Rząd mówi o potrzebie centralizacji edukacji - jedna podstawa, niepodzielna władza kuratorium, mniejsze wpływy dla samorządu, bo "ideologizuje szkołę". Rodzice w większości chcą czegoś odwrotnego
Od początku kwietnia w dużych miastach i małych miejscowościach odbywały się Narady Obywatelskie o Edukacji - NOoE, podczas których nauczyciele, rodzice i uczniowie rozmawiali o tym, jak dziś funkcjonują ich szkoły, a jak powinny. W narady włączali się też samorządowcy i eksperci.
Narady ogniskowały się wokół pięciu kwestii:
- czego uczy szkoła i do czego przygotowuje, a jak powinno być;
- jak uczyć, wychowywać i motywować do nauki;
- jaka jest rola szkoły w społeczności lokalnej;
- jaki jest kształt wewnętrznych relacji w szkole w trójkącie: nauczyciele – uczniowie – rodzice;
- jaka jest pozycja nauczycieli oraz jakie są w stosunku do nich oczekiwania.
Wszystkie komentarze
Wszystkiego nie załatwi, ale postulat słuszny. Religia bardzo polską szkołę popsuła i psuje coraz bardziej.
Chyba dawno nie miałeś/miałaś kontaktu ze szkołą
Czekamy zatem na uspójnione wnioski ze wszystkich narad, które odbyły się do tej pory.
Liczę na to, że w ślad za tymi naradami, przyjdą zmiany i postulowane kwestie znajdą swoje odzwierciedlenie w rzeczywistym modelowaniu systemu oświaty w Polsce.
Nowy program powinien dawać szansę wszystkim. Szkoła powinna być dla wszystkich, przynajmniej ta państwowa. Tylko jak to zrobić?
I to jest clou problemu, poprzednia reforma oświaty próbowała zorganizować oświatę na wzóz firmy produkującej absolwentów, tak zresztą podpowiadał system boloński kształcenia, który na fali transformacji neoliberalnej przeniesiono do Polski.
Nie wzięto pod uwagę że kształcenia tak jak i leczenia nie da się ubrać we wskaźniki efektywności, nie da się zmierzyć jakości „produkcji”
Skutek tamtejszej reformy jest taki że dzieci mają jakie takie kompetencje w testach PISA, ale zajmują ostatnie miejsca w testach kreatywności, radzenia sobie w życiu, rozwiązywania interdyscyplinarnych problemów.
Przyszli studenci muszą chodzić na kursy przedmiotowe przed rozpoczęciem studiów by w ogóle wiedzieli o czym mowa na pierwszych zajęciach.
Jest więc nad czym dyskutować i powinna to być dyskusja apolityczna, opozycja nie powinna bronić poprzedniego systemu bo wcale nie był wspaniały, a rządzący powinni słuchać wszystkich głosów krytycznych wobec zmian obecnie wprowadzanych dla dobra uczniów.
Na koniec parę spostrzeżeń podstawowych:
- dziecko nie jest własnością rodziców, państwo odpowiada za jego kształcenie i podstawową wiedzę i umiejętności jakie nabywa.
- szkoła nie istnieje po to by nauczyciele mogli w niej pracować wedle własnego widzimisię.
- żadne testy, punkty nie oddadzą wiedzy i umiejętności, które dziecko nabywa w szkole.
Na razie dyskutujemy o sposobach nauczania, kwestia czego powinniśmy uczyć to następny problem.
Jak wypędzimy PiS, to wszystko się ułoży.