Polscy piłkarze zagrają dziś w eliminacjach mundialu z prawdopodobnie najsłabszą reprezentacją Danii w ostatnim ćwierćwieczu. Nie znaczy to, że będzie łatwo, nie znaczy nawet, że drużyna Adama Nawałki będzie faworytem. Ale znaczy, że wygrana nie jest zadaniem ponad jej możliwości.

Było ich dwóch, mieli po siedem-osiem lat. Kiedy zobaczyli z okien miejskiego autobusu autokar wiozący polskich piłkarzy na ostatni trening przed piątkowym meczem z Danią, wykrzyczeli nazwisko Roberta Lewandowskiego i rzucili się na szybę. Kapitana reprezentacji nie zobaczyli, pomachał im tylko Artur Jędrzejczyk.

Tych dwóch młodych Duńczyków, których spotkałem w czwartek w Kopenhadze, wszystko, co najlepsze w duńskim futbolu, ominęło. Podobnie jest z Parken Stadium, na którym odbędzie się piątkowy mecz. Otwarty w 1992 r. obiekt nie może pamiętać legendarnego Duńskiego Dynamitu zeachwycającego kibiców w latach 80. Zespół Richarda Mollera Nilsena też rodził się gdzie indziej – eliminacje Euro 92 zaczynał jeszcze na starym Idrottsparken. W ostatnim meczu na wysłużonym, pobudowanym jeszcze przed I wojną stadionie przegrał z Jugosławią, w praktyce tracąc szanse na pierwsze miejsce w grupie. Reszta jest historią: po wybuchu wojny na Bałkanach UEFA wykluczyła Jugosławię, a zastępująca ją Dania zdobyła mistrzostwo Europy.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Oby tylko nie było jak z siatkarzami. Wiele hałasu w prasie, jacy to jesteśmy wspaniali a potem Polska odpadła.
    już oceniałe(a)ś
    1
    1