Jak wiadomo, obywatele polscy w Ameryce Północnej i Południowej zawsze głosują o dzień wcześniej, więc tu głosowanie odbyło się w sobotę 14 października. W poprzednich latach głosowanie w Toronto, gdzie w samym największym mieście Kanady i w miastach przyległych skupia się najliczniejsza Polonia, odbywało się zawsze tylko w jednym lokalu wyborczym, urządzonym na terenie Konsulatu Generalnego RP przy Lakeshore. Tradycyjnie zwycięzcą było Prawo i Sprawiedliwość z wysoką przewagą nad Platformą Obywatelską. Inaczej przeważnie głosowali Polacy w Montrealu, Ottawie i w Vancouver, gdzie często w przeszłości Platforma (wówczas jeszcze nie Koalicja) zdobywała większość głosów.
W tygodniach poprzedzających wybory zainteresowanie wśród znajomych Polaków było bardzo duże i ludzie przekazywali sobie najnowsze informacje i wyrażali obawy, czy będzie można bez narażenia się odmówić przyjęcia karty do referendum. Ja osobiście przekazywałem sprawdzone informacje osobom, które na co dzień miały mniej styczności z sytuacją w Polsce, ale bardzo chciały pomóc swoimi głosami. Kilka innych znanych mi osób nie poszło jednak na głosowanie, aczkolwiek całym sercem popierają opozycję i powrót do praworządności. Niektórzy tłumaczyli to brakiem ważnego paszportu. Inni zasadą, że nie mieszkają w Polsce i nie uważają, by mieli prawo Polakom mieszkającym w kraju dyktować, kto ma tam rządzić. Jeszcze inni tłumaczyli się zbyt wielkim stresem związanym z procedurą rejestracji. My i wiele najbliższych nam osób wyszliśmy z założenia, że Ojczyzna jest w niebezpieczeństwie i trzeba ją ratować swoimi głosami.
W obecnych wyborach z uwagi na przewidywaną rekordową liczbę zarejestrowanych do głosowania ustanowiono w okręgu wyborczym Toronto aż pięć komisji, w tym dwie w samym konsulacie, jedna w lokalu przy tej samej ulicy Lakeshore i dwie w Centrum Jana Pawła II w przyległym mieście Mississauga. Właśnie w jednej z nich położonej najbliżej naszego miejsca zamieszkania głosowaliśmy my, czyli żona i ja. Poza wymienionymi komisjami w Kanadzie były jeszcze czynne te w Montrealu, Ottawie, Vancouver, Edmonton, Calgary, Winnipeg i Kitchener.
Do swojej komisji przybyliśmy ok. 11. Już po wjechaniu na rozległy parking trudno było nie zauważyć, że prawie wszystkie miejsca były pozajmowane. Przed budynkiem kręcił się uprzejmy pan z plakietką i informował przybyłych, która kolejka jest do której komisji, bo w gmachu urzędowały dwie z nich. Nasza kolejka posuwała się sprawnie i po mniej więcej pół godzinie byliśmy wewnątrz właściwego lokalu wyborczego, gdzie zauważyłem, że niektóre osoby odchodzą od stolika, niosąc tylko dwie karty, a więc odmówiły głosowania w referendum. Kiedy podszedłem do stolika i pokazałem do sprawdzenia paszport, powiedziałem wyraźnie „bez referendum" i otrzymałem bez problemów tylko dwie kartki, ale musiałem poprosić i dopilnować, żeby pani przy stoliku odnotowała to w uwagach. Dokładnie to samo miało miejsce w przypadku żony. Pani z komisji odpowiedziała „aha!" i w mojej, i żony obecności wpisała uwagę w odpowiedniej rubryce.
Dotarły do mnie informacje, że podobno w komisji urzędującej w Edmonton w prowincji Alberta karty do głosowania wydawane były spięte z kartami referendalnymi.
Wieczorem w niedzielę opublikowano wyniki wyborów, które podaję poniżej dosłownie tak, jak je otrzymałem:
Na podstawie danych z komisji wyborczych wynika, że w Kanadzie oddano w wyborach do Sejmu 11008 głosów ważnych na kandydatów z polskiego okręgu wyborczego nr 19.
5182 głosy (46,74 proc.) przypadły Prawu i Sprawiedliwości, 3568 głosów (32,18 proc.) – Koalicji Obywatelskiej, 688 głosów (6,25 proc.) – Konfederacji, 623 głosy (5,66 proc.) – Nowej Lewicy, 547 (4,97 proc.) – Trzeciej Drodze, 352 głosy (3,19 proc.) – KW Polska Jest Jedna, a 48 głosów (0,46 proc.) – Bezpartyjnym Samorządowcom. PiS miał największe poparcie w Toronto, Mississauga, Kitchener, Winnipeg i w Edmonton. Koalicja Obywatelska miała najwięcej głosów w Ottawie, Montrealu, Vancouver i Calgary.
W wyborach do Senatu Polacy głosujący w Kanadzie oddawali głosy na kandydatów z okręgu wyborczego nr 44. Alicja Żebrowska uzyskała 5882 głosy, Adam Bodnar uzyskał 4942 głosy.
Alicja Żebrowska wygrała w dwóch komisjach w Toronto, dwóch komisjach w Mississauga, Kitchener i Edmonton. Adam Bodnar miał przewagę w komisjach w Ottawie, Montrealu, jednej komisji w Toronto, Winnipeg, Vancouver i Calgary.
Na YouTubie, portalu raczej niechętnym Koalicji Obywatelskiej, już w niedzielę wieczorem można było zobaczyć krótkie relacje z rozmów przeprowadzonych z ludźmi stojącymi w kolejkach do lokali wyborczych. Utkwiła mi w pamięci jedna wypowiedź, która, z tego, co wiem, nie jest tu bynajmniej odosobniona. Człowiek zapytany na kogo chce głosować, odparł, że nie ma na kogo, bo jedyną osobą, na którą warto oddać głos, to… Grzegorz Braun. Mnie to przeraża, ale wiele tutejszych Polaków podziela te poglądy.
W napięciu, ale z wielką i wyraźną nadzieją na urzeczywistnienie się zmiany czekaliśmy na oficjalne wyniki wyborów w kraju.
---
Piszcie: listy@wyborcza.
Wszystkie komentarze
Wstyd poparliscie pis co to za pomoc zadna
Polaczki w Toronto nie roznia sie prawie niczym od chicagowskich. Ciemna masa!
Przykro to przyznać, ale właśnie taka jest duża część tutejszej Polonii. Pamiętamy, jak wielu truckerów polskich przyłączyło się w swoim czasie do „Freedom Convoy” i jak polskie sklepy organizowały im dostawy jedzenia, chwaląc, że oni walczą o „naszą wolność” , czyli wolność odmawiania szczepienia się.
W Calgary pisi zdobyli jakies 230 glosow na ponad 600 oddanych. Reszta opozycja. Karty nie byly spiete i nie bylo problemow z odmowa wzięcia udziału w durnym referendum.
I to wszystko mimo to, ze nawiedził nas pare lat temu sam Rydzyk ;)
Jak napisałam powyżej- karty referendalne w Edmonton, również NIE BYŁY spięte z kartami wyborczymi.NIKT tam nie wpadł na "genialny pomysł spięcia wszystkich kart".Byłoby to nielegalne, a przede wszystkim niezgodne z uchwałą nr.226/2023 Państwowej Komisji Wyborczej, której wytycznych przestrzegała komisja wyborcza w Edmonton. Pozdrawiam i też trzymam kciuki za właściwe zmiany.
No właśnie - po co podawać niezgodne z prawdą dane zdobyte drogą "jedna pani drugiej pani"...
To czytajcie postępowe gazety z Kanady i przekazujcie dalej innym
Dlaczego Polacy mieszkający za granicą mają nam urządzać, w Polsce, życie...
myślę że nie bo część z tych ludzi chce wrócić do Polski o jakiej marzą.
Dokladnie tak planujemy - ...i chcemy wrócić do normalnego kraju a nie pislandu.
Poza tym mam tam rodzine i znajomych.
Poza tym jest dwudziesty pierwszy wiek: mamy w Kanadzie polska TV, radio i przede wszystkim internet. Rozmawiam o polityce ze znajomymi tak jak to robiłem mieszkajac w Polsce. Wiem co sie dzieje w kraju lepiej niz wielu w nim mieszkajacych.
Właśnie tak. Mieszkamy w Kanadzie, ale żyjemy nie tylko Kanadą, bo i Polską, oglądamy telewizję z Polski na co dzień. Emocjonalnie odbieramy wszelkie zawirowania. Kiedy w Polsce było biednie, posyłaliśmy paczki, odwiedzamy naszą Ojczyznę i mamy prawo chcieć, żeby ona była Ojczyzną naszych marzeń. Chcemy mieć wpływ na jej kształtowanie.