24-letni Jakub Wolny zaczął Turniej Czterech Skoczni od skoku na jednej narcie. Jakimś cudem wylądował, uświadamiając sobie zarazem, że wiązaniami nart trzeba się bawić ostrożnie.

- To było takie trochę niebezpieczne - mówił były mistrz świata juniorów już po kwalifikacjach, w których skoczył najdalej z Polaków - 135 metrów. Opowiadał oczywiście o swoim skoku z pierwszej serii próbnej - w niej zajął przedostatnie, 70. miejsce (93,5 m).

- Od razu po wyjściu z progu strzeliła mocno narta. Odpięła mi się "kostka" z tyłu i poleciałem na samym zabezpieczeniu. Nad nartą nie miałem żadnej kontroli. Było ciekawie - tłumaczył zaskakująco spokojny Wolny. - Niedawno w Klingenthal stało mi się to samo, ale wtedy przy lądowaniu. Przyznaję, że to ja chciałem, by montować wiązania w ten sposób. Wydawało mi się, że tak będzie lepiej. Już wiem, że takich wiązań wcale nie chcę.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Dyskwalifikację trudno nazwać szczęściem na desce nawet modlitwa nie pomogła bo proboszcz kazał choć większość na pewno jest wierzący.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Klątwa maliniaka działa od nie udanego konkursu indywidualnego w Wiśle
    już oceniałe(a)ś
    2
    0