Latami widzieliśmy w reprezentacji siatkarek szaroburą nijakość, bez nadziei na cokolwiek. Dzisiaj zastanawiamy się, czy zdobędzie medal na igrzyskach. Wystarczyła drobna zmiana.
Pokonane kolejno Niemki, Amerykanki, wreszcie w niedzielę wieczorem Włoszki - polskie siatkarki dokonały niemal niemożliwego i awansowały na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie.
W rozstrzygającym dniu obroniły dwa meczbole, zanim pokonały mistrzynie olimpijskie Amerykanki 3:2, i to w ich hali - w Arlington w Teksasie. Wywołały największą sensację rozgrywek.
Po zwycięstwie nad Koreą Płd. zakończyły rundę eliminacyjną rozgrywek na pozycji lidera. Tak dobrze nie grały o czasów słynnych "Złotek", czyli od ponad półtorej dekady
Reprezentacja Polski siatkarek po dwóch turniejach Ligi Narodów jest najlepszą drużyną rozgrywek. Zespół trenera Stefano Lavariniego coraz mocniej rozpycha się w światowej czołówce.
Największy od 60 lat mundialowy sukces naszych siatkarek wywołał euforię. A powinien też wywołać refleksję - i niepokój
Kadrą mężczyzn zajmie się wybitnie zaprzyjaźniony z polską siatkówką Nikola Grbić. Kadrę kobiet czeka randka z nieznajomym - Stefano Lavarinim
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.