- czwartek, 23 sierpnia 2012
-
Na koniec zostawiam Was z listem Świadomej Przyszłej Egoistki, który posłuży za podsumowanie.
Ja się już z Wami żegnam, jeżeli macie ochotę na kontynuację tego tematu, to piszcie maila na adres nazywo@agora.pl. Pozdrawiam.
Niezwykle mnie zaintrygowały owe wyłudzenia, przejawy cwaniactwa i inne tego typu określenia na takie zachowania. Większość osób, które się tutaj wypowiadają to kobiety z dziećmi - ja niestety na chwilę obecną jeszcze tego szczęścia nie posiadam. Mam 26 lat, studia mgr za sobą, 3 podyplomówki i ... pracuje na 1/4 etatu za 1 tys. zł. Jak brzmieć może moje zdanie w tej kwestii, oczywiście podziwiam takie kobiety - po prostu - miały odwagę, a przede wszystkim skorzystały z rzeczy dostępnej - i mówiąc szczerze raczej nie dla własnej wygody. Tak strasznie psioczy się na tego typu "występek" kobiet ciężarnych - a ja uważam, zaradnych - w pełni świadomie używam tego słowa - zaradne - i z głową na karku! Dlaczego tym samym błotem nie obrzuca się funkcjonariuszy policji, czy służb mundurowych, którym pod koniec służby magicznie rośnie pensja? Dokładnie takie samo zachowanie - i tutaj pogardy na ogół nie ma. Zachowanie podobne, korzystają bo mogą - zarówno panie jak i przedstawiciele służb. Mam w planach oczywiście dzieciątko - tylko na dzień dzisiejszy martwię się o każdą złotówkę. Dosłownie - myślę w dalszym etapie o czymś swoim - bo o ile uda się interes ruszyć i oczywiście odpowiednio rozruszać będę pracować na siebie (pod uwagę akurat zamykania interesu nie biorę), i kto w tym momencie zabroni mi opłacenia tychże wyższych składek? Zapewniam, że jeżeli będę miała sposobność zrobię dokładnie to samo co te panie. Tyle mówi się w naszym kraju o młodych, o ciągle przesuwającej się granicy kiedy decydujemy się na dzieci - pytanie czy ktoś poza politykami w ogóle się temu dziwi? Ja nie. Nie będę nikogo obwiniać, bo w zasadzie nie mam aż takiej wiedzy - i jeszcze schematu sobie nie ułożyłam - ale z mojej strony gromkie brawa dla takich decyzji!! Od najmłodszych lat wpaja się nam chore wymagania - do których ślepo się dąży, a w konsekwencji - poza stertą papierów nie ma się nic - czas zostać po prostu mówiąc krótko i szczerze EGOISTKĄ. Chcąc tak wręcz oszczerczo podchodzić do tej sprawy - prosiłabym w ogóle o ile obchodzi to w jakikolwiek sposób osoby siedzące na tych ciepłych stołkach - albo o nie kompromitowanie się, próbując oczerniać kobiety porywające się na takie "myki" albo wreszcie o zorganizowanie takiego życia, czy takich zasad pozwalających na normalne, a nie kombinowane życie w kraju. Zaś osoby, które również wręcz prawie wsadziłyby takie osoby do wiezienia - radżę się zastanowić i zacząć myśleć o sobie i korzystać z tego co w zasadzie jest dostępem, trzeba mieć tylko odwagę i chyba przełamanie się w sobie żeby z tego skorzystać. Wszystkich uczestników serdecznie pozdrawiam - tym za i przeciw po prostu życzę wszystkiego dobrego - natomiast władzy życzę rozsądku i chyba rozumu.
-
Wracając do rozmowy z prof. Magdaleną Środą, nasz czytelnik Michał nie kryje oburzenia.
To, że ktoś oszukuje, kradnie etc. nie świadczy o tym, że ja mam postępować tak samo, bo niedługo przestrzeganie dekalogu będzie przestępstwem. Pani Środa mówi, że w dekalogu nie ma nic o tym, by nie oszukiwać państwa, ale jest przykazanie? Nie kradnij? i ?Nie przysięgaj fałszywie?. Co to ma do rzeczy? Ano bardzo dużo. Jeśli zakładamy firmę tylko po to by uzyskać większy zasiłek to jest to wyłudzenie, bo faktycznie nie prowadzimy działalności i tu mamy do czynienia z przykazaniem ?Nie kradnij ?. A podane informacje są nie do końca zgodne z prawdą tzn. kombinowane faktury lub tłumaczenie kontrolerom, że jest susza na rynku i tu mamy do czynienia z przykazaniem ? Nie przysięgaj fałszywie?. Komuś kto jest prawdziwie wierzącym Chrześcijaninem, te wyjaśnienia wystarczą.
-
Ryszard odpowiedzialności za sprawę zasiłków doszukuje się w nieudolności państwa.
Cały proceder kwalifikuje sie moim zdaniem jako oszustwo, ale czy jest to karalne, to inna sprawa. Winne sa przepisy niedbale redagowane przez niekompetentnych ludzi. Każdy sprawny adwokat wybroni taką kobietę przed sądem. Trzeba zmienić przepisy, a co sie stało to się nie odstanie. CO NIE JEST ZABRONIONE, TO JEST DOZWOLONE.
Małgorzata dodaje
Nie pochwalam, ani nie cieszy mnie fakt wykorzystania w ten sposób przywilejów, poza tym jak widać - da się. Nie uważam tego za przejaw zaradności, można powiedzieć, że kobiety w ten sposób "doją" państwo. Ale czyż państwo nie doi swych obywateli? Przez aktualny rząd co i raz dostosowywane jest prawo tak, żeby "wydoić" z obywateli jeszcze więcej...
-
Ilość maili jakie przysłaliście dzisiaj do dyskusji przerosła moje oczekiwania. Bardzo Wam dziękuję za każdy głos, tym bardziej, że pod wpływem tego co piszecie niektórzy zmieniają zdanie lub patrzą na sprawę z nowej perspektywy. Nie chodzi o to, żeby kogoś przekonywać do tego, czy coś jest dobre, czy złe. Ważne, żeby o tym rozmawiać.
Dorota napisała
Opisane w artykule sytuacje na początku bardzo mnie wkurzyła, ale po chwili refleksji doszłam do wniosku, że nie dziwię się kombinatorstwu tych kobiet, zaznaczę że nie popieram kombinatorstwa i potępiam kradzież ale nie dziwię się. Sama jestem matką, całą ciążę pracowałam z wyboru, choć lekarz od 5 miesiąca wysyłał mnie na zwolnienie, na moje pytanie "czy dzieje się coś złego, odpowiadał - nie" więc na zwolnienie nie szłam, ale ma fajna pracę i ludzkiego szefa i super współpracowników, na macierzyńskim miałam cały czas kontakt z firmą i wiedziałam, że mam do czego wracać ale również wiem, że nie każda kobieta w ciąży ma taki komfort psychiczny. Więc nie dziwię się, że część jak zobaczy dwie kreski na teście ciążowym idzie do lekarza nie po diagnozę potwierdzenia ciąży a po zwolnienie i znowu to powiem nie dziwię się temu ale nie popieram. Szkoda mi tylko tego, że teraz znowu wszystkim kobietom w ciąży przykleją łatkę kobiety kombinującej, leserki i złego pracownika
-
Maciej nie zostawia suchej nitki ani na matkach, ani na mnie, bo nie nazywam ich złodziejkami.
Redaktorzy prowadzący dyskusję na temat "zaradności" (cudzysłów mój) Polek w ciąży mają bardzo irytującą manierę unikania nazywania rzeczy po imieniu. Może kierują się troską o dobre samopoczucie swoich czytelniczek? Tymczasem w moim odczuciu mamy do czynienia z procederem, którego nie można nazwać inaczej jak oszustwem, kradzieżą i wyłudzaniem. Gwoli ścisłości, świadczenia dla kobiet w ciąży nie są żadnym przywilejem - płacą uczciwie składki, więc świadczenia się im należą. Mówimy o sytuacji, w której kobieta zakłada działalność z wyłącznym zamiarem wyłudzenia świadczeń kosztem państwa, czyli nas wszystkich. Ból i cierpienie związane z ciążą, porodem i połogiem nie podlegają dyskusji, ale to osobna kwestia. Mieszanie tych dwóch spraw niczemu dobremu nie służy. Wyłudzenie świadczeń jest działaniem wyrachowanym i zaplanowanym w czasie, wymagającym niekiedy zasięgnięcia porady prawnej, a zawsze zarejestrowania działalności albo zamknięcia działalności i jej ponownej rejestracji i odprowadzenia wysokiej składki za kilka miesięcy (inwestycja?!). Tym bardziej dziwią mnie wypowiedzi osób, które skorzystały z istniejącej luki w prawie. Na ich miejscu siedziałbym cicho w kącie i się czerwienił. A już na pewno nie narzekał na system i państwo polskie i polityków. Polityków mają takich, jakich sami wybrali (głosując lub zaniechując głosowania). Swoim postępowaniem ludzie ci pozbawili się prawa do krytykowania czegokolwiek. Sam płacę ZUS od 1996 roku. Mamy jedno dziecko. Dostaliśmy becikowe 1.000,00 PLN. Moja żona nie rodziła w prywatnej klinice. Nie było nam łatwo, ale do oszukiwania, wyłudzania i kradzieży nie posunęliśmy się. Życzyłbym sobie, żeby GW nazywała rzeczy po imieniu, nawet jeżeli dla wielu będzie to prawda niewygodna. Dotąd zawsze tak czyniła.
-
A może problemem nie jest sam zasiłek, tylko jego wysokość? Gdyby wynosił mniej niż ponad 6 tys. może część społeczeństwa podchodziłaby z większą wyrozumiałością do matek, które skorzystały z prawnej luki?
Co powiecie na pomysł Lidki?
Moim zdaniem system powinien być jak najprostszy. A chociażby taki, że każda kobieta po porodzie dostaje dajmy na to 17500 zł (mniej więcej równowartość 5ciu średnich krajowych pensji), niezależnie od niczego; każda za taką kwotę powinna móc w dobrych warunkach opiekować się samodzielnie dzieckiem wtedy, kiedy to jest konieczne. To, czy ponowną pracę podejmie wcześniej, czy później, czy będzie kontynuowała działalność, czy też ją zawiesi, czy też tak jak była wcześniej, tak nadal będzie na bezrobociu nie powinno mieć żadnego znaczenia. Problemem obecnego systemu nie jest więc według mnie to, że kobiety chcą mieć możliwość utrzymania siebie i dziecka zaraz po porodzie, kiedy nie ma absolutnie mowy o podjęciu przez nie pracy czy działalności - bo na taką pomoc bezwarunkowo zasługują. Problemem jest to, że system ustalania wysokości takiego świadczenia jest chory. Owszem, pracującym na etacie wydaje się, że "sprawiedliwe" jest to, że zasiłek jest proporcjonalny do tego, ile kobieta zarabia - bo do takiego systemu się przyzwyczaili, choć nie jest on wcale sprawiedliwy (biedne kobiety dostają mniej, bogate więcej). I dziwią się, że ktoś, kto ma działalność gospodarczą, może sobie to jakoś arbitralnie ustalać (z resztą "tylko" do poziomu 250% średniej krajowej, a to wcale nie są jakieś straszne kokosy; kobiety na wyższych etatach mają jeszcze wyższe świadczenie). Niestety z działalnością gospodarczą jest tak, że zakładanie jej jest i powinno być upraszczane, może ją założyć każdy, a to, czy firma będzie prosperowała świetnie, czy fatalnie nie powinno nikogo interesować. A kobiet w ciąży zwolnionych przed ciążą z pracy i próbujących założyć działalność "w dobrej wierze" po to, by osiągnąć dochód, a nie by otrzymać macierzyński jest wcale nie tak mało - i jeżeli ZUS na takie nasyła jeszcze jakieś kontrole, i uznaje, że wyłudzają, to to jest raczej skandaliczne.
-
Cieszy mnie, że głos w dyskusji zabierają kobiety, które niejako ją wywołały. Jako kolejna swoją historią podzieliła się z nami Iwona.
Od kilku lat prowadzę firmę. Gdy zaszłam w ciążę, przystąpiłam do ubezpieczenia chorobowego z najwyższą składką, żeby zagwarantować sobie wysoki zasiłek (wcześniej w ogóle nie miałam tego ubezpieczenia i nie korzystałam z żadnych zwolnień). Wysoki zasiłek macierzyński to chyba mój jedyny przywilej, bo jako samozatrudniona nie mam np. prawa do urlopu wychowawczego: gdybym po upływie 5,5 miesiąca (czas trwania urlopu macierzyńskiego) chciała zostać z dzieckiem w domu, musiałabym zawiesić firmę i iść na bezrobocie. Matkom zatrudnionym na etatach państwo opłaca składki podczas urlopu wychowawczego - ja nie dość, że nie dostałabym wtedy nic, to jeszcze musiałabym płacić za siebie ZUS (prawie 1000 zł miesięcznie). A przecież płacę podatki i składki do ZUS zupełnie tak samo jak panie na etatach - skąd więc taka nierówność? Wróciłam więc do pracy i wysłałam dziecko... a jakże, do prywatnego żłobka, bo na państwowy nie mam co liczyć. Potem będzie prywatne przedszkole, bo w mojej dzielnicy dzieci dużo i miejsc w przedszkolach też brakuje. Na logikę powinnam mieć prawo wpuścić opłatę za żłobek w koszty firmy, bo przecież gdyby nie ten wydatek, nie mogłabym pracować. Ale to państwa nie interesuje - kiedy już urodzę mu nowego obywatela, cała reszta jest wyłącznie moim problemem. Rodzę więc niejako wbrew polityce państwa. Nie mam więc żadnych wyrzutów sumienia, że wykorzystałam przepisy w sposób korzystny dla mnie. Dodam, że w ciąży bardziej opłacałoby mi się iść na zwolnienie niż pracować: po 3 miesiącach opłacania składki mogłam dostać ten wysoki zasiłek chorobowy, tymczasem pracując co miesiąc musiałam wpłacać do ZUS maksymalną składkę (OK, nie musiałam, tylko chciałam, żeby zasiłek macierzyński wynosił więcej niż 800 zł). Mimo to pracowałam do końca 8. miesiąca. Przy kolejnej ciąży poważnie zastanowię się nad wcześniejszym zwolnieniem.
-
Zdaniem Magdaleny kobiety nie musiałyby kombinować, gdyby nie ich trudna sytuacja na rynku pracy. Czy to aby na pewno dobre usprawiedliwienie?
Zapytam jakie złodziejstwo? Bo z tego co wiem takie jest polskie prawo, że pozwala na takie wykorzystanie macierzyńskiego, zwykła luka prawna. Mało tego, był wyrok sądowy, który szanując polskie prawo uznał takie opłacenie składek za prawidłowe. Najpierw niech te kobiety mają zapewnioną pracę na etacie, a nie umowy śmieciowe, albo są skazane na bezrobocie, bo są młode i pracodawcy oglądają się na to, że niedługo urodzą dziecko i nie będą dyspozycyjne (patrz: pracowanie za free ponad normy czasu pracy), a potem niech kraj i jego obywatele ścigają matki, które rodzą przyszłych płacących składki... Jestem w ciąży i tak jak pisały poprzedniczki, jeśli chcesz mieć mega dokładne badania przesiewowe, żeby być spokojną o swojego malucha, wizyty na czas, a nie za kilka miesięcy, to musisz to wszystko robić prywatnie za spore pieniądze... a przecież moja składka na zdrowotne odchodzi co miesiąc z etatu. Może zamiast jednorazowymi "kombinacjami" Matek Polek, zainteresujecie się sytuacją wyłudzających renty???
-
Niektórzy naciągają ZUS, a ilu jest takich jak Łucja, którym Zakład Ubezpieczeń Społecznych wywinął niezły numer?
Sama padłam ofiarą ZUSu w zakresie zasiłku macierzyńskiego. Przez problemy z ustaleniem należnego zasiłku do tej pory od 10 kwietnia nie zobaczyłam ani grosza. Mimo odprowadzania do ZUS dobrowolnej składki chorobowej od grudnia ubiegłego roku od najwyższej podstawy czyli właśnie 6,5 tys zł nie zrobiłam tego w odniesieniu do całej składki ubezpieczenia społecznego i skończyło się to przepychanką w czerwcu tego roku, a w lipcu wydaniem opinii, że nie mogę dokonać korekty w górę, tylko w dół. Musze zaznaczyć, że jestem z tych kobiet, które ciężko pracowały do prawie końca ciąży, ani jednego dnia na L4, byłam z siebie dumna. A teraz pluję sobie w brodę. Wystarczyło przez 3 miesiące płacić chorobowe, żeby potem mieć świadczenia. I święty spokój. Teraz dostanę jakieś grosze, a sytuacja wyglądała tak, że z 3 miesięcy składkowych, jakie będą się liczyły to zasiłku dwa płaciłam pełny ZUS, a zasiłek podobno dostanę od tego niepełnego. Interpretacja, jaką otrzymałam jest śmiechu warta i unika odpowiedzi na pytanie (zwróćcie uwagę na art. 18 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, jest bardzo zagmatwany), a mnie jako mikro przedsiębiorcy samozatrudnionego nie stać na 2 - 3 lata procesu w sądzie cywilnym w przeciwieństwie do możliwości sądu pracy dla pracownika z tytułu umowy o pracę. Potem czytam, że jadą do Częstochowy na pielgrzymkę za 300 tys. Skąd je mają? Z moich składek. W tym za dwa niepełne miesiące, z których nie będą wyliczać zasiłku. Przez tę całą sytuację popadliśmy z mężem w długi, żyjemy dzięki rodzinie i przyjaciołom. ZUS nie stosuje się do żadnych ustaw administracyjnych (nawet sympatyczne panie w Urzędzie Skarbowym wyznały, że jak ZUS uczestnicy w postępowaniu to nie trzymają się żadnych terminów, nie raz trwa i rok wydanie opinii), wysyłają decyzję zwykłym listem. To powoduje, że nigdy nie wiadomo ile trzeba będzie czekać i jaka będzie decyzja. Zamiast zajmować się maleństwem przez pierwsze 3 miesiące życia zachodziłam w głowę za co przeżyć (bo zasiłek wypłacają z dwumiesięcznym poślizgiem), mimo tego, że od 1 kwietnia do 10 kwietnia leżałam w szpitalu nie uznali wypisu i musiałam płacić za te 10 dni składkę, choć to logiczne, że pracować się w takich warunkach nie da. Nikt i nic tak szybko nie uzdrawia jak ZUS. Mam nadzieję, że ktoś się wreszcie za nich zabierze. Naprawdę niewiele się różnią od piramid finansowych. Żadnej kontroli, niejasne przepisy. Zacznijmy od prawa nie dajmy im do ręki tej najgorszej broni jaką są niejasne przepisy i ich późniejsza interpretacja. Ja nie zamierzałam likwidować firmy, która była moim marzeniem od dawna. Ale jeżeli w ciągu najbliższych miesięcy nie uda mi się odrobić tych długów i czegoś odłożyć to nie będę miała innego wyjścia, jak zawiesić działalność albo poszukać etatu i tak sztukować składki. Ale kto zatrudni matkę z malutkim dzieckiem? Polska to koszmar dla rodziców z małymi dziećmi. Pozdrawiam wszystkich równie zaplątanych jak ja.
-
Oceniacie, że wkurza Was list Katarzyny, która zaoszczędzone z wysokiego zasiłku pieniądze w efekcie i tak wpłaciła ponownie do ZUS-u. Tylko co dokładnie Wam przeszkadza? Jej postawa czy to, że finalnie i tak państwo zgarnęło część tych pieniędzy?
Piszcie nazywo@agora.pl
-
Justyna, która założyła firmę dla 6 tys. zasiłku na koniec listu zapytała "tylko co po macierzyńskim"? Katarzyna już to wie.
Jestem oszustką, naciągaczką, kombinatorką, wyłudzaczką. Jestem kobietą, która skorzystała z prawa, jakie przysługuje kobietom ciężarnym. Nie czuję się winna. Obecnie mam 34 lata, na rynku pracy od 14 lat, ostatnie 7 lat prowadziłam własną działalność gospodarczą. Szło różnie, raz miałam za co żyć, innym razem zleceń było mało, czasami musiałam niemal walczyć o należne mi pieniądze za wykonane zlecenia. Przez wszystkie te lata nie byłam ani razu na zwolnieniu, nie naciągnęłam ZUS-u nawet na złotówkę, grzecznie i w terminie płaciłam wszystkie składki (obecnie ok. 1.000 zł miesięcznie). Półtora roku temu urodziłam córkę, pracowałam dopóki mogłam chodzić, czyli do ósmego miesiąca. Później zrobiłam TO - zamknęłam i otworzyłam firmę na nowo. Opłaciłam najwyższe składki za dwa miesiące (ok. 6.000 zł). Od Państwa za nowego obywatela dostałam: opłacenie porodu w szpitalu (ale to przecież z moich składek, prawda?), jednorazową koszulę szpitalną do porodu, paczkę podkładów ginekologicznych, jakieś pół litra mleka modyfikowanego, 1 tys. zł becikowego, 30 tys. zł macierzyńskiego (właściwie trochę mniej, bo przecież zdrowotne i tak musiałam płacić). Po pięciu miesiącach "sielanki" na urlopie macierzyńskim, potwornego bólu, snu 1-1,5 godz. na dobę, bycia na każde zawołanie dziecka, upupienia w domowym kieracie (najgorszemu wrogowi nie życzę) - musiałam wrócić do rzeczywistości. Jeśli chciałam być dalej ubezpieczona (chociażby po to, żeby móc pójść z dzieckiem do lekarza), musiałam zapłacić. 1 tys. zł składek na ZUS miesiąc w miesiąc, bez względu na to czy zarabiałam, czy nie. A nie zarabiałam, ponieważ zajmowałam się córką niemal 24 godziny na dobę, na rodzinę liczyć nie mogę. Pieniądze, które zaoszczędziłam na macierzyńskim z powrotem wróciły do ZUS, mimo, że miały zostać przeznaczone na potrzeby dziecka. Jak pieniądze się skończyły i okazało się, że nie dostałam miejsca w państwowym żłobku (ergo - nie wrócę do pracy bo muszę opiekować się dzieckiem, ergo - nie zarobię na prywatny żłobek, ergo - właściwie to nie mam z czego żyć), zamknęłam firmę i poszłam na bezrobocie. Zasiłek dla bezrobotnych mi nie przysługuje (byłam przecież na macierzyńskim więc nie mam ciągłości pracy), ale przynajmniej jestem ubezpieczona, mogę iść z dzieckiem do lekarza. Dobre i to. I tylko przykro mi, że tak łatwo nazywacie takie kobiety jak ja złodziejkami. Zrobiłam coś, na co polskie prawo pozwala. Finansowo na tym nie zyskałam, pieniądze i tak wróciły do ZUS-u. Emerytury i tak nie będę miała, mimo, że płaciłam naprawdę spore podatki i składki. Dałam Państwu Polskiemu nową Obywatelkę (za pół roku urodzę kolejnego Obywatela). Została mi tylko ta świadomość, że Państwo Polskie ma prawo wymagać, ale ja nie mam prawa do niczego.
-
Wiecie ile kosztują badania w prawidłowo przebiegającej ciąży? Nasza czytelniczka wszystko podliczyła.
Jestem w 38 tygodniu ciąży. Jak wygląda opieka zdrowotna w naszym kraju wiemy chyba wszyscy. Niestety nic lepszego kobiet w ciąży, a więc wymagających specjalnej medycznej atencji, nie czeka. Podam przykład własny, nie chcąc wrzucać wszystkich do jednego worka. Przez całą ciążę, czyli od stycznia tego roku chodzę na wizyty prywatne. Jedna wizyta prywatna = 150 zł, od stycznia do de facto września miesięcy jest 9, czyli 150 zł x 9 miesięcy wizyt (jedna w miesiącu, ciąża bez komplikacji. Strach pomyśleć ile wydają kobiety, które mają jakiekolwiek komplikacje), wróćmy do rachunku 9x 150 zł = 1350 zł. Tyle same wizyty. Badania laboratoryjne. Na początku i na samym końcu ciąży należy wykonać dość szczegółowe badania, jak np. tokspolazmoza, WR, czy HBs - zostawimy wtedy w laboratorium coś około 200 zł. Badania wykonujemy dwukrotnie (na początku i na końcu) co daje nam okrągłą sumkę 400 zł. Dodajmy to teraz do naszych 1350 zł + 400 zł = 1750 zł. Przy ciąży przebiegającej niemal książkowo - tak jak w moim wypadku lekarz prowadzący co miesiąc zleci przynajmniej dwa badania laboratoryjne pozwalające określić ogólną kondycję organizmu, czyli morfologię i badanie ogólne moczu, koszt około 23 zł za całość. Badania wykonujemy około 7 razy podczas ciąży dzięki czemu do naszego 1750 zł dodajemy 161 zł = 1911 zł. Oczywiście mówimy o przypadku ciąży niezagrożonej, przebiegającej prawidłowo ze zdrowym podejściem lekarza prowadzącego, który mimo iż wizyty prywatne nie namawia do drogich badań, nie namawia do suplementacji jeżeli nie ma takiej potrzeby ( poza kwasem foliowym - koszt nieznaczny, około 7 zł na miesiąc), kto orientował się w cenach preparatów wielowitaminowych dla kobiet ciężarnych ten wie, że ceny wahają się od 25 do nawet 70 zł za miesięczną kurację. Ciąża do 35 tygodnia przebiega idealnie. Jednak w 35 tc podczas KTG wychodzi znacząca tachykardia i wyniósł około 140 uderzeń na minutę. Budżet mocno nadszarpniętyorganizowaniem wyprawki i ostatnimi badaniami postanawiam udać się i skorzystać z usług lekarza rodzinnego. EKG wykonane. Ja zadowolona, bo wszystko w ramach funduszu. Pech, EKG wykonane podczas nieobecności lekarza roodzinnego w przychodni. Miła Pani Pielęgniarka informuje, że lekarz obejrzy dnia następnego i skontaktuje się. No i kontaktuje się. Telefonicznie. Nie pyta o inne dolegliwości (a występują) tylko stwierdza, że EKG jest ok i ona nic nie widzi. Nie zleca żadnych dodatkowych badań. Nie wydaje nawet opinii na piśmie. Pani dr rodzinna temat uznaje za zamknięty. I teraz bądź tu mądry i pisz wiersze. Olać, mimo że objawy coraz bardziej dokuczają. Przecież wszystko jest ok. Czy jest ok tylko dla NFZ żeby nie szarpać tego i tak nadszarpniętego budżetu...? Póki co temat zostawiłam. Trochę się boję, bo upały w dolegliwościach nie pomagają, ale cóż. Doktor stwierdziła, że ciężarówki tak mają i nie kwapi się do sprawdzenia tego w jakikolwiek inny sposób ( wato dodać, że wada serca w rodzinie występuje i dr o tym wie). Tu trafia mnie szlak. Wiem ile pieniędzy miesięcznie mnie to wszystko kosztuje. Dostaję pasek wypłaty. Dlatego wykorzystywania luki w prawie polegającej na możliwości otrzymania zasiłku nie traktuję jako nadużycia. Mimo, że w normalnych warunkach "polaczkowatość" mocno mnie irytuje. Traktuje to jako formę rekompensaty i możliwość zachowania minimum świętego spokoju, zapewnienie możliwości zapewnienia dziecku wszystkiego co potrzeba i nie oglądania każdej złotówki milion razy. Możliwość godnego życia. Przynajmniej przez chwilę. Jak widać już sama ciąża nie jest łatwa i tania. Nie mówiąc o wyprawce i pierwszych wydatkach.
-
Mail od Ocha to zaledwie dwa zdania.
Niestety, ten sposób radzenia sobie ma coś z Amber Gold. W obu przypadkach działają prawnicy, którzy doradzają jak ?stosować? prawo.
Czyli wszystkiemu winni są specjaliści od kruczków i luk?
Piszcie! nazywo@agora.pl
-
Pora na list od Uczciwej Matki Polki, która ZUS-u nie okrada i dzięki temu... musi przeżyć z dwójką dzieci za 750zł.
