Franciszek Smuda w piłce przeszedł wszystko, poświęcił jej większość życia. Z polskimi klubami osiągał wielkie sukcesy, z reprezentacją Polski poniósł klęskę w najważniejszym dla niej turnieju.

Pięć razy w Widzewie, trzy razy w Wiśle Kraków, a także w 17 innych klubach w Niemczech, Turcji, Polsce i na Cyprze - Smuda nie bał się pracy nigdzie, od IV do I ligi. Trzy razy sięgał po mistrzostwo Polski (dwa razy z Widzewem, raz z Wisłą), ale zaliczał też spadki. W 2005 r. poprowadził Odrę Wodzisław do zwycięskich baraży z Widzewem o pozostanie w ekstraklasie. Odra była jego pierwszym poważnym klubem, Widzem - klubem jego życia.

Franciszek Smuda, trener obieżyświat

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Aleksandra Sobczak poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    Takie miał sukcesy, jak cała polska piłka. Mistrzostwa z Widzewem kupione. Popytajcie Mandziejewicza. W Lidze Mistrzów też doszedł do półfinału, Dembiński z Majakiem hattricki strzelali Realowi.
    już oceniałe(a)ś
    0
    3
    Dziwni ci ludzie w tym kraju, po śmierci uznaje się ich dopiero za dobrych ludzi! Spoczywaj w spokoju.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    R.I.P.
    już oceniałe(a)ś
    3
    0
    [*]
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Sprowadzanie Smudy do prawdziwka i naturszczyka jest niesprawiedliwe. Byl znakomitym piłkarzem, jako trener miał wybitne lata z Widzewem i bardzo dobre z Wisłą.

    Nie poszło w Legii i reprezentacji, ale te niejednego spaliły. Taki zawód, że masz jedną wybitną dekadę i kilka pozostałych na granicy przeciętności.

    Pod kilkoma względami niespełniony, jak w swojej nieodwzajemnionej sympatii do niemieckiej piłki. Kochany albo nierozumiany, ale wrogów, z tego co wiem, nie miał.

    Świat się zmieniał, futbol się zmieniał, a Trener Smuda był sobą, na dobre i na złe. To nie jest mało.
    @abanazar
    Kiedy grał w Legii na trybunach trochę ironicznie porównywano go do Beckenbauera.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    @Wykluczony61
    Pamiętam :) Wyobrażam sobie, że po tamtej stronie zdążył już z tym drugim Franzem parę zdań zamienić :)
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Trenerem był nie z tej epoki (aczkolwiek miał swoje sukcesy!), natomiast zawsze wydawał się być równym gościem i dobrym człowiekiem. R.I.P.
    już oceniałe(a)ś
    12
    1
    Taki trochę przypadkowy koleś. Raczej piłkarze się z niego śmiali niż szanowali.
    już oceniałe(a)ś
    2
    26
    To był uczciwy czlowiek ktory baardzo kochał futbol.
    już oceniałe(a)ś
    29
    2