Body horror to kino grozy, w którym kluczową rolę odgrywają deformacja i okaleczenia ciała. Przykłady? "Wściekłość" i "Mucha" mistrza gatunku Davida Cronenberga, seria "Hellraiser" Clive'a Barkera, "Inwazja porywaczy ciał". Fińskie "Pisklę" wpisuje się w tradycję tego nurtu i podobnie jak wymienione powyżej tytuły wykorzystuje ciało do opowiedzenia mocnej historii psychologicznej.
Główną bohaterką jest dorastająca Tinja. Pozornie prowadzi życie księżniczki: ma sypialnię godną królewskiej córki, kochającą matkę, roześmianego ojca i rezolutnego młodszego brata. Uwielbia gimnastykę i właśnie przygotowuje się do zawodów. Problem w tym, że to wszystko to kłamstwo. Matka interesuje się nią tylko, kiedy chce wrzucić kolejny przesłodzony film na Instagrama, ojciec jest bierny i sterroryzowany przez żonę, a brat kipi z zawiści, bo Tinja skupia na sobie całą uwagę rodziców.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Jedynie ta "Inwazja porywaczy ciał" mi nie bardzo pasuje do listy horrorów cielesnych - tam nie było obrzydliwości, ani deformacji. Przynajmniej w dwóch pierwszych adaptacjach.