Dr hab. inż. Marcin Pietras, prof. ID PAN, kierownik Zakład Biogeografii i Systematyki Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk: - Od kilku lat prowadzimy badania nad inwazyjnością tego gatunku, analizując m.in. jego DNA, aktywność enzymatyczną, pobieranie przez niego związków węgla z gleby, rozkład materii czy relacje z naszymi gatunkami grzybów. Pierwsze wnioski z naszych badań powinniśmy znać w przyszłym roku. Badania oparte na obserwacjach owocników grzybów powinny trwać minimum trzy lata.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
O mylącej nazwie...
sądzisz że to Muchomorek?
> O mylącej nazwie...
On się podszywa pod inny gatunek z tego samego rodzaju, bo wygląda na to, że to jest mleczaj paskudnik.
To jest pseudonim konspiracyjny. Ksywa "muchomor" mogłaby go zbyt łatwo zdekonspirować i powiązać z czerwonym....
ano to, że zeżre wszytko w lesie i nasz borowik szlachetny umrze z głodu...
Bioróżnorodność jest ważna. Ekosystemy ewoluowały w pewnych warunkach, wykształcając ogrom gatunków zasiedlających różne nisze i zapewniające obieg materii w przyrodzie.
Żyjemy w czasach katastroficznego spadku bioróżnorodności. Można by powiedzieć, że nic się nie dzieje, bo w miejsce jednego grzyba pojawi się inny. Ale trudno wyrokowao subtelnych relacjach gatunku z otoczeniem. Przyjmuje siẹ, że w przyrodzie wieloletnia adaptacja sprawdza się lepiej niź przypadek. Dlatego wstępna teza jest taka, źe gatunki inwazyjne negatywnie wpływają na zasiedlane ekosystemy. Przez ten negatywny wpływ mam na myśli całościową ich efektywność w obiegu materii.
Na końcu może się okazać, że skutkami spadku bioróżnorodności będzie nadmiar jednych pierwiastków i związków w głębie czy powietrzu, niedobór innych, zmiany w zakresie wilgotności, temperatury czy poziomu radiacji.
I być może nawet sama przyroda się jakoś z tego podniesie. Pytanie czy wśród zagrożonych gatunków nie ma także człowieka. Jesteśmy gatunkiem o względnie szerokich zdolnościach adaptacyjnych, ale i to ma swoje granice.
No to jak zeżre wszystko w lesie, to zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie nazywa się jeszcze krwistoborowik pisowski. By pasowało. Przecież wszystkie nazwy się zmieniają co chwilę, najwyższy czas i na tego amerykańskiego.
ale mamy borowiki w Nowej Zelandii, więc to nie jest tak że wyginą.
Aha, i tak - nawet pod takim artykułem musi mi się wszystko kojarzyć z pisem.
Na razie to czysta teoria. Chyba że już stwierdzono jakiś konkretny negatywny wpływ twego grzyba na środowisko ?
To tak na wszelki wypadek ?
To nie jest teoria. Zmiany zawartości związków w atmosferze, głębie i wodach, zmiany temperatur, cyrkulacji powietrza, wilgotności. Spadek bioróżnorodności. To wszystko są fakty.
Badania nad grzybem trwają. Cytowany naukowiec nie wydawał się nas uspokajać, przeciwnie. Ale profesjonalizm nie pozwala mu wyrokować przed zakończeniem eksperymentu. Jesteśmy istotami rozumnymi, potrafimy przewidywać i wyciągać wnioski z przykładów innych gatunków inwazyjnych. Pytanie nie brzmi więc czy wpływa na bioróżnorodność i oddziałuje na lokalny ekosystem, ale jak bardzo.
Powtarzasz jednak teorię. Ja pytam co jest KONKRETNIE złego w tym grzybie, a te ogólne wiadomości są powszechnie znane przecież.
Wygląda, że to jest takie zabezpieczanie się na wszelki wypadek, natomiast nic złego w tym grzybie jeszcze nie stwierdzono. Czyli może mieć on zarówno zły, jak i dobry wpływ na środowisko.
Wpływ dobry jest mniej prawdopodobny na takiej zasadzie jak przypadek rzadziej pozwala osiągnąć cel niż działanie kierunkowe. Kwestia kierunku entropii.
Prezentujesz postawę negującą względem działań nakierowanych na poznanie zjawisk przyrodniczych oraz względem propagowania pracy naukowców w tym zakresie. A także względem edukacji w tym zakresie. Bo o tym jest ten artykuł. Jeden grzyb w szybkim tempie zastępuje inny. To sfera faktów. Artykuł informuje, że naukowcy prowadzą badania. Są przedstawione liczne przykłady jak jedne organizmy wypierają inne.
Zadajesz pytanie, na które jednoznaczna odpowiedź wymaga dziesięcioleci wspólnych wysiłków wielu, wielu naukowców (bo do zbadania są całe ekosystemy). "To tylko teoria" stoi u podstaw tych wysiłków, bo dopiero ich podejmowanie pozwala powiązać teorię z praktyką. Gdyby takiemu Einsteinowi ktoś powiedział "to tylko teoria" i zamiast publikować odesłał do domu to rozwój fizyki istotnie by ucierpiał.
Tak naprawdę z Twoją postawą nie zamierzam dyskutować, bo jest Twoja. Ale jeśli pytasz co z tego wynika to staram się udzielić odpowiedzi w zakresie tego jak funkcjonują ekosystemy i dlaczego teoretycznie obawiamy się takich zagrożeń. I tu dochodzimy do kolejnego celu artykułu. Edukacja. Bo powszechne zrozumienie czym są ekosystemy i gatunki inwazyjne też jest ważne. Nawet jeśli ostatecznie okaże się, że któryś gatunek nie jest aż tak szkodliwy to generalna tendencja jest nam dziś już znana. A odpowiedzialność za środowisko po trochu spoczywa na nas wszystkich.
