Legendarny promotor Bob Arum chyba nie przejął się zbytnio pandemią koronawirusa, bo mówiąc o zagrożeniu, zwrócił uwagę przede wszystkim na swoją inteligencję. Jest w świetnym nastroju, znów na bokserskim szczycie.
Chociaż na Tysonie próbowali wtedy zarobić Donald Trump i Don King, to prawdziwa gangsterka siedziała przy "Busterze". Sprawca największej sensacji w historii boksu wrócił z Tokio z garścią dolarów.
W Kinszasie, stolicy Demokratycznej Republiki Konga, Michał Cieślak przegrał z Ilungu Makabu najbardziej kuriozalny pojedynek o tytuł mistrza świata w historii polskiego boksu.
Barykada z mebli w drzwiach w obawie przed bandytami, nocny rozbój w hotelu, eskorta z bronią maszynową. A to tylko fragment przygód Michała Cieślaka na Czarnym Lądzie. W piątek w Kinszasie stoczy najważniejszą walkę w życiu - o tytuł mistrza świata.
Szalony pomysł, wielkie ryzyko, ale szansa być może jedna na całe życie - Michał Cieślak 31 stycznia w Kinszasie będzie walczył o tytuł mistrza świata w boksie z Ilungą Makabu.
Stoczył walkę wszech czasów, potem sam się stoczył, a potem wrócił - w wieku, w którym nikt nie wraca.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.