W reakcji na atak ministra Czarnka na panią profesor Barbarę Engelking pozwalam sobie wysłać do redakcji krótki tekst pt. „Mój Auschwitz jest gorszy niż twój". Jest w nim zawarty „obrazek rodzajowy" – opis tego, jak Polacy, więźniowie Auschwitz, komentują widok Żydów prowadzonych na śmierć do gazu. Może ta scena pomoże „prawdziwym Polakom" uzmysłowić sobie, że nie wszyscy nasi rodacy byli „samą szlachetnością" i że lepsza jest trudna prawda niż zakłamana. To mój protest przeciwko nikczemnym działaniom ministra Czarnka - napisała do "Wyborczej" Małgorzata Wryk.
Jest rok 1993. Słynną, szeroko reklamowaną "Listę Schindlera" Stevena Spielberga oglądam w kultowym poznańskim kinie Wilda, które jest wypełnione do ostatniego miejsca. Kino mieści się tuż obok rynku Wildeckiego, przy którym mieszkają moi rodzice, więc pierwsze kroki po wyjściu z kina kieruję do nich. I dobrze się składa, bo prawdę powiedziawszy, mam po tym filmie „materii pomieszanie". Szczególnie dziwi mnie – żeby nie powiedzieć boli – scena, w której słychać słowa wypowiadane przez polskich więźniów: nieprzychylne czy wręcz szydercze względem Żydów pędzonych na śmierć.
Zmierzając w stronę domu rodziców, myślę o tym, że chyba mam prawo mieć kłopot z odbiorem filmu Spielberga. Jest to w końcu film o niemieckim, nazistowskim obozie koncentracyjnym w Polsce, wyreżyserowany przez Amerykanina żydowskiego pochodzenia, a moje pokolenie – pierwsze pokolenie po Holokauście – ma zakodowane w pamięci, że Oświęcim (bo tak się wtedy mówi) kojarzy się głównie z martyrologią Polaków. Tak się uważa i tak się uczy młodzież aż do końca lat osiemdziesiątych. Ba, nawet moja mama-więźniarka tegoż obozu, jak również mój ojciec- badacz okupacji hitlerowskiej w Polsce, przez długie, powojenne lata też tak uważają. Taki jest wtedy stan badań nad Zagładą.
Dopiero na początku lat 90-tych historycy odtworzą pełny obraz tego, co naprawdę wydarzyło się w Auschwitz, i opublikują rezultaty swoich badań. Prawdziwe proporcje, jeśli chodzi o ofiary tej Golgoty, wychodzą na światło dzienne. I są one porażające – prawie osiemdziesiąt pięć procent więźniów to Żydzi! Dopiero kolejni są Polacy i inne nacje.
Trzeba będzie chyba przełknąć nie tylko fakt, że to wcale nie my, Polacy, jesteśmy głównymi ofiarami zła w hitlerowskim piekle, ale i to, iż pokazani jesteśmy przez Spielberga stronniczo, żeby nie powiedzieć negatywnie.
Tymczasem wdrapuję się, nie bez trudu, na drugie piętro starej wildeckiej kamienicy. Za chwilę delikatnie wyściskam moich, wydaje mi się, coraz bardziej kruchych rodziców i spojrzę w ich rozświetlone spotkaniem ze mną oczy. Przechodzimy do tak zwanego dużego pokoju. Na stole czekają już ciasteczka w zielonej puszce z napisem „Wedel" ze ślicznymi ptaszkami na wieczku i pachnie świeżo zaparzona herbata. Ojciec przechyla głowę w moją stronę i niezdarnie stara się uruchomić „diabelskie ustrojstwo", czyli nieposłuszny aparat słuchowy. Ma już ponad osiemdziesiąt lat, ale pewnie słyszałby lepiej, gdyby czterdzieści lat temu barbarzyński oprawca nie trzasnął go w ucho złożoną w kształt muszli dłonią – stare, ubeckie metody. Denerwuje się, że zamiast głosu ukochanej córeczki słyszy jakieś nieokreślone trzaski.
Zdaję krótką relację z filmu, który generalnie mi się podobał, i pytam mamę nieśmiało, czy to możliwe, że Polacy – więźniowie tego samego obozu, w którym przecież była – mogli się tak paskudnie zachowywać.
Oj, źle trafiłam z tym pytaniem – mama jest wyraźnie poirytowana, żeby nie powiedzieć rozeźlona, a to się naprawdę rzadko zdarza.
– A co ty myślisz – wybucha gniewnie – że było inaczej?! Kiedy patrzyłyśmy, jak prowadzą Żydów, to niejeden raz słyszałam taki komentarz: „Jakie głupie te Żydy! Oni myślą, że do pracy idą, a oni na śmierć idą, ich do gazu pędzą". – Naśladowczy ton głosu mamy jest kpiarsko-drwiący, musi doskonale pamiętać te komentarze.
Już się prawie uspokaja, ale nie, jeszcze nie…
– A wiesz, od kogo dostałam w obozie po raz pierwszy w pysk? Wcale nie od Niemki, tylko od Polki, blokowej!
Siedzę cicho, już nie śmiem się pytać o cokolwiek. Co tu ukrywać, zatkało mnie. Ale to nie koniec. Mama jeszcze raz zabiera głos, ale jego ton jest już łagodniejszy.
– Myślę, że my, nieżydowscy Polacy, jak chcemy pokazać inny Oświęcim, to znaczy taki z naszej strony, to musimy sami zrobić o nim film. Nikt nam przecież tego nie broni.
Wracam do domu starym, rozklekotanym tramwajem i nie mogę zebrać myśli, wszystko jest bardziej skomplikowane, niż mi się wydawało. W domu chcę przeczytać recenzję filmu Spielberga – jestem ciekawa, co krytycy piszą o „naszym" i „nie naszym" Auschwitz i co sądzą sami widzowie. Ale na progu czekają już na mnie stęsknione i głodne dzieci, należy przygotować kolację – i wpadam w wir obowiązków domowych. Dopiero po latach dowiem się, że po "Liście Schindlera" rozpętało się prawdziwe piekło, że to jest niby antypolski film.
Dzisiaj myślę, że tę całą ówczesną podłą dysputę można podsumować parafrazą tytułu piosenki Kazika: „Mój Auschwitz jest gorszy niż twój" (piosenka "Twój ból jest lepszy niż mój" z albumu "Zaraza", 2020).
Swoją drogą, ciekawe, co by publiczność powiedziała o tym filmie dzisiaj, gdyby go zobaczyła po raz pierwszy?
Od autorki:
Tekst jest jednym z rozdziałów mojej książki "Opowieść mojej mamy. Ocalić rodzinną historię od zapomnienia" wydanej przez SIW Znak w lutym br.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
A w szkole? Naprawdę nie słyszała o "rozwiązaniu kwestii żydowskiej" i kogo dotyczyło? Ojciec był badaczem? Matka więźniarką?
A konflikt wokół krzyża w Auschwitz?
JPII co mówił, gdy tam był?
O żydowskim pochodzeniu Spielberga jednak slyszała?
Jak się nie chce wiedzieć, to się nie wie.
Straszne.
Pamiętam z pozno-prl-owskiej szkoły, że mówiono o tym, że był to przede wszystkim obóz zagłady Żydów. Nawet liczbę żydowskich ofiar czterokrotnie zawyżano.
że ból Kaczyńskiego jest większy od jego bólu.
A Kaczyński twierdzi że jego choroba jest
większa od każdej innej choroby każdego innego !
Tak wiec słowa użyte tu jako tytuł, świetnie nadają się jako podsumowanie: "Mój Auschwitz jest gorszy niż twój".
Przeczytaj cały cytat, a nie tendencyjnie wyciętą część. Engelking nie porównywała śmierci Polaków i Żydów, a śmierć Żydów odbieraną przez Żydów oraz śmierć Żydów odbieraną przez wydających ich polskich szmalcowników.
W Polsce przed wojną mieszkało około 3 mln Polaków wyznania/narodowości żydowskiej. Zamordowano około 2,7 mln spośród nich. Niemcy i ich pomagierzy zamordowali zatem 2,7 mln Polaków narodowości żydowskiej. To byli Polacy obywatele II RP.
Niemcy zamordowali jeszcze około 3 mln Polaków innych wyznań i narodowości. Łączne straty demograficzne Polski to około 6 mln ludzi z czego pewnie zdecydowana większość to ofiary celowej eksterminacji.
Ciekawe, że polskość żydów pojawia się tylko przy liczeniu polskich ofiar. W innych przypadkach to waszym zdaniem całkiem inna nacja...
zdefiniuj "nację". Co świadczy o przynależności do nacji?