"To było, k..., żenujące. Przepraszam wszystkich, którzy wysiedzieli na tym meczu do końca" - napisał po angielsku na Facebooku Wojciech Szczęsny po porażce 1:5 z Liverpoolem. Niegroźna wpadka czy początek końca marzeń Arsenalu o tytule?

Żeby odpowiedzieć, musimy spróbować wyjaśnić, co się stało. Arsenal nie pierwszy raz dostał łupnia na wyjeździe od zespołu z czołówki, dwa miesiące temu uległ City w Manchesterze 3:6. Możemy więc się zastanawiać, czy słabością londyńczyków nie są szlagiery rozgrywane poza Emirates Stadium.

Klęskę moglibyśmy też tłumaczyć ułomnością zdiagnozowaną w Arsenalu lata temu - to drużyna, która nie potrafi bronić przy rzutach rożnych i wolnych. W tym sezonie straciła w ten sposób aż 43 proc. ligowych goli, a jakby tego było mało, nikt w lidze angielskiej nie zdobył więcej bramek po stałych fragmentach gry niż Liverpool. W sobotę ekipa z Anfield dzięki wrzutkom z rzutów rożnych i wolnych wyszła na prowadzenie 2:0.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Małgorzata Bujara poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze