Deontay Wilder wyjdzie dziś na ring w Nowym Jorku, by powalić jedynego pięściarza, który wytrzymał z nim do ostatniego gongu. Później chce udowodnić, że jest najlepszym zawodnikiem kategorii ciężkiej. Jego rywal Bermane Stiverne ma tylko zszokować świat.

– W przyszłym roku musi dojść do walki z Wilderem – krzyczał tydzień temu promotor Eddie Hearn, gdy Anthony Joshua pokonał Carlosa Takama i obronił pasy mistrza federacji WBA i IBF. Brytyjczyk obijał rywala przez dziesięć rund, rozwalił mu oba łuki brwiowe, ale mimo zdecydowanego prowadzenia na punkty nie zdołał go przewrócić. Walkę przerwał sędzia i choć urodzony w Kamerunie Francuz był zalany krwią, trochę się pospieszył, bo Takam wciąż mocno stał na nogach. Liczył, że zwycięstwo da mu jeden cios.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze