W szkołach konsternacja: - Zakaz sprzedaży jedzenia śmieciowego obejmie drożdżówki i jabłka - obawiają się dyrektorzy. Ale przepisów, które określą, co mogą serwować szkolne sklepiki, ciągle nie ma.

Od 1 września w szkołach powinna zadziałać tzw. tarcza antyfastfoodowa. Wprowadza ją ustawa zakazująca sprzedaży uczniom śmieciowego jedzenia, którą prezydent Bronisław Komorowski podpisał jeszcze w grudniu zeszłego roku.

Ustawa to za mało - potrzebne jest rozporządzenie ministra zdrowia o tym, co będzie dopuszczalne w sklepikach i stołówkach. Ma wskazać nie konkretne produkty, ale maksymalne wartości cukru, soli i tłuszczu w sklepikowym asortymencie. Resort się jednak spóźnia - projekt rozporządzenia miał w kwietniu być konsultowany społecznie. Potem była mowa o końcu maja. Jest czerwiec i nadal go nie ma.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Słyszałam, że jabłka mają za dużo cukru i nie będziemy mogli ich sprzedawać - puka się w czoło dyrektorka jednej z poznańskich podstawówek. -------------------------------------------------------- I chyba w czasie pukania pustkę słyszy. Tak w ogóle po co to rozporządzenie. Normalni rodzice z normalną szkołą sami powinni zadecydować co wolno a co nie i taki warunek postawić sklepikarzowi. A kuratorium czy władza gminna najzdrowsze sklepiki powinni wyróżniać a najgorsze piętnować, czy nawet karać.
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    > Chudzielcowi, który ma 10 godzin WF-u w tygodniu, słodki baton nie zaszkodzi, No, no... 10 godzin. Popłynął.
    @cezaryk Może chodzi o jakąś sportową szkołę. Bo inaczej to marzenie dla jednych, ale dla niektórych uchuchanych dzieci - koszmar.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Zamiast szkół budujemy kościoły a między nimi McDonald's więc chyba nie w tych kilku szkołach tkwi problem?
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    "Według dyrektorów szkół zakaz śmieciowego jedzenia w sklepikach niewiele zmieni. - To, czego dzieci nie zjedzą w szkole, zjedzą w domach. Albo matki zapakują im słodycze do plecaków. Już teraz pakują garściami - przekonuje dyrektor Hrynczuk."- ale panowie "osłowie" (nie ma błędu) nie wiedzą o tym, oni są z innej gliny i mają inne mózgi ( chyba raczej ich nie mają) , nie zakazami uzdrawiajmy nasze dzieci ale profilaktyką, i uświadamianiem. Jeżeli dziecko będzie wiedziało co jest niezdrowe dla niego to nie kupi batonika w sklepiku, a jeżeli mu zakażemy to pobiegnie na przerwie do spożywczaka , który jest 100m za ogrodzeniem i tam żadne zakazy nie obowiązują, poza tym kupi w drodze do szkoły bo będzie wiedziało że panowie "osłowie" nie pozwolili ajentowi na sprzedaż w sklepiku bułki drożdżówki. Ogólnie mówiąc to trochę zakrawa na debilizm ze strony "osłów"
    już oceniałe(a)ś
    3
    0