Zakończenie roku zazwyczaj bywa radosne, w tym roku było inaczej. W powietrzu czuć było potworne zmęczenie i frustrację, które jeszcze nie odparowały zarówno z uczniów, jak i kadry szkolnej. Od kilku dni czuję ulgę – dzieci i młodzież wreszcie mają czas, by spotkać się z przyjaciółmi, zrobić coś dla siebie, odpocząć. Nareszcie!
Na myśl o tym, co będzie dalej, ogarnia mnie jednak przenikliwy smutek. Nie będę opisywała trudów, jakie są za dziećmi i za nami, rodzicami absolwentów podstawówek i gimnazjów. Trudów, które dopiero czekają znakomitą większość rodziców twierdzących, że „na szczęście mojego dziecka to nie dotyczy…”.
Zacznie dotyczyć, gwarantuję Wam. I właśnie dlatego o tym piszę, bo mi nadal nie jest wszystko jedno. Chodzi mi o umęczone dzieci. Chodzi mi o archaiczność programu, o obłęd systemu! Czy ktoś mi zaprzeczy? Proszę otworzyć oczy! Nie widać? To będzie widać!
Drodzy rodzice – jak będziecie musieli się zarzynać, aby wyegzekwować podstawy, które nam się po prostu należą. O których nie można powiedzieć, że gest, prezent, łaska to obowiązek państwa. Z naszych podatków. Czy starczy Wam waszych zasobów finansowych na uzupełnienie tego systemu? Czyli właśnie na dobrą edukację, na utrzymanie, na wymagania współczesnego świata…?
Nie chodzi też tylko o samą deformę czy system rekrutacji do szkół średnich w czasie kumulacji roczników. To i tak wszyscy przegraliśmy. Chodzi mi o złamanie ludzi, którzy powinni być szanowani i docenieni. Kształtują, wychowują czy choćby edukują nasze dzieci. Powinni być dumni ze swojej profesji, zmotywowani, uśmiechnięci.
Rodzice, dlaczego w innych sytuacjach potraficie wymagać, domagać się swego – a teraz co,
cisza! Dziękujemy za kwiatki i czekoladki. Nie trzeba!
Widziałam w TV, jak na zakończeniu roku pan Morawiecki mówił do dzieci „o prawdzie”. Kto – o czym…?
Nauczycielskie dzieci pewnie spędzą wakacje u krewnych, bo nie będzie ich stać na atrakcyjne wyjazdy. Nauczyciele „złapią” dorywcze zajęcia, by zarobić na czynsz, dentystę i oczywiste potrzeby, na które każdy pracujący człowiek po prostu powinien mieć środki.
Tydzień temu mąż nauczyciel był na spotkaniu pożegnalnym koleżanek z pracy. W dniu zakończenia roku większość nauczycieli w jego szkole ubrana była na czarno. Gardło mi się zacisnęło, kiedy to zobaczyłam. Ciekawa jestem, czy wśród rodziców był podobny odbiór.
W szkole córki na pożegnaniu ósmych klas było „normalnie”. A ja miałam ochotę wystąpić między formalnymi wypowiedziami naszych Pań Dyrektor. Złamać konwencję, obudzić szczególnie tych zadowolonych z siebie rodziców. Odpuściłam, choć stać mnie na taką odwagę. Jestem już tym
podwójnie zmęczona.
---
Piszcie: listy@wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Bo Polska to kraj paradoksów.
Emeryci głosują na PiS bo zostali przekupieni jałmużną 888 zł, a potem czekają 3 lata do specjalisty, który ich przyjmie będąc na dyżurze od 3 dni non stop.
Rodzice głosują na podłą zmianę która zniszczyła polską oświatę (wiem co piszę), bo dostają 500+ które będą spłacać ich dzieci.
A wszyscy dotują kościół, którzy od tysiąca lat pasożytuje na Polsce. To jest nieprawdopodobne, że jest więcej godzin religii niż biologii, chemii, fizyki, geografii czy informatyki. I wszyscy się z tym zgadzają że potem trzeba ze wszystkiego brać korepetycje, no bo trzeba się uczyć jakiś bzdur o stajence, osiołku i pasterzach.
To jest mściwość na liberałach, którzy stworzyli szkole, odnoszącą sukcesy w nowoczesnym nauczaniu. Początkowo było trudno w gimnazjach. Z czasem osiągnęły one niezły dorobek, kształtując twórcza i kreatywna młodzież.
Niestety ten kraj napędzają niskie, podłe instynkty: zawiść, zazdrość, zemsta itp.!
Tak. Jako naród nic nigdy nie osiągniemy. Rządy jedynie słusznej partii są równie szkodliwe, jak zabory.
Liceum. Do zadania o procentach wplotłem Judasza Iskariotę. Nikt w klasie nie kojarzył tej postaci. Ile lat chodzili na religię?
Suweren chce kościołów, różańca, litanii, by mógł się przygotować na wizytę u pambuka.
Będzie rozczarowany, jak wyląduje w piekle.
Spojrzcie jeszcze na to zdjecie: czy widzieliscie lepszy portret czlowieka do szpiku kosci falszywego?
z zegarkiem za 50 tys i miną wyrachowanego hipokryty
Obserwuję to środowisko z bliska (ale całe szczęście nie od wewnątrz). Tam coś tąpnęło. Ludzie już nie są nawet wkuwrieni, bo zdrowy wkuwr to coś pozytywnego. Oni przestali wierzyć w cokolwiek. Porzucili nadzieję, ostatecznie dotarło do nich, że przegrali i niczego już nie ugrają. Zaczynają mentalnie przygotowywać się do opuszczenia okrętu o nazwie "edukacja", ale oczywiście nie nastąpi to od razu. Nastąpi to w momencie, gdy im będize to odpowiadać materialnie i logistycznie. Decyzja już jest, teraz czekanie na moment.
"I właśnie dlatego o tym piszę, bo MI nadal nie jest wszystko jedno. Chodzi MI o umęczone dzieci." - to nie tak!
MNIE nadal nie jest wszystko jedno.
On podał MI rękę.
Proszę zgadnąć dlaczego...