Dlatego zakończę - to dziś tylko teoria, ale świetnie, że naukowcy je weryfikują, a dziennikarze tworzą takie artykuły.
Odpowiedż na Twoje pytanie już padła:
„ Przyjmuje się, że w przyrodzie wieloletnia adaptacja sprawdza się lepiej niż przypadek. Dlatego wstępna teza jest taka, że gatunki inwazyjne negatywnie wpływają na zasiedlane ekosystemy. Przez ten negatywny wpływ mam na myśli całościową ich efektywność w obiegu materii.”
Jeżeli potrzebujesz wiadomości ryczących „prawdą”, poczytaj sobie wywiady z nieprofesjonalistami. Oni prędzej są czegoś pewni niż naukowcy. Ale więcej warta jest ich niepewność i eksperymenty niż tamte „prawdy”, których pełno w mediach społecznościowych.
To tak jakby przyjechał do nas murzyn i wsadzono go do więzienia na dzień dobry, bez żadnego konkretnego powodu, bo wiadomo: jak murzyn to zaraz będą kłopoty.
(Staram się tak łopatologicznie przedstawić, o co mi chodzi. Może niezręcznie, sorry.)
Prezentujesz postawę negującą względem działań nakierowanych na poznanie zjawisk przyrodniczych
Nic nie neguję, nic nie zakładam. Pytam. Bo nie wiem, czy jak go znajdę to zbierać, czy nie.
A z artykułu wynika, że to tak jak z tym murzynem. :(
Odnoszę wrażenie, że mnie nie rozumiesz. Widocznie mam jakieś problemy z jasnym sformułowaniem myśli. A analogia do murzyna to wszystko na co mnie dzisiaj stać.
Jaśniej i prościej – to już nie wiem jak.
Porównywanie niechęci do "przyjezdnego" grzybka i rzeczonego "murzyna" rozbija się jednak o kwestie etyki. Problem etyczny występuje tylko w jednym z tych przypadków.
Dziękuję za dalsze komentarze, gdyż wskazują one, że nie jesteś okopany we własnym stanowisku. To fajnie.
A ponieważ pytasz to może jeszcze ujmę to w ten sposób. Cel edukacyjny jest taki, aby upowszechniać przekonanie, że przypadkową czy nieprzemyślaną ingerencją w środowisku więcej możemy zepsuć niż pomóc. Dlatego obcy organizm budzi na starcie wątpliwości. Z drugiej strony dlatego działania w zakresie czynnej ochrony przyrody poprzedzone są latami badań i dyskusji. "Po pierwsze nie szkodzić". Przyroda to skomplikowany system, który łatwiej rozregulować niż sprowadzić na właściwe (korzystne dla człowieka) tory.
Dziś wahadło jest wychylone w drugą stronę - człowiek szeroko ingeruje w przyrodę nie oglądając się na naukowców. Którzy siłą rzeczy będą zawsze do tyłu z badaniem znowych zawisk. Dlatego działanie edukacyjne w zakresie zmniejszania ingerencji w przyrodę, większej ostrożności - ma sens.
A samego grzyba nikt już nie zamknie. Za późno. Ale może trochę spowolnimy jego rozpowszechnianie, nie wożąc po całym kraju?
Poddaję się.
Jeszcze tylko etyki mi brakowalo...
Postawiłem tę wyraźną granicę, ponieważ "zamykanie organizmów" naprawdę się przeprowadza. W ten sposób naciągnę tę metaforę na to, że przed dotknięciem lądu na Antarktydzie należy przejść drobiazgową dekontaminację. Gdyby była taka możliwość to grzyba amerykańskiego też najlepiej byłoby zamknąć z naszymi rodzimymi gatunkami najpierw w laboratorium i sprawdzić jak się razem mają. Ale jest to całkowicie nierealne, dlatego obserwujemy zmiany w świecie rzeczywistym i obawiamy się co z tego wyniknie.
Dziękuję za dyskusję!
To był dialog głuchego ze ślepym. Wydaje mi się, ze ty dalej nie rozumiesz mnie.
Ale dobrze, że kończymy.
a nasz narodowy borowik zeżre tego w Nowej Zelandii. A tak w ogóle to klimat się zmienił i nikt już (nawet płaskoziemcy) tego nie neguje to i grzyby sobie wędrują. Drzewa też. Podobno niektóre ptaki już nie odlatują na zimę. Zbudują sobie gniazdo na daglezji, a nasze narodowe świerki zeźrą np. świerki syberyjskie.
Czyli należy bronić naszego przed obcym?
No niestety, w takim kraju żyjemy. Ci szubrawcy chcą zagarnąć wszystko co jest do wzięcia.
Nikt nie mówi? A płot na granicy z Białorusią to nie jest zwalczanie "inwazji"?
Na bilogii nie uczyli o takich ciekawych rzeczach :-/
Widocznie mieliście biologów po KULu albo innej placówce odrzucającej nauki przyrodnicze.
ty za to lekcje z sarkazmu przespałeś
Mikoryza na pewno jest w podręcznikach, ale często jest przerabiana po łebkach - sama definicja, bez oczywistych przykładów i znaczenia w przyrodzie.
grzypisów trujących jest niestety jeszcze więcej ;-(