły, najlepszej w okolicy pod względem poziomu nauczania. Ja takiego ryzyka nie podejmę.
Bo uruchomiła procedury w Australii, zresztą tam leciała, tylko została zatrzymana w kraju trzecim.
Paradoksalnie bliższe kulturowo i bezpieczniejsze są dla niej kraje anglosaskie, jak tam dostanie azyl to ma gwarancje. Tajowie mogą zmienić zdanie pod naciskiem Saudyjczyków.
Bezpieczny to nawet nie jest seks w gumce, a co dopiero Tajlandia....