Mało kto potrafi spojrzeć na relacje trzydziestoparolatków z takim zrozumieniem jak Jacques Audiard. Jego filmowi "Paryż, 13. dzielnica" rytm nadają frustracje, lęki i pożądanie.

Kamera krąży ponad osiedlem Les Olympiades. Zaglądamy przez okna do kolejnych mieszkań. W jednym z nich naga Émilie (Lucie Zhang) śpiewa do mikrofonu jakąś piosenkę po mandaryńsku. – Chcesz jogurt? – woła z kuchni Camille (Makita Samba), burząc melancholijny nastrój. Zostali współlokatorami, a właściwie sekskumplami. Na krótko, bo jedno nie dotrzyma umowy i się zakocha.

„Paryż, 13. dzielnica" to świetna, bezpretensjonalna love story, trochę w duchu wczesnych filmów Jeana-Luca Godarda. Jacques Audiard przedstawia mozaikę losów trójki pogubionych kochanków w nowofalowych odcieniach – i nie chodzi wyłącznie o czarno-biały filtr. Trójki, bo jest jeszcze Nora. Uciekła z Bordeaux z nadzieją na nowy start, wróciła po latach na prawo. Kiedy na imprezie zostaje wzięta za Amber Sweet, gwiazdę sekskamerki, koledzy ze studiów zamienią jej życie w koszmar. Ale Nora nie może przestać myśleć o tej dziewczynie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Chyba jednak pozostanę przy oryginalnej XIII dzielnicy, tej z 2004.
    już oceniałe(a)ś
    4
    0