"Coś takiego nie zdarza się często".
Taka myśl przyszła do głowy pewnemu młodemu, czekającemu na wielką szansę fotografowi, gdy w 2017 r. znalazł w swojej skrzynce mailowej wiadomość od Amy Pascal, wówczas grubej ryby w wytwórni Sony Pictures, dziś producentki filmowej z kasowymi hitami na koncie. Pytała, czy nie chciałby pojechać do Indonezji, zaangażować się w ekscytujący projekt. Następnego dnia zadzwoniła, by porozmawiać o szczegółach.
Chwaliła jego zdjęcia, powoływała się na wspólnych znajomych. W Indonezji miał fotografować lokacje filmowe, polecieć tam na własny koszt i pokrywać wszystkie wydatki, które potem Pascal miała mu zwrócić. Niedługo potem był już w samolocie do Dżakarty. Nie pomylił się tylko w jednym: "Coś takiego nie zdarza się często".
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Otóż wedle Vanity Fair:
"Ofiary oszustwa zeznały, że przekazywały setki dolarów dziennie na "kierowcę" i „opłaty za jazdę”, rzekome „pozwolenia na zdjęcia”, „opłaty za zmianę rezerwacji” lub inne tak zwane "niezbędne rzeczy". Według indonezyjskiego detektywa oszust miał co najmniej dwóch wspólników w Dżakarcie, którzy pobierali owe opłaty. Na podstawie informacji uzyskanych od ofiar można oszacować, że oszust wyłudził średnio co najmniej kilka tysięcy dolarów na czysto od każdej ofiary (nie licząc prowizji dla swoich pośredników). Niektórzy dali się oszukać nawet kilka razy."
Oni się spłukali ale co to dało temu cwaniakowi tysiąclecia?
Zajrzałem do źródła. Okazuje się, że oszust aranżował korzystanie przez ofiar głównie z usług transportowych, translatorskich i innych świadczonych za super-wygórowane ceny przez współpracujących z nim indonezyjskich ko-oszustów. Sam również prezentował się fizycznie naciąganym w wielu rolach więc brał od nich kasę bezpośrednio.
Przy Szumowskim to mały dupek i detalista.
Frajdę
na czym właściwie polegało oszustwo???
gmibaza..
(sorki..)