Aby wprowadzić do filmu świetną scenę płaczu, trzeba wykazać się kunsztem i empatią.

Jeszcze przed pociąganiem nosem, przed gwałtownymi haustami powietrza i łykaną z trudem śliną – innymi słowy, przed którymkolwiek z typowych odgłosów towarzyszących płaczowi – słyszysz stłumione pacnięcia dziecięcych łez spadających na koszulkę.

Scena pojawia się mniej więcej w trzech czwartych nominowanego do Oscara dramatu „Blisko" (obecnie w kinach) w reżyserii 31-letniego Belga Lukasa Dhonta, opowiadającego o przyjaźni między dwoma dorastającymi chłopcami, Léo (w tej roli Eden Dambrine) oraz Rémim (Gustav De Waele), która zawala się pod własnym ciężarem emocjonalnym.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    Trochę dziwne to zdjęcie na głównej w pierwszych milisekundach.
    już oceniałe(a)ś
    7
    1
    w sumie to nie wiem , PO CO ten artykuł?
    o co autorowi chodziło ?
    odczarować magię kina ? Tego chciał ?
    PO CO ?
    @mini1448718261851konto

    Sprzedać należy wszystko: film, ścinki z kosza montażysty, obrazki z 'making of', anegdotki, wywiady z makijażystkami, plastykowe breloczki w kształcie bohaterów, reportaże z procesu o niezapłacone honoraria, doniesienia z łóżka reżysera i przepisy na potrawy, które jedzono na ekranie. Nic nie może się zmarnować. Wszystko pracuje na oglądalność.

    Ciekawe, że te opowieści o 'tworzeniu nastroju na planie' i 'pracy nad subtelnym wydobywaniem emocji', 'otwieraniu się' itd. brzmią przedziwnie nieprofesjonalnie. Całkiem, jakby aktorzy musieli być smutni, żeby zagrać smutek, a wściekli, żeby zagrać złość. To co oni umieją?
    już oceniałe(a)ś
    0
    1