Udawał wpływowe kobiety Hollywood, w czym pomogły mu modulacja głosu i mistrzowskie naśladowanie akcentów. Oszukiwał, naciągał i mamił. Wykorzystywał tych, którzy marzyli o hollywoodzkiej sławie. Teraz wpadł i na jaw wychodzą kolejne, nieprawdopodobne szwindle największego oszusta w historii Hollywood.

"Coś takiego nie zdarza się często".

Taka myśl przyszła do głowy pewnemu młodemu, czekającemu na wielką szansę fotografowi, gdy w 2017 r. znalazł w swojej skrzynce mailowej wiadomość od Amy Pascal, wówczas grubej ryby w wytwórni Sony Pictures, dziś producentki filmowej z kasowymi hitami na koncie. Pytała, czy nie chciałby pojechać do Indonezji, zaangażować się w ekscytujący projekt. Następnego dnia zadzwoniła, by porozmawiać o szczegółach.

Chwaliła jego zdjęcia, powoływała się na wspólnych znajomych. W Indonezji miał fotografować lokacje filmowe, polecieć tam na własny koszt i pokrywać wszystkie wydatki, które potem Pascal miała mu zwrócić. Niedługo potem był już w samolocie do Dżakarty. Nie pomylił się tylko w jednym: "Coś takiego nie zdarza się często". 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    No dobrze, lecieli do Indonezji, płacili za siebie, ale za co i ile płacili jemu? ??
    już oceniałe(a)ś
    14
    0
    Trzeba przeczytać artykuł w Vanity Fair, żeby dowiedzieć się konkretnie, o co chodziło oszustowi - czyli jak zarabiał na oszustwie.

    Otóż wedle Vanity Fair:

    "Ofiary oszustwa zeznały, że przekazywały setki dolarów dziennie na "kierowcę" i „opłaty za jazdę”, rzekome „pozwolenia na zdjęcia”, „opłaty za zmianę rezerwacji” lub inne tak zwane "niezbędne rzeczy". Według indonezyjskiego detektywa oszust miał co najmniej dwóch wspólników w Dżakarcie, którzy pobierali owe opłaty. Na podstawie informacji uzyskanych od ofiar można oszacować, że oszust wyłudził średnio co najmniej kilka tysięcy dolarów na czysto od każdej ofiary (nie licząc prowizji dla swoich pośredników). Niektórzy dali się oszukać nawet kilka razy."
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    W jaki sposób oszust uzyskiwał korzyść z tego, że nabrani przepuszczali gdzieś pieniądze?
    Oni się spłukali ale co to dało temu cwaniakowi tysiąclecia?
    @Yonomano
    Zajrzałem do źródła. Okazuje się, że oszust aranżował korzystanie przez ofiar głównie z usług transportowych, translatorskich i innych świadczonych za super-wygórowane ceny przez współpracujących z nim indonezyjskich ko-oszustów. Sam również prezentował się fizycznie naciąganym w wielu rolach więc brał od nich kasę bezpośrednio.
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    @Yonomano
    Przy Szumowskim to mały dupek i detalista.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    "Sposób działania miał dopracowany: ofiary wysyłał do Indonezji, gdzie płaciły za wszystko, przekonane, że zwróci im pieniądze, a potem znikał". Jaki to ma sens? Ktoś to czytał przed publikacją?
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Nie rozumiem, co oszust miał z tego, że ktoś sobie poleciał do Indonezji?
    @bubu2016
    Frajdę
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Temat ciekawy ale opis bełkot
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    bardzo źle napisane.
    na czym właściwie polegało oszustwo???
    gmibaza..
    (sorki..)
    już oceniałe(a)ś
    0
    0