Oglądając 12-odcinkowe "Erynie" Borysa Lankosza, najpierw kręciłem głową z dezaprobatą, potem byłem zadowolony, by w finale poczuć, że to jednak szeleści papierem. Jest bardziej literackie niż filmowe.
Mroczny kryminał z pasjonującą intrygą i niezapomnianą kreacją Marcina Dorocińskiego? Kto wiele sobie obiecywał po serialu "Erynie" według Marka Krajewskiego, srogo się zawiedzie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.