Gdy premier David Cameron ściął sobie roczne zarobki do 142,5 tys. funtów, okazało się, że ponad 9 tys. ludzi z budżetówce - w tym 362 pracowników samorządu i 17 nauczycieli - zarabia lepiej od niego.
Jak bardzo lubimy zaglądać oficjelom do kieszeni, pokazała lawina informacji o zarobkach Donalda Tuska, gdy okazało się, że będzie szefem Rady Europejskiej. Polscy dziennikarze podkreślali wówczas, że będzie dostawał mniej więcej tyle co Barack Obama. Pensja szefa rady to 300 tys. euro rocznie, gospodarza Białego Domu - 400 tys. dol. (wszystkie sumy brutto).
W Brukseli w ogóle zarabia się nieźle. Europoseł dostaje 96 tys. euro rocznie. Do tego pieniądze na biuro, zwrot kosztów podróży i 306 euro diety za każdy dzień pracy. Żeby dostać dietę, wystarczy tylko podpisać listę. Niektórym zdarza się wpaść do gmachu parlamentu tylko po to. Szybki podpis i pędem na lotnisko. Według VoteWatchEurope, która analizuje głosowania w PE, specjalistami w takim pozorowaniu aktywności byli m.in. europosłowie niegdyś PiS, a potem Solidarnej Polski - Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski. Reporterzy TVN 24 przyłapali też Marka Migalskiego (Polska Razem), Pawła Kowala (PR), Jacka Protasiewicza (PO), Bogusława Sonika (PO) i Marka Siwca (Twój Ruch).
***
Na zeszłorocznej liście najbogatszych burmistrzów świata pierwszy był ówczesny guberator Tokio Naoki Inose, który otrzymywał 238 tys. dol. rocznie. Niewiele mniej zarabiali Boris Johnson w Londynie (234 tys.), Eric Garcetti w Los Angeles (232 tys.), Jussi Pajunen w Helsinkach (229 tys.) i Bill de Blasio w Nowym Jorku (225 tys.).
Zarobki parlamentarzystów z całej UE porównał dwa lata temu "Business Insider". Brytyjczycy znaleźli się na ósmym miejscu, Francuzi na szóstym. Polscy posłowie z przeciętną pensją podstawową w wysokości 33 tys. dol. rocznie zajęli dopiero 20. miejsce., tuż na Hiszpanami i Estończykami. W zestawieniu wygrali deputowani z pogrążonych w kryzysie Włoch, którzy mogą liczyć na 175 tys. dolarów rocznie.
Jutro prezentujemy drugą część setki dobrze zarabiających polskich polityków i samorządowców. Pierwsza siódemka nie zaskakuje - najpierw "europejczycy" potem prezydent, premier i marszałkowie obu izb parlamentu. Dalej jest ciekawiej...Czytaj jutro w "Wyborczej"