- środa, 11 maja 2016
-
Wśród najcięższych grzechów poprzedniej koalicji rządowej PO-PSL minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk wymienił "zmarnowaną szansę na kodeks urbanistyczno-budowlany". - Obiecywany był przez poprzednie ekipy od 2010 r. Uproszczenie prawa budowlanego i procesów inwestycyjnych obiecywane było od dawna. I czym się to skończyło? Powołano komisję kodyfikacyjną, która kosztowała podatników ponad 2 mln zł. I nie wytworzyła dokumentu, który moglibyśmy dziś przedstawić Wysokiej Izbie - mówił min. Adamczyk.
Obietnicę przeprowadzenia gruntownej reformy prawa inwestycyjnego, realizowanego pod hasłem "Kodeks urbanistyczno-budowlany", premier Donald Tusk składał dwukrotnie, a po raz pierwszy w 2007 r. - Stworzymy takie warunki, żeby Polacy mogli budować na tańszych gruntach budynki mieszkalne bez zbędnych formalności i kosztów, bez dziesiątków decyzji urzędniczych i niepotrzebnej zwłoki - deklarował. Jednak dopiero pod koniec 2012 r. powołał wspomnianą przez min. Adamczyka specjalną Komisję Kodyfikacyjną Prawa Budowlanego. Wbrew temu, co twierdzi Adamczyk, jakiś dokument udało się jej przygotować, skoro premier Ewa Kopacz w swoim exposé obiecała, że na początku 2015 r. jej rząd skieruje projekt kodeksu do Sejmu. Także i ona nie dotrzymała słowa, mimo że ten kodeks podzielono na dwie części. W dodatku projekt pierwszej - budowlanej - miał być praktycznie gotowy. Skończyło się na tzw. małej nowelizacji Prawa budowlanego. Dzięki niej nie muszą uzyskiwać pozwolenia na budowę inwestorzy planujący budowę niewielkiego domu jednorodzinnego, jeśli nie jest uciążliwy dla sąsiadów, np. nie stanie zbyt blisko granicy ich działki.
Dodajmy, że min. Adamczyk rozwiązał komisję i zapowiedział, że najpewniej pod koniec tego roku skieruje do Sejmu projekt kodeksu urbanistyczno-budowlanego.
Audyt rządu PO-PSL. Sejm przyjął informację
Agnieszka Rostkowska