Paweł T. Felis daje filmowi, który w piątek wejdzie do kin, aż pięć gwiazdek. Znakomity, mimo komediowej formuły porażający gorzki film Woody'ego Allena, a zarazem kapitalna wariacja na temat "Tramwaju zwanego pożądaniem".

Nawet kiedy jest już kompletnie spłukana, z Nowego Jorku do San Francisco leci pierwszą klasą. Nawet gdy musi prosić siostrę o darmowy kąt do mieszkania, nie zapomina o walizkach Luis Vuittona wypchanych ciuchami od najsłynniejszych projektantów. Nawet jeśli pojawia się szansa na nowy związek z wielce obiecującym politykiem, wciąż wraca do opowieści o byłym mężu i piosenki "Blue Moon", przy której kiedyś się poznali. Taki sens ma również, zdaje się, dwutorowa narracja: od współczesności, w której bohaterka radzi sobie kiepsko, Allen co chwilę zanurza się w przeszłość, sięga po retrospekcje nie tylko po to, by widz poznał przeszłość bohaterki, ale głównie po to, żeby wyostrzyć jej nostalgiczny, nieustannie rozpamiętujący przeszłość rys.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze