Pod koniec kwietnia premier Mateusz Morawiecki informował, że Polska dostarczyła Ukrainie sprzęt wojskowy o wartości około 7 mld zł. Te dane są już mocno nieaktualne - od tego czasu wysłaliśmy Ukraińcom m.in. najnowocześniejsze polskie armatohaubice Krab. Ukraińcom przydaje się niemal każda broń, korzystają także z polskich czołgów T-72 (które błyskawicznie zmodyfikowali), karabinków Grot czy nawet archaicznych granatników Komar, które od lat zalegały w polskich magazynach. Pokazujemy, jaka polska broń pomaga w walce Ukrainy z rosyjską agresją.
REKLAMA
Jacek Faras
1 z 11
Krab. Najnowocześniejsza polska armatohaubica
Kilka dni temu Polskie Radio podało informację, że przekazaliśmy Ukrainie (prawdopodobnie nieodpłatnie) 18 najnowocześniejszych polskich armatohaubic Krab. Do ich obsługi przeszkolono wcześniej 100 ukraińskich żołnierzy.
Zdaniem ukraińskich mediów zajmujących się militariami ekspolskie kraby są już na wyposażeniu ukraińskiej 26. Brygady Artylerii.
#Russia#Ukraine ????????: A quite noteable photo of a 155mm "AHS Krab" self-propelled howitzer (SPH). ~18 units were recently donated by #Poland ???? #Ukrainian "26th Artillery Brigade".
The SPH is also armed with a WKM-B Machine gun (chambered in .50 BMG) as a second armament. pic.twitter.com/eTsA0Dj5Ho
W sobotę zaś (4.06) ukraińscy żołnierze dzielili się w mediach wrażeniami z wykorzystania polskich krabów. Bardzo je chwalili i przyznali, że "strzelali z nich trochę intensywniej, niż przewiduje instrukcja. Tak ze dwa razy intensywniej".
Wcześniej Dziennik.pl poinformował, że po przekazaniu 18 krabów Polska podpisała kontrakt na sprzedaż Ukrainie około 50 armatohaubic 155 m Krab. To największy w ostatnim czasie - wart około 3 mld złotych - kontrakt eksportowy polskiego przemysłu obronnego, a Ukraina będzie pierwszym zagranicznym odbiorcą krabów.
Krab - najnowocześniejsza armatohaubica w polskiej armii
Kraby to produkt Huty Stalowa Wola - części Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Są produkowane na licencjach: koreańskiej (podwozie opracowane pierwotnie w Polsce pękało, więc zdecydowano się zaadaptować koreańskie) i brytyjskiej (wieża z armatohaubicy AS-90 brytyjskiego Vickersa). Lufy były początkowo produkowana we Francji, następnie w Niemczech, obecnie powstają już w Stalowej Woli.
Armatohaubica strzela amunicją 155 mm (kaliber NATO), co jest niezwykle ważne w kontekście dostarczania amunicji Ukrainie. Bo w państwach jej pomagającym wyczerpują się już zapasy amunicji kalibrów postradzieckich (152 mm i 122 mm), a amunicję 155 mm kraje NATO mogą dostarczać (i produkować) na bieżąco.
Ważna jest tu także doniosłość armatohaubic kalibru 155 mm. Takie jak krab (z lufą długości 52 kalibrów) mogą razić cele na odległość około 40 km (specjalną amunicją z gazogeneratorem, zwykłą można razić cele odległe do 32 km). Działo wyposażone jest w systemy elektroniczne WB Electronics - w tym nowoczesny polski system zarządzania walką TOPAZ.
Szybkostrzelność krabów przy strzelaniu serią wynosi 3 strzały na 10 sekund, ogniem intensywnym - 6 strzałów na minutę (możliwa do utrzymania przez 3 minuty), natomiast szybkostrzelność praktyczna to 2 strzały na minutę. Czas przejścia z pozycji marszowej w bojową oraz opuszczenia stanowiska po oddaniu strzału to zaledwie 30 sekund, co zwiększa ochronę kraba przed ogniem kontrbateryjnym (ogniem artylerii przeciwnika, który namierzył nasze pozycje).
Dla polskiej armii wyprodukowano już około 80 armatohaubic Krab (najprawdopodobniej to z tej puli 18 sztuk oddano Ukrainie). Kontrakt z HSW przewiduje dostawę dla polskiej armii 122 krabów (120 plus 2 do szkolenia). Prawdopodobnie zostanie zwiększony.
Fot. Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.pl
2 z 11
T-72. Postradziecki relikt, bardzo przydatny podczas wojny w Ukrainie
Stoją przy granicy i powinny jej bronić. Kilkadziesiąt T-72 z nowym systemem kierowania ogniem, pasywną noktowizją i nowoczesnymi radiostacjami. Mogłyby walczyć obsadzone przez ukraińskich czołgistów - pisał w lutym w "Wyborczej" Paweł Wroński, apelując, by sprzęt jak najszybciej przekazać Ukraińcom.
Premier Morawiecki nie podał liczby maszyn, które wysłaliśmy Ukrainie. Pojawiło się kilka nieoficjalnych danych. Mówiono o "ponad 200 czołgach". A wg danych międzynarodowego portalu Oryx, zajmującego się militariami, Polska wysłała do Ukrainy ponad 230 czołgów T-72M (dysponowała 318 czołgami tego typu). Do tego - zapas amunicji.
TR-72 - konstrukcja z początku lat 70. XX wieku
T-72 to czołg konstrukcji radzieckiej wprowadzony do uzbrojenia wojsk ZSRR i państw Układu Warszawskiego na początku lat 70. Do wyposażenia Wojska Polskiego wszedł w 1978 r. ZSRR sprzedał licencje na jego produkcję do kilku krajów (w tym Polski, produkowany był w Bumarze Gliwice). Wersje produkowane w naszym kraju (T-72M, T-72M1 i T-72M1D) były gorsze (m.in. pod względem opancerzenia czy możliwości ogniowych) niż radzieckie (później rosyjskie). To efekt polityki ZSRR i Rosji zakładającej, by na eksport (także tzw. satelitom) sprzedawać jedynie gorsze wersje uzbrojenia. W 2019 r. zdecydowano się zmodernizować (ale w ograniczonym stopniu) część polskich T-72. Zmiany miały obejmować m.in.: wymianę części dotychczasowych przyrządów obserwacyjnych i obserwacyjno-celowniczych oraz całego systemu łączności. Mimo modyfikacji (poddano jej tylko część przewidzianych do ulepszenia T-72, pierwotnie zakładano modernizację 230 egzemplarzy z opcją rozszerzenia o 88 kolejnych) czołgi te - m.in. z uwagi na słaby pancerz i kiepską armatę bez stabilizacji, niepozwalającą na celne strzelanie w ruchu - nie przystają już do wymogów współczesnego pola walki. Jednak dla Ukrainy były cennym darem. Z kilku powodów. Po pierwsze - liczba przekazanych przez Polskę czołgów pozwoliła nie tylko uzupełnić straty w ukraińskim sprzęcie, ale również zwiększyć liczbę tego sprzętu bezcennego np. w walce manewrowej. Po drugie - ten typ czołgów był już użytkowany w armii ukraińskiej (siły pancerne Ukrainy korzystają głównie z T-64 i T-80, ale pozostało im z czasów ZSRR ok. 170 czołgów T-72), więc skróciło to czas szkolenia załóg. Zdjęcia i filmy publikowane w mediach społecznościowych pokazały, że do Ukrainy trafiły nie tylko "zwykłe", lecz także zmodernizowane polskie T-72.
#Ukraine: T-72M1 & T-72M1R tanks, 236 of which were recently delivered from Poland to UA, are already on their way to the front lines. These are inferior (Particularly M1) to most Russian tanks, especially in terms of protection, but can still play a major role in future battles. pic.twitter.com/REBgnBMIBN
- ???? Ukraine Weapons Tracker (@UAWeapons) May 2, 2022
Co więcej, Ukraińcy jeszcze je udoskonalili, zakładając na nie system modułów pancerza reaktywnego Kontakt-1 chroniącego czołg przed częścią pocisków przeciwpancernych.
#Ukraine: As expected, tanks donated by Poland to Ukraine received additional ERA protection- here we see a Polish T-72M1R covered with Kontakt-1 blocks.
T-72M1R tanks are quite capable, having been upgraded with KLW-1 "Asteria" gunner thermal vision and modern communications. pic.twitter.com/qaPaHe6gLQ
- ???? Ukraine Weapons Tracker (@UAWeapons) May 18, 2022
Fot. Katarzyna Przepióra/10bkpanc.wp.mil.pl.
3 z 11
BWP-1. "Zabytek" z połowy lat 60. ubiegłego wieku
Wg portalu Oryx Polska miała przekazać Ukrainie także 40 transporterów opancerzonych BWP-1 (polskie oznaczenie radzieckiego BMP-1).
Ten bojowy wóz piechoty wprowadzony został do użytku w 1966 r. To pierwszy skonstruowany od podstaw i produkowany seryjnie BWP na świecie. Przeznaczony jest do wsparcia czołgów i transportu piechoty (przewozi 3 osoby załogi i 8 żołnierzy desantu). Uzbrojenie główne stanowi 73-mm armata.
W momencie wprowadzenia był wręcz rewolucją w uzbrojeniu, jednak - w związku z rozwojem pocisków przeciwpancernych - szybko stał się konstrukcją przestarzałą, zarówno jeśli chodzi o poziom ochrony, jak i uzbrojenie.
Wojsko Polskie nadal dysponuje oficjalnie ponad 1200 bojowymi wozami piechoty BWP-1. Obecnie wprowadzany w życie jest plan zastąpienia ich przez wozy nowej generacji Borsuk.
Borsuk to - będący w końcowej fazie wprowadzenia do produkcji - nowoczesny BWP wyposażony w armatę automatyczną Mk 44S Bushmaster kalibru 30 mm, wyrzutnię przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike LR oraz karabin maszynowy UKM-2000C kalibru 7,62 mm.
Borsuki mogą wejść do produkcji w przyszłym roku, jednak przy zapotrzebowaniu na ponad 1000 sztuk proces zastąpienia nimi BWP-1 może zająć nawet 10 lat. Dlatego plany MON, by niezależnie od produkcji borsuków kupić szybko przynajmniej kilkadziesiąt egzemplarzy BWP w Korei.
To zaś oznacza, że możemy spodziewać się kolejnych dostaw polskich BWP-1 na Ukrainę, gdzie mogą być wykorzystane w wersji przekazanej przez Polskę bądź też po ukraińskiej modernizacji.
Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Wyborcza.pl
4 z 11
Goździk - tę armatohaubicę mają zastąpić kraby
Polska miała też przekazać Ukrainie 20 armatohaubic Goździk (2S1M Goździk). Pływająca haubica samobieżna 2S1 Goździk (kalibru 122) została opracowana w ZSRR w latach 60. i wprowadzona do wojsk Układu Warszawskiego na początku lat 70. XX w. W Polsce goździki były produkowane na licencji w latach 1984-94 w Hucie Stalowa Wola. Kiedyś były to najnowocześniejsze pojazdy tego typu na świecie, ale dziś nie spełniają już wymagań współczesnego pola walki ze względu na kaliber działa i donośność zaledwie 15 km (dla pocisków z dodatkowym napędem rakietowym - niespełna 22 km). Pod koniec drugiej dekady XXI wieku w polskiej armii było jeszcze ponad 300 egzemplarzy 2S1. Docelowo mają być zastąpione przez kraby.
Fot. Mikołaj Kuras / Agencja Wyborcza.pl
5 z 11
BM 21 Grad - następca słynnych katiuszy
Polska miała wysłać Ukrainie także 20 sztuk BM-21 Grad (lub którejś z jego nowocześniejszych wersji).
BM-21 Grad to radziecka polowa, samobieżna i wieloprowadnicowa wyrzutnia rakietowa skonstruowana jeszcze w latach 60. XX wieku. Ma 40 prowadnic rurowych zainstalowanych na podwoziu samochodu ciężarowego. Standardowym typem pocisku wystrzeliwanego z BM-21 jest M-21OF (kalibru 122 mm) z głowicą odłamkowo-burzącą. Jego donośność to 20,4 km.
Polska według danych z 2019 r. miała 93 wyrzutnie Grad. Dodatkowo - 29 egzemplarzy 122 mm RM-70 udoskonalonej przez Czechów wersji Grada oraz 75 langust (WR-40 Langusta - polska, produkowana w Hucie Stalowa Wola, unowocześniona wersja Grada). Osadzona jest na polskim podwoziu Jelcza i wyposażona w system kierowania ogniem z komputerem balistycznym, opracowany przez polską firmę WB Electronics.
Dla langust opracowano - wspólnie z Francuzami - nową amunicję - Feniks-Z. Jej zasięg to około 40 km.
Nie ujawniono, którą wersję systemu dostarczyliśmy Ukrainie.
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl
6 z 11
Piorun, czyli prawdopodobnie najlepszy na świecie zestaw przeciwlotniczy bardzo bliskiego zasięgu
Zestawy Piorun to pokazana w 2016 r. wersja rozwojowa sprawdzonej już rakiety Grom, która była skutecznie używana m.in. przez Gruzję podczas wojny z Rosją w 2008 roku (gromy sprzedano też Litwie i Indonezji). Po modernizacji przeprowadzonej przez Mesko, spółkę Telesystem-Mesko oraz WAT, pioruny mogą zwalczać cele w odległości do 6,5 km, w tym nisko lecące śmigłowce i drony, a nawet pociski rakietowe. Pocisk jest naprowadzany na podczerwień. Ma zdolność reprogramowania - dostosowuje się do celu, do którego został wystrzelony. Pociski są wyposażone w zapalniki zbliżeniowe - nie muszą one trafiać bezpośrednio w cel, aby go zniszczyć, bo w momencie wybuchu tworzą chmurę odłamków. W opinii ekspertów to jedne z najlepszych (o ile nie najlepsze) rakiet w swojej klasie. Na początku lutego minister Mariusz Błaszczak zapowiedział, że pewna liczba zestawów wraz z amunicją zostanie wysłana na Ukrainę. I faktycznie niedługo po tym w ukraińskich mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się informacje i filmiki dokumentujące bojowe użycie piorunów. Skuteczne użycie - polskie rakiety zestrzeliły np. samoloty szturmowe Su-25, drony rozpoznawcze Orłan-10, a także co najmniej dwa najnowocześniejsze rosyjskie śmigłowce bojowe - KA 52 nazywane "aligatorami" (stąd przydomek "pogromcy aligatorów", jaki nadały im ukraińscy żołnierze).
W lutym Mesko sfinalizowało negocjacje z Departamentem Obrony USA na zakup piorunów, a zamówienie strony amerykańskiej "obejmuje docelowo kilkaset zestawów rakietowych". Jak pisał branżowy portal Defence24.pl, który jako pierwszy poinformował o transakcji, sprzedaż do USA to "osiągnięcie polskiej zbrojeniówki, która dostarczy sprzęt bardzo wymagającemu użytkownikowi, ale i odpowiedź na potrzeby zgłoszone przez armię amerykańską", która chce wzmocnić swoją obronę w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Dlatego Amerykanie szukali zestawów nowszej generacji o wyższych parametrach niż używane obecnie stingery, a wcześniej już testowali zestawy Grom.
Fot. Materiały prasowe
7 z 11
FlyEye i Warmate - oczy i pięść Ukraińców. Z Polski
Na Ukrainę trafiły też drony produkowane przez polską Grupę WB. To obserwacyjne FlyEye oraz uderzeniowe Warmate (tzw. amunicja krążąca). Jak mówił "Wyborczej" Remigiusz Wilk, dyrektor komunikacji Grupy WB, FlyEye są używane przez wojska ukraińskie od 2015 roku. Służą do misji rozpoznawczych, ale również koordynacji ognia artyleryjskiego. - Bezzałogowiec FlyEye wyposażony jest w głowice obserwacyjne z kamerami działającymi w świetle dziennym i termowizji. Szczególnie ta druga pozwala na wykrycie nawet dobrze zamaskowanego przeciwnika, bo każdy wóz bojowy emituje bardzo dużo ciepła. - Przekazywane w czasie rzeczywistym obrazy możemy wykorzystać do naprowadzenia na przeciwnika artylerii lub własnych sił albo wręcz nakierować na wyszukane cele amunicję krążącą - mówi Wilk. - Możemy się pochwalić, że do tej pory żaden z latających w warunkach bojowych systemów FlyEye nie został zestrzelony ani przejęty przez przeciwnika. FlyEye są bardzo trudne do wykrycia. Ich odbicie radarowe jest niewielkie, w dodatku - jako motoszybowce - większość czasu poruszają się z wyłączonym silnikiem. Autopilot z wbudowaną sztuczną inteligencją szuka najlepszych prądów powietrznych, co przekłada się na długotrwałość lotu. FlyEye niemal nie słychać, a nieruchome śmigło nie daje odpowiednio dużego obrazu dla stacji radiolokacyjnej. Na ekranie może wyglądać jak zakłócenie obrazu lub ptak. Dodatkowo nasze bezzałogowce są zabezpieczone przez zakłóceniem - czy to łącza radiowego, czy nawigacji satelitarnej.
FlyEye może pozostawać w powietrzu do 4 godzin, ma zasięg do 300 km.
Co zobaczy FlyEye, zniszczyć może Warmate - drugi produkt Grupy WB, który także trafił na Ukrainę. Warmate to tzw. amunicja krążąca. Może obserwować, lecz także razić przeciwnika - piechotę bądź lekko opancerzone cele. Kierowanie nim odbywa się w czasie rzeczywistym na podstawie obrazu wideo z podsystemu obserwacyjnego. - Warmate ma możliwość działania w roju, to znaczy jest możliwość wyrzucania w powietrze około 10 pocisków, które ze sobą współpracują i mogą jednocześnie zaatakować z różnych kierunków. Żaden system obrony przeciwlotniczej nie jest w stanie zwalczyć takiego ataku - ocenia Remigiusz Wilk.
Ukraińcy chwalą skuteczność polskiej amunicji krążącej. "Warmate w rękach naszej armii skutecznie niszczy wroga" - mówił szef MON Ukrainy.
W Polsce Warmate są używane od 2017 r. przez Wojska Obrony Terytorialnej. W kwietniu Agencja Uzbrojenia podpisała z Grupą WB kontrakt na dostawę dla wojska kolejnych egzemplarzy. Ich liczba nie została ujawniona, patrząc na wartość kontraktu - 50 mln zł brutto - portal Defence24 szacuje, że chodzi o kilkaset sztuk amunicji krążącej.
Fot. Arkadiusz Ścichocki / Agencja Wyborcza.pl
8 z 11
Pociski R-73 dla ukraińskich MiG-ów i SU
Po wielkim zamieszaniu i kilku zwrotach akcji nie udało się dostarczyć Ukraińcom naszych samolotów MiG-29. Przypomnijmy, 27 lutego szef unijnej dyplomacji Josep Borrell poinformował o planach przekazania przez Polskę tych maszyn. Zaczęła się jednak przepychanka, jak to zrobić i czy w ogóle. USA dały Polsce zielone światło, ale polski rząd stał na stanowisku, że musi to być decyzja albo całej UE, albo najlepiej NATO. W międzyczasie próbował także negocjować, abyśmy za migi dostali od USA samoloty F-16.
Polskie migi nie trafiły na Ukrainę, ale dostarczyliśmy tam 100 pocisków R-73, które mogą być wykorzystane przez ukraińskie MiG-29 i SU-27. R-73 to radziecki kierowany pocisk rakietowy powietrze-powietrze przeznaczony do zwalczania takich celów jak samoloty i śmigłowce, ale i pocisków manewrujących na krótkich dystansach (do 30 km). Jest naprowadzany termicznie. Należy do pocisków typu "wystrzel i zapomnij", co oznacza, że po odpaleniu sam naprowadza się na cel bez konieczności ingerencji przez zewnętrzne systemy naprowadzające. Odpowiednik późnych wersji amerykańskiego AIM-9 Sidewinder (od wcześniejszych był - zdaniem fachowców - znacznie lepszy). Opracowanie pocisku R-73 rozpoczęto w 1973 roku, wszedł do uzbrojenia w 1985 roku jako wyposażenie samolotów MiG-29 i Su-27 oraz śmigłowców Mi-24, Mi-28 i Ka-50. Rosjanie dysponują już unowocześnioną wersją tego pocisku - o zasięgu do 100 km, jednak i przekazana przez Polskę wersja jest cenna dla ukraińskiego lotnictwa.
-
9 z 11
RPG-76 Komar - z "muzeum" na pole walki
Czy mający 50 lat sprzęt, który dawno powinien być już w muzeum, może przydać się Ukraińcom? Okazuje się, że tak. W marcu w mediach społecznościowych furorę robił filmik pokazujący szkolenie ukraińskich żołnierzy z obsługi polskiego granatnika przeciwpancernego RPG-73.
#Ukraine: Another gift from NATO; UA forces training with newly delivered RPG-76 Komar single-use RPG, made in Poland in great quantities during the Cold War.
Though these aren't very effective against modern Russian MBT, they would still work against structures & light armour. pic.twitter.com/yjycel94uJ
- ???? Ukraine Weapons Tracker (@UAWeapons) March 12, 2022
Opracowanie tej broni zaczęto jeszcze w 1973 r., weszła do uzbrojenia polskiej armii w 1985 r. W latach 1983-95 wyprodukowano ich ponad 100 tys. tych granatników.
Niedługo po zakończeniu produkcji - w połowie lat 90. - zostały z armii wycofane, później przywrócono je do służby - wyposażano w nie polskich żołnierzy służących na misjach w Iraku i Afganistanie.
Granatniki trafiły do magazynów, co jakiś czas jakaś partia była sprzedawana za granicę. W styczniu 2018 roku Agencja Mienia Wojskowego miała na sprzedaż jeszcze około 25 tys. sztuk. Prawdopodobnie część z nich (może wszystkie?) trafiła na Ukrainę.
Granatnik jest już przestarzały. Nie zniszczy współczesnego czołgu, może jednak być skuteczny wobec umocnień, słabiej opancerzonych pojazdów czy piechoty. Jest lekki (2,1 kg), niewielki (długość 1200 mm), łatwy w obsłudze, można z niego strzelać z pomieszczeń, a nawet z wnętrza pojazdów. Granat jest w stanie przebić pancerz stalowy o grubości ok. 300 mm. Zasięg skuteczny to ok. 150 m.
Fot. Materiały WOT
10 z 11
LMP 2017 i RGP-40. Pierwszy - kupiony dla WOT, drugi - niechciany w armii
Lekki moździerz piechoty 2017. Dla polskiej armii (głównie Wojsk Obrony Terytorialnej) zamówiono 780 sztuk tej broni produkowanej w Zakładach Mechanicznych Tarnów, należących do państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. 100 z nich wysłano na Ukrainę (a z nimi - ok. 1500 sztuk amunicji). Broń waży ok. 7,5 kg, można nią razić cele oddalone o 1300 m (to donośność dla granatów odłamkowych w dwoma dodatkowymi ładunkami miotającymi). Jej szybkostrzelność to 25 strzałów na minutę (bez korekty) lub 10 przy poprawie celowania. Można nią niszczyć piechotę przeciwnika, umocnienia i sprzęt techniczny czy też lekko opancerzone pojazdy. Moździerz obsługują dwie osoby, możliwa jest też jego obsługa przez jednego żołnierza. Może także służyć do oświetlania terenu (jest do niego przystosowana specjalna amunicja oświetleniowa). Moździerze - z uwagi na duże zapasy poradzieckiej amunicji - dostarczono z lufami kalibru 59,4 mm, możliwa jest jednak jego zmiana na kaliber NATO (poprzez wymianę lufy).
RGP-40
Przed kilkoma dniami na TikToku udostępniono film przedstawiający ukraińskiego terytorialsa z polskim z granatnikiem rewolwerowym RGP-40 wyprodukowanym przez Zakłady Mechaniczne Tarnów.
Internet
Broń ta została zamówiona dla polskiego wojska w liczbie 200 egzemplarzy. Jednak po wyprodukowaniu armia odmówiła jej przyjęcia "z uwagi na niespełnienie wymagań Sił Zbrojnych". Prawdopodobnie całą tą partię granatników wysłano na Ukrainę.
Ręczny granatnik powtarzalny RGP-40 to półautomatyczna sześciostrzałowa konstrukcja wykorzystująca amunicję kalibru 40 mm x 46 NATO oraz 40 mm x 51. Pozwala na użycie szerokiej gamy amunicji, w tym także specjalnej. Broń przeznaczona jest m.in. do niszczenia piechoty, urządzeń technicznych, lekko opancerzonych pojazdów. RGP-40 jest bronią półautomatyczną, rewolwerową. Głównym elementem broni jest rama, do której przymocowany jest bęben rewolwerowy, wloty komór bębna są zakryte obracaną w prawą stronę pokrywą, do której przymocowany jest chwyt pistoletowy i mechanizm uderzeniowo-spustowy oraz kolba. Podczas strzelania bęben jest obracany przez sprężynę napinaną w trakcie ładowania broni. Można z niego razić cele odległe nawet o 800 m (w zależności od użytej amunicji).
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
11 z 11
MSBS Grot - w Polsce zbierał cięgi, Ukraińcy są nim zachwyceni
O tej broni było głośno, głównie za sprawą ubiegłorocznej publikacji Onetu. Autorzy opisali ekspertyzę byłego żołnierza wojsk specjalnych, później policjanta. Ocenił on, że karabiny są tak złe, że zagrażają polskim żołnierzom. Wg niego groty rdzewiały, były nieodporne na piach, a lufa przegrzewała się po oddaniu 1000 strzałów, odpadały części, które żołnierze wiązali na "trytytki".
Część ekspertów wskazywała jednak, że próbom poddano cywilną wersję karabinu, dodatkowo w ekstremalnych warunkach. Fabryka broni Łucznik uznała zaś tekst za nierzetelny i pozwała portal, trwa proces w tej sprawie. Zapewniała, że broń była udoskonalana, a opisywane wady i usterki już wyeliminowano.
We wrześniu 2017 r. ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz podpisał kontrakt na dostawę 53 tys. karabinków Grot dla polskiej armii. Miały trafić na początek do Wojsk Obrony Terytorialnej.
Broń jest natowskiego kalibru 5,56 x 45 (choć opracowana jest też wersja kalibru 7,62 x 51 - NATO i 7,62 x 39 - kaliber postradziecki). Szybkostrzelność praktyczna pierwszej wersji to 90-100 strz./min. Waży ok. 3,7 kg, można do niego dołączyć szeroką gamę przyrządów optycznych (opto-i termowizja), opracowano też granatnik, który można dołączyć do grota (na razie nie zamówiła go polska armia).
Obecnie - po wyposażeniu w nią Wojsk Obrony Terytorialnej - broń trafia do pozostałych rodzajów sił zbrojnych.
W maju podano informację o sprzedaży do jednego z państw afrykańskich partii grotów kalibru 7,62 x 39 (kaliber postradziecki).
#Ukraine: It seems the military aid keeps flowing to Ukraine - this time the Ukrainian forces received a batch of MSBS Grot C16A2 5.56mm assault rifles from Poland - how many were supplied is unclear. These are very modern rifles and are operated by the Polish Armed forces. pic.twitter.com/1xcn1kNBWz
- ???? Ukraine Weapons Tracker (@UAWeapons) May 11, 2022
Ukraińcy już udowodnili, że chcą i potrafią walczyć. Powinni dostać każda broń jakiej potrzebują w tym rakiety dalekiego zasięgu. Ta wojna musi się skończyć upadkiem i całkowitym upokorzeniem Rosji
@ Duckland W Ukrainie nikt nawet nie myśli że mogliby stracić suwerenność. Sama suwerenność po tym co się stało to jednaj za mało. Trzeba pokonać Rosję i to jest warunek rozpoczęcia dalszych uzgodnień
@darek3210 Całkowite upokorzenie to przemarsz wojsk Ukraińskich po Placu Czerwonym na tle płonącego Kremla. Nikt rozsądny tego nie chce. Wyparcie Ruskich do granic z 2014 i zniszczenie mostu nad cieśniną Kerczeńską zupełnie wystarczy. Wtedy można rozpocząć rozmowy pokojowe.
@darek3210 Do Ruskich jedyny argument jaki przemawia to argument siły. Ukraińcy najpierw muszą wjechać na Krym czołgami, później mogą zabiegać politycznie. Tylko w takiej kolejności, inaczej mogą zapomnieć o Krymie w przewidywalnej przyszłości.
@Ricki "Całkowite upokorzenie to przemarsz wojsk Ukraińskich po Placu Czerwonym na tle płonącego Kremla. Nikt rozsądny tego nie chce" Każdy rozsądny wie, że to nierealne. Dużo łatwiej jest bronić swojego terytorium niż atakować. Powrót do granic z 2014 zupełnie wystarczy.
To najlepiej użyta broń. - We własnym najlepiej pojętym interesie. - Na cudzej ziemi. - Przez nie swoich żołnierzy. Prawda taka, że Ukraińcy walczą i krwawią tak samo za nas jak za siebie. Nie ma co narzekać tylko wysyłać sprzęt szybciej i więcej.
"strzelali z nich trochę intensywniej, niż przewiduje instrukcja. Tak ze dwa razy intensywniej" - powinni im wyjaśnić, że jak będą strzelać dwa razy intensywniej niż dopuszczalna, to lufy rozlecą się cztery razy szybciej i tyle sobie postrzelają ( o utracie celności nawet nie wspominam).
@wetdesert Rozpoznanie sytuacji i nastrojów w ukrainie jakie zrobili przed rozpetaniem wojny może rzeczywiście świadczyć o tym, że strategię opracowują oni na podstawie artykułów z gazet
@Mirk Pamiętam końcówkę lat 80 i początek 90 ,samochody -Czachosłowacko -Polskie Scot na składowiskach złomu ,sterty mostów napędowych od starów 660 i czołgi bez wieżyczek ubijające w PGR kukurydzę na pryzmach z przeznaczeniem na kiszonki DLA BYDŁA .
Wszystkie komentarze
W Ukrainie nikt nawet nie myśli że mogliby stracić suwerenność. Sama suwerenność po tym co się stało to jednaj za mało. Trzeba pokonać Rosję i to jest warunek rozpoczęcia dalszych uzgodnień
Całkowite upokorzenie to przemarsz wojsk Ukraińskich po Placu Czerwonym na tle płonącego Kremla. Nikt rozsądny tego nie chce. Wyparcie Ruskich do granic z 2014 i zniszczenie mostu nad cieśniną Kerczeńską zupełnie wystarczy. Wtedy można rozpocząć rozmowy pokojowe.
Rozsądne może to nie jest, ale pomarzyć chyba można?
Tak, upokorzenie na terytorium Ukrainy co oczywiste
Ukraińcy nie chcieli odbijać Krymu militarnie lecz przez lata zabiegać o niego politycznie i tak to pewnie będzie... jednak kto wie
Do Ruskich jedyny argument jaki przemawia to argument siły. Ukraińcy najpierw muszą wjechać na Krym czołgami, później mogą zabiegać politycznie. Tylko w takiej kolejności, inaczej mogą zapomnieć o Krymie w przewidywalnej przyszłości.
"Całkowite upokorzenie to przemarsz wojsk Ukraińskich po Placu Czerwonym na tle płonącego Kremla. Nikt rozsądny tego nie chce"
Każdy rozsądny wie, że to nierealne. Dużo łatwiej jest bronić swojego terytorium niż atakować. Powrót do granic z 2014 zupełnie wystarczy.
To są dobrze wydane pieniądze. Obiema rękami się podpisze pod tym postem.
W czym przeszkadza most ? Wystarczy jak go będą kontrolowali Ukraińcy. Oczywiście razem z Krymem!
- We własnym najlepiej pojętym interesie.
- Na cudzej ziemi.
- Przez nie swoich żołnierzy.
Prawda taka, że Ukraińcy walczą i krwawią tak samo za nas jak za siebie. Nie ma co narzekać tylko wysyłać sprzęt szybciej i więcej.
100/100
Władcy w Warszawie nie maja prawa rozdawać za darmo naszego uzbrojenia i zostawiać kraj z 200 czołgami mniej !
Zmień chłopie nick, wszyscy już wiedzą, że jesteś ruska menda i nie traktują wypocin które produkujesz poważnie
Wszyscy, to znaczy kto?
A od Niemców za darmo mają prawo przyjmować Ci władcy w warszawie?
I jeszcze mówi " nasze uzbrojenie"
Wszyscy.
Znowu się wynurzyłeś tandeciarzu. Idź pierdziel na komsomolskiej, albo zwiezdzie. Złamas
Następny, ojczyźniany. Ciebie i dżimiuszkę rozpoznaje każdy człowiek. Liż i nie zawracaj głowy.
mendo rusko milcz
:)))))))
Ten sam artykuł po rosyjsku, w wersji skróconej Wyborcza wysyła do mocodawców w Moskwie.
Rozpoznanie sytuacji i nastrojów w ukrainie jakie zrobili przed rozpetaniem wojny może rzeczywiście świadczyć o tym, że strategię opracowują oni na podstawie artykułów z gazet
akurat do moskwy, po przetłumaczeniu to wyśle "w sieci", albo jakiś współpracownik Antoniego
Do mocodawców...
Wielu ludzi z kręgu wyborczej urodziło się w ZSRR albo ma pochodzenie rosyjskie. Wywodzą się z KPP, a Polski nienawidzą, więc o co chodzi?
Ale tylko trochę bo nie można zapominać o fakapach. Czekamy też na więcej - samoloty, Twarde i co tam jeszcze.
No i cisnąć sojuszników, cisnąć!
Błaszczak jest ok, to trzeba przyznać.
Pamiętam końcówkę lat 80 i początek 90 ,samochody -Czachosłowacko -Polskie Scot na składowiskach złomu ,sterty mostów napędowych od starów 660 i czołgi bez wieżyczek ubijające w PGR kukurydzę na pryzmach z przeznaczeniem na kiszonki DLA BYDŁA .
zależy czy do ziarna kawy czy do rzucania kamieni.
dobrze, że nie czougi