Podobieństw jest kilka, ale jest też bardzo wiele różnic. Dziewięć lat temu Stadion Narodowy w Warszawie przeżył wstrząs radości po historycznym zwycięstwie polskich piłkarzy nad Niemcami. To było w eliminacjach Euro 2016, niespełna trzy miesiące wcześniej zespół Joachima Loewa przywiózł z Brazylii tytuł mistrza świata, okraszony półfinałowym triumfem nad gospodarzami 7:1. Co do wielkości tamtej drużyny nikt nie mógł mieć cienia wątpliwości.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Wczoraj było inaczej.
Wystawili, może nie drugą drużynę, ale taką na półtora, w końcu mecz był o pietruszkę, testowy, to testowali. Owszem, i jedno i drugie zwycięstwo cieszy i zostaje zapisane wśród dwóch na dwadzieścia meczów.
Wyniki Flicka są ostatnio słabe (3:3 z Ukrainą, ale też mecz o nic) ale go nie wyrzucą, bo poczekają jak będzie w meczach o punkty. W razie czego zdążą go zmienić przed mistrzostwami za rok w Niemczech, gdzie Niemcy na pewno będą wśród głównych faworytów.
Polska? Na razie nie mamy drużyny. Poza bramkarzem nie widziałem wczoraj jasnych punktów.
Nie jestem pewien. Czy Lewandowski grał?
A mogłeś urodzić się kobietą gdyby ....
A jeśli wygrała to znaczy ,że jest lepsza. Nie chodzi nawet o to ,że jest lepsza w ogóle ,ale lepsza w ten wieczór w Warszawie. Czyli wniosek powinien być taki ,że polska piłka nożna wielką jest.
Ale jak jest jak nie jest?
Niemcy nie wyszli z grupy MŚ.
Niemcy popełnili kardynalny błąd i zapłacili za to,nie skopiowali taktycznej zagrywki Lewandowskiego z meczu Polaków z Argentyną, polegającą na nachalnym chodzeniu za Messim prosząc go o zaprzestanie zdobywania bramek, które decydowały o wyjśćiu z grupy Polaków.
Czyli już wiadomo, że katolicki Santos do nas pasuje, bo umie czynić cuda
(razem ze św Wojciechem w bramce, patronem Polski)
No dobra, cud zatem jest
Teraz czekamy na jakiś futbol :)