Mikołajowi, dziecku Magdy Filiks, nie da się już pomóc. Brunona, synka Angeliki Domańskiej, trzeba i da się wydostać z domu dziecka, dokąd trafił dzięki okrutnej złośliwości jakiegoś policjanta - ale skutki głębokiej traumy autystycznego kilkulatka odwrócić będzie niezwykle trudno, o ile w ogóle da się to zrobić. Wstrząśnięci zatrzymujemy się w biegu, wiedząc, jak bardzo pusto brzmią zapewnienia o głębokim współczuciu, choć przecież są najprawdziwsze.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Wstrząśnięci nieszczęściami, które w ostatnim czasie spadły na bliskie nam, zaprzyjaźnione z nami kobiety, a które dotknęły je najboleśniej, bo ofiarami uczyniły ich dzieci, po raz pierwszy w ciągu ostatnich lat czujemy się niemal bezsilni. Tu nie pomoże żadna determinacja, żaden konsekwentny upór, żadna, nawet najlepiej przemyślana strategia. Zostają opuszczone ręce, pięści zaciśnięte w bezradnym bólu i łzy w oczach.

Mikołajowi, dziecku Magdy Filiks, nie da się już pomóc. Brunona, synka Angeliki Domańskiej, trzeba i da się wydostać z domu dziecka, dokąd trafił dzięki okrutnej złośliwości jakiegoś policjanta – ale skutki głębokiej traumy autystycznego kilkulatka odwrócić będzie niezwykle trudno, o ile w ogóle da się to zrobić.

Wstrząśnięci zatrzymujemy się w biegu, wiedząc, jak bardzo pusto brzmią zapewnienia o głębokim współczuciu, choć przecież są najprawdziwsze. Cierpienie zawsze przeszywa ciszą i hermetycznie szczelną samotnością. Temu się nie da zaradzić i chyba nie powinno się próbować. Mamy tylko nadzieję, że i Magda, i Angelika wiedzą, że zawsze będziemy na każde wezwanie, że ich cierpienie porusza nas do głębi.

Wiemy także, że nie da się powiedzieć tak strasznie cierpiącym matkom, że „ich przypadki" nie są odosobnione i oba – a nie da się ich przecież również w żaden sposób porównać – są „przejawami ogólniejszych problemów". Nie da się, bo nie ma większego zła, większego zła i większego cierpienia, żadna skala niczego tu już nie zmierzy – nie tylko dla obu cierpiących kobiet: nic gorszego po prostu nie istnieje, nie może istnieć. Właśnie wyrządzono zło największe z możliwych. Chcemy powiedzieć innym ludziom – „współobywatelom", jak zwykle sami mówiliśmy, a inni wolą powiedzieć „bliźnim" – że to zło wyrządzono już kolejny raz, że to nie stało się nagle, ono nie spadło z nieba, że dostaliśmy komplet ostrzegawczych sygnałów.

Cierpienie ofiar brutalnych przestępstw zmuszanych do przeżywania wciąż na nowo kolejnych odsłon tej samej, niewyobrażalnej traumy, opresja brutalnego środowiska potrafiąca odebrać życie – to nie są rzeczy, które pojawiły się wczoraj. Są od dawna powszechne. Starsze niż obecna władza i obrzydliwe praktyki jej propagandy są też zwyczaje agresywnych mediów i nieokiełznane okrucieństwo wyzwalane w mediach społecznościowych. Podobnie wielkim, nieobecnym w świadomości społecznej, a rozpowszechnionym problemem jest bezmyślne i bezduszne okrucieństwo wymiaru sprawiedliwości oraz instytucji de iure powołanych do pomocy ludziom, których de facto torturują i dręczą – bo torturą, niczym innym, jest to, co spotyka małego Brunona Domańskiego na zlecenie mściwego policjanta z przyzwoleniem sądu i z udziałem publicznych instytucji pomocy społecznej. Wiele z pewnością da się powiedzieć o okolicznościach obu tragedii i niewątpliwie trzeba to będzie zbadać również pod kątem odpowiedzialności zaangażowanych w nie ludzi, ale tyle wiemy dziś z całą pewnością, że nie byłoby tych nieszczęść, gdyby nie polityczna wojna, w której uczestniczymy.

Nie byłoby ich też, gdybyśmy reagowali. Jak ludzie – nie jak żołnierze w wojennych mundurach. Jako Obywatele RP pierwszą bolesną lekcję dostaliśmy, kiedy protest przeciw rozbijaniu grobów ofiar smoleńskiej katastrofy przeszedł niemal bez społecznego oddźwięku, kiedy media i opinia publiczna widziały w nim wyłącznie wojnę opozycji z władzą, kiedy w szczycie tego protestu poszukiwano w nim nowych liderów opozycji, nie widząc i nie chcąc dostrzec, że w rzeczywistości chodzi o najbardziej ludzki wymiar niezgody na deptanie godności choćby pojedynczego człowieka – bo kiedy się na nie zgodzimy, doczekamy się kolejnych, wciąż tylko bardziej okrutnych przejawów tego samego zła i tej samej, nieczułej obojętności na nie.

