Wspominał kiedyś Kamil Stoch, ile błędów popełniał podczas najlepszych dla siebie igrzysk w Soczi. Drugi skok w konkursie na dużej skoczni był wręcz nieudany, ale i tak pozwolił mu stanąć na najwyższym stopniu podium. Polak przywiózł z Rosji dwa złote medale z poczuciem, że jego rywale byli w przeciętnej dyspozycji. Najgroźniejszy w zawodach na dużej skoczni okazał się 41-letni Japończyk Noriaki Kasai. Stoch wygrał z nim o 1,3 pkt.
Cztery lata później w Pjongczangu poziom rywalizacji olimpijskiej był już o niebo wyższy. Skoki Stocha musiały otrzeć się o perfekcję, by obronił tytuł na dużym obiekcie. Polak przyznał, że ten medal kosztował go znacznie więcej wysiłku. Nie tylko jego, wszystkich ludzi, którzy pracowali na złoto. Z wdzięczności skoczek z Zębu rozdał całą premię trenerom i ludziom ze sztabu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
to jak szydełkowanie kłonicą...po co???
Jak to nie ma.
A Hula, który hula po buli ?
Dlaczego tak nad nim sie znęcają, wożąc go na zawody.
Chłopak ma juz swoje lata, powinien raczej młodzików szkolić, a nie spadać na bulę i rozdrabniać to co osiągnął.
Z boomboxa....
Akurat obniżenie rozbiegu zwiększało szansę Dawida.