Ostatnia Kryształowa Kula Adama Małysza zaczynała nową erę w skokach - austriacką. Pierwsza Kryształowa Kula Kamila Stocha tę erę zamknęła. Teraz Polska i Niemcy?

Deszcz padał na paradzie Stocha w Planicy, ale czego innego można się było po tym sezonie spodziewać?

Zaczęło się wiatrem w Klingenthal, od ciągnącego się w nieskończoność konkursu. Od protestu i zejścia ze skoczni Andersa Bardala i Gregora Schlierenzauera, bohaterów dwóch poprzednich pucharowych sezonów. Od koszulki lidera w polskich rękach po zwycięstwie Krzysztofa Bieguna. Skończyło się cztery miesiące później w deszczu w Planicy - drugim miejscem Polaków w drużynówce, zwycięstwem Petera Prevca, czwartym miejscem prowadzącego po pierwszej serii Stocha, koszulką lidera i Kryształową Kulą. W międzyczasie było dziewięć polskich zwycięstw w PŚ i na igrzyskach - osiem Kamila i jedno Jana Ziobry, mnóstwo wzruszeń i tyle problemów z pogodą, że spokój, który panował w Soczi, wydaje się cudem. Również w niedzielę w decydujących momentach finału szybko zmieniał się wiatr. Prevc zapewnił sobie zwycięstwo, bijąc rekord skoczni ustanowiony dzień wcześniej w drużynówce przez Piotra Żyłę (141 m; Słoweniec skoczył 142), Kamil trafił na słabsze warunki i nie obronił miejsca na podium. - Znowu czwarte, niestety - mówił po konkursie; w piątkowym też był czwarty. Ale do czasu dekoracji niedosyt minął. Stoch stanął na podium ze specjalnie przygotowaną parą nart - były na niej i kula, i polska flaga, i napis, że to sprzęt zwycięzcy klasyfikacji generalnej.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze