Zgodny werdykt jury najlepszej od lat edycji festiwalu w Wenecji. Złotego Lwa otrzymała piękna "Roma" Alfonso Cuaróna. Reżyserzy większości filmów przemówili w imieniu ludzi, których głos normalnie nie byłby słyszany.

Nieczęsto się zdarza, by na festiwalu krytycy, widzowie i jury byli tak zgodni. Dziennikarze przyjęli werdykt owacją, a Guillermo del Toro, przewodniczący gremium oceniającego filmy konkursu głównego, zdradził kulisy decyzji: – Podjęliśmy ją w anonimowym głosowaniu jednogłośnie: dziewięć do zera.

W czasach gdy publiczną debatą rządzi krzyk, na Lido zwyciężył film skromny, cichy, delikatny. Ale szacunek do ludzi i subtelność, z jaką Alfonso Cuarón pokazuje uczucia, nie odbierają „Romie” wyrazistości. Reżyser wrócił do wspomnień ze swojego dzieciństwa, kiedy gosposia w rodzinnym domu, jak sam mówi, stała się jego „drugą matką”. Po latach odkrył, jak mało tak naprawdę o niej wiedział. Wrócił więc do lat 70., do ludzi i miejsc swojego dorastania. Ale również do społeczno-politycznej rzeczywistości Meksyku.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze