Ciechowski/Świetlik. 15 lat od śmierci Grzegorza Ciechowskiego. Łączył literaturę, muzykę i intelekt
Paulina Domagalska: Pierwsza sesja w albumie pochodzi z 1988 r. Znał pan Ciechowskiego wcześniej?
Andrzej Świetlik: Nie, ale muzykę Republiki i Obywatela G.C. oczywiście znałem. Może nie biegałem z koncertu na koncert, ale ich słuchałem. Zresztą niewielu było takich, którzy nie słuchali w tych latach Republiki.
Jak doszło do pierwszej sesji zdjęciowej?
- Grzegorz był wtedy w związku z Małgosią Potocką, którą znałem od dawna. Razem postanowili, że przed wydaniem nowej płyty sesję zrobi zawodowy fotograf, i Małgosia pomyślała o mnie.
To była tylko relacja zawodowa?
- Z czasem zaczęły się też spotkania towarzyskie.
Ciechowski był człowiekiem świadomym swoich zachowań, roli, w którą wchodził. Panował nad językiem, był powściągliwy. Powiedział o sobie w jakimś wywiadzie, że jest tylko jeden Ciechowski, ale to nieprawda. Znałem jego dwie twarze. Prywatnie był otwarty, można z nim było konie kraść, rozmawiać o wszystkim. Chociaż gadułą nie był. Pokazałem w albumie również zdjęcia z "zaplecza" - nasze próby i przygotowania, których nikt wcześniej nie widział.
Wszystkie komentarze