Każde z tych wydarzeń samo w sobie – czy były to kilofy rozbijające groby w asyście szyderstw z samotnej bezsilności cierpiących rodzin, czy śmierć Piotra Szczęsnego, Pawła Adamowicza, cierpienie i śmierć ludzi na polsko-białoruskiej granicy – każdy z tych faktów powinien był spowodować wstrząs i społeczne przebudzenie. Żaden nie spowodował.

Przecież wiemy, że po obu stronach politycznej wojny są ludzie przyzwoici. Wiemy, że po obu stronach są ludzie, którzy tak właśnie chcą siebie samych widzieć. Tu nie chodzi o to, kto wygra w tej wojnie – bo jak to na wojnie bywa najczęściej, zwycięstwa są pozorem, prawdziwe są tylko ofiary. Tu chodzi o to, że cierpią i tracą życie ludzie. Tu chodzi o to, czy sami jesteśmy ludźmi, czy tylko tłumem wrzeszczącym z nienawiści i ogarniętym żądzą odwetu. Co jeszcze musi się stać, byśmy się jako ludzie odnaleźli?

Obywatele RP

Dzień Kobiet 2023

listy@wyborcza.pl

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Przecież to nic nowego pod słońcem. Jako ludzie jesteśmy dobrzy tylko wtedy gdy to niewiele kosztuje, gdy mamy z tego tytułu gratyfikację (niekoniecznie materialną - chociażby ze względu na własne ego i obraz samego siebie), gdy dobro trafia do naszego najbliższego kręgu. Ale takie dobro jest tanie.

    Proszę zapytać się samych siebie - czy już jesteśmy tacy dobrzy i empatyczni dobroć i empatia mogą zaszkodzić naszym karierom, wynikom naszego biznesu, pogorszyć szanse nas i najbliższych w konkurencji o różnego rodzaju i beneficja?

    I tak jakoś jest, że im ktoś mniej zasługuje na dobra, beneficja, stanowiska, szacunek, gdy grozi mu ich utrata, albo poniesienie odpowiedzialności za swe czyny, bądź czyny mocodawców tym szybciej wyłącza się dobro, empatia, przyzwoitość. A że obecnie w Polsce mamy tak, że środowiska prawicowe, związane z PIS-em czy kościołem nie zasłużyły na to co mają i bardzo obawiają się utraty swej pozycji a zatem czują się zagrożone ich poziom empatii i przyzwoitości spada do zera. Jeńców się nie bierze.
    @chassepot
    Chodzi o coś trochę innego niż zwykły konformizm i oportunizm. Chodzi również o mechanizmy po naszej, „lepszej” lub bardziej „cywilizowanej” stronie, co Obywatele RP próbują zaakcentować, wspominając niepodjęty i niezrozumiany protest w sprawie ekshumacji, w którego szczycie media interesowały się niemal wyłącznie nadziejami na przywództwo opozycji.

    Chodzi o różne rzeczy. Boris Johnson ma być może stracić mandat poselski, bo… — kłamał w parlamencie… Trzeba by długo szukać prawdomównych w naszym i doprawdy nie wystarczy wskazać ław opozycji. Trumpa przemówienia przerywały media, bo kłamał. Kiedy Londynem, Paryżem i Brukselą wstrząsały zamachy, na ulice wychodziły w czarnych marszach miliony ludzi i wszyscy za naturalne uznawali, że na ich czele szli m.in. prZedstawiciele wszystkich odłamów trzech religii (czasem czterech) — z muzułmanami włącznie. Co z tego dałoby się sobie wyobrazić w Polsce?

    Co takiego, co łączyłoby strony polskich wojen? Albo niech nie łączy — co zmobilizowaliby jedną ze stron? 10 mln wyborców opozycji umie rozpaczać z powodu PiS. Ale nie umie np. zrzucić się po 5 zł miesięcznie i zbudować własne, niezależne media publiczne.

    W Polsce żadna społeczna wspólnota — w żadnym wymiarze i jakkolwiek znaczącym fragmencie nie istnieje.

    Konformizm i oportunizm dotyczy wszystkich społeczeństw. Ale tak obezwładniająca dezintegracja wydaje się polską specjalnością.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    Przestać chodzić do kościołów i słuchać obłudników i łgarzy
    typu: Jędraszewski, Głódź, Dziwisz i wielu innych hipokrytów.
    Ciekawi mnie pytanie: jaki bezpośredni miał wpływ JP II, na
    dalsze postępowanie Dziwisza i jego plugawy charakter ?
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    Żeby się odnaleźć jako ludzie, trzeba być człowiekiem.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Nic już nie wyzwoli refleksji ,,tylko wojna ,zagłada, ,,,dóbr tej ziemi nie starcza dla wszystkich ,,,,człowiek musi zginąć ,,,bo wszystko co stworzył stało się farsa,,pustką, ,,,,,potęga to zło ,,ono podnieca ,,,
    już oceniałe(a)ś
    2
    0