Po Turnieju Czterech Skoczni i dwóch konkursach w Zakopanem pucharowa karawana przeniosła się do Japonii, gdzie ostatnie zawody PŚ odbyły się jeszcze przed pandemią - trzy lata temu. I być może ta długa przerwa spowodowała, że od skoków odwykli kibice. Choć piątkowe zawody odbywały się w popołudnie czasu japońskiego, na skoczni położonej w dwumilionowej metropolii Sapporo oglądała je garstka widzów. Kontrast był uderzający - jeszcze w niedzielę 15-tysięczny tłum oglądał konkurs na Wielkiej Krokwi, teraz może setka kibiców przyszła na skocznię Okurayama. Pytania o to, dla kogo w takim razie pół setki skoczków i prawie drugie tyle trenerów, serwismenów czy fizjoterapeutów leci na drugi koniec świata, nasuwają się same. I czy na pewno nie da się popularności dyscypliny budować inaczej niż uciążliwymi dla portfela i środowiska dalekimi podróżami. A to nie ostatnia taka wycieczka - w tym sezonie skoki wracają do Ameryki, w kalendarzu są konkursy w Lake Placid.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Czy z takich zwrotów rodzi się potem hejt? Polacy i bez podpowiedzi są stękaczami pospolitymi.