W przerwach na home office i czytanie książek oglądam na narodowych kanałach krajów europejskich wiadomości i publicystykę. Oglądam i dziwię się!
W niedzielę (3 maja) śledziłem np. cotygodniową konferencję prasową pani kanclerz Angeli Merkel. Obok niej z zachowaniem zalecanych odległości po obu stronach siedzieli premierzy dwóch krajów federacyjnych (odpowiednicy polskich wojewodów, no może mają trochę więcej kompetencji). Jeden reprezentował partię CSU, a drugi socjaldemokratów.
Wszyscy byli bez maseczek, bo przestrzegali zalecanych odległości pomiędzy sobą, podobnie jak dziennikarze. Muszę przyznać, że reporterzy w polskich telewizjach wyglądają komicznie w tych maseczkach. Tutaj mikrofony zabezpiecza się specjalną folią zmienianą po wywiadzie, dziennikarze nie muszą mieć swoich maseczek. Co kraj to obyczaj.
Pani kanclerz na podstawie ustaleń dwóch instytutów naukowych - Maxa Plancka i Roberta Kocha - przekazała dziennikarzom aktualny stan epidemiologiczny kraju. Opisała realizację przyjętych w ubiegłym tygodniu ustaleń oraz przekazała nowe, planowane przez rząd federalny w porozumieniu z rządami wszystkich landów. Za tydzień otwarte zostaną place zabaw, ogrody zoologiczne i siłownie na wolnym powietrzu.
Planuje się również powolne otwieranie żłobków i przedszkoli. Nastąpi to jednak po wnikliwym zapoznaniu się z opinią premierów rządów krajowych, ministrów oświaty, wirusologów, a przede wszystkim pedagogów. Te decyzje zostaną podjęte najwcześniej w drugiej połowie maja. Premier Mateusz Morawiecki podobno ma dobre kontakty z panią kanclerz, może zapytałby o szczegóły, a nie wygłaszał farmazony na konferencjach prasowych.
Potem oglądałem Polsat i dyskusję z panami: Bartoszem Arłukowiczem (PO) i wiceministrem Januszem Kowalskim z PiS (resort aktywów państwowych).
Pan Arłukowicz mówił zadziornie, ale kompetentnie. Potem głos zabrał pan Kowalski. I tu wylała się rzeka pomówień, przekłamań i pogardy dla widzów i jego interlokutora.
Dowiedziałem się, że pan Arłukowicz był najgorszym ministrem w rządzie PO-PSL. Pan Kowalski wracał także ciągle do lat 90., rządów SLD i naturalnie do czasów PRL.
Parokrotnie oglądałem jego występy w TVN, ale w programie Polsatu przeszedł sam siebie.
W TVN zaskoczyła mnie niesamowita „erudycja“ pani senator Marii Koc (PiS). Wykazała się w swoim wystąpieniu brakiem kompetencji, myliła pojęcia i tematy, a na koniec zaserwowała wyuczony na pamięć przekaz dnia. Brawo! Pani senator! Polska jest z Pani dumna!
I jeszcze jedno: w TVN słuchałem wypowiedzi pan redaktora Jarosława Kurskiego, który w niezwykłe zwięzły i merytoryczny sposób opisał aktualną sytuację w Polsce oraz mający się odbyć 10 maja plebiscyt pocztowy Andrzeja Dudy. Natomiast nie wiem, co się stało, że pan redaktor Tomasz Lis, którego zdanie i poglądy zawsze dzieliłem, w tym programie zaczął kluczyć.
Trudno mi na koniec nadal pisać, że Polska to demokratyczny kraj. Oceniam, że przestała nim być po nominacji pana Kamila Zaradkiewicza, komisarza pana Dudy, do Sądu Najwyższego.
Farsa wyborcza 10 maja moim zdaniem nie odbędzie się. Mogę się założyć, że ustawa, która wróci z Senatu, nie będzie w ogóle procedowana. Ale Jarosław Kaczyński nie zdecyduje się jednak na wprowadzenie stanu wyjątkowego. Za to w Sejmie odbędzie się jakiś prawny „wygibas“, to znaczy: wybory konwencjonalne, może z udziałem korespondencyjnych dla ludzi chorych i na kwarantannie. Głosować będą mogli Polacy za granicą. Ustawa będzie już 7 maja gotowa, a Sejm ją przyjmie. Jarosław Gowin uratowany i koalicja rządząca też. Narada zwołana w Sądzie Najwyższym wybierze właściwych kandydatów na sędziów i tak domknie się ten pełzający zamach stanu.
Ciekawe, jak Polacy będą świętować pogrzeb demokracji.
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Wszystkie komentarze
Szampany u pisowców. Chyba patykiem pisane.
No, może nie oryginalne francuskie, ale batiuszka Putin zapewni dostawy Szampanskoje Igristoje.
2015 pewnie masz na myśli