Jestem uczciwa i płacę za to drogo. Założyłam firmę kilka lat temu, mam dwoje dzieci, zasiłki otrzymywałam śmiesznie małe. Nie było mnie stać na płacenie 3 tys. kilka miesięcy w roku, żeby sobie podwyższyć średnią i dostać potem wyższy macierzyński. Nie posunęłam się również do zamknięcia firmy i założenia nowej na miesiąc. Nie pozwalała mi na to moja uczciwość. Płacę ZUS, który nieraz przekracza moje możliwości finansowe. Dlaczego? Z głupiej naiwności? Nie. Z uczciwości, moralności, etyki. Nie kradnij - to nie przykazanie kościelne, bo nie jestem wierzącą, ale ludzkie. Uważam, że kobiety, które zakładają firmy na miesiąc by wyłudzić pieniądze okradają takie osoby jak ja. Bo z czyich, jak nie moich, pieniędzy, biorą te zasiłki? Ja uczciwie płacę, one nieuczciwie otrzymują swoje macierzyńskie. Ja na macierzyńskim dostałam ok. 1000 zł/mies, ale przecież zdrowotne i tak musiałam płacić - ok.250 zł więc w sumie dostawałam - 750 zł. Spróbujcie za to przeżyć! Podsumujmy: Mam dwójkę dzieci - to fakt. Państwo mi nie pomaga - to drugi fakt. ZUS - to niesprawiedliwy haracz, który musze płacić chcę czy nie chcę - to trzeci fakt. Ale czy to znaczy, że mam prawo kraść? Nie! W tej chwili zawiesiłam firmę, przejdę zapewne na bezrobocie, nie dostanę nawet zasiłku, bo mi się nie należy. Nie wiem, co będzie dalej, co ze sobą zrobię. Pewnie, jak znajdę możliwość, znów otworzę działalność, znów, jak ta naiwna, będę płacić ZUS - ok.1000 zł/mies. zarabiając ok.2 tys., a czasami o wiele mniej. Nikt nie pyta, czy mi się opłaca. Do tego jestem osobą niepełnosprawną i nikt nie chce mnie zatrudnić na etat. Jedyny plus niepełnosprawności - PFRON zwraca niewielką część ZUS'u - ale to w sumie wychodzi ok.300 zł. Nie ma szału, ale i tak mam lepiej niż reszta uczciwych. Nie ma lekko. Przykre, że tak wiele matek-Polek nie widzi w złodziejstwie nic złego.
-
Na Facebooku jesteście bardziej skłonni do komentowania ;), więc przytaczam wybrane opinie.
Zapytałam Was o to, czy naginamy prawo dla swojej korzyści, bo rząd o nas nie dba? Czy wyłudzanie przez kobiety zasiłków macierzyńskich to tylko sposób bo odebranie tego, co im się należy?
Krzysztof: Państwo kradnie, matki oszukują, Jarek wciąż z kotem, Donald wciąż z żoną, ja wciąż hejtuję, i co z tego wynika? Nic.
Robert: Przykłady dla społeczeństwa zawsze idą z góry. Jeśli wolno Panu urzędnikowi to dlaczego nie wolno mi, tak myśli większość społeczeństwa.
Malwina: A potem narzekają na stosunek pracodawców do kobiet... To jest samonakręcająca się spirala: on mi zrobił tak, to ja mu zrobię to samo. Niestety, póki kobiety będą dalej w ten sposób zachowywać się jako pracownice, nigdy nasza pozycja nie ulegnie zmianie. Ale do tego potrzeba patrzenia dalej niż na czubek własnego nosa.
-
Skoro rozmawiamy o możliwościach jakie mają bezrobotne przyszłe mamy, może warto przypomnieć, jakie prawa przysługują ciężarnym w pracy.
.Tekst na ten temat znajdziecie TUTAJ
-
Bartosz jest przedsiębiorcą, któremu państwo nie ułatwia prowadzenia działalności. Powodów dla których nie potępia kobiet nadużywających przywilejów wymienił kilka.
Temat zrobił się głośny, łatwo teraz będzie niektórym potępić kobiety i twierdzić, że kontrargument o łupieniu nas przez państwo jest dziecinny. Tylko czy jest? Odpowiedzią może być mój przykład - prowadząc działalność w branży tłumaczeń, od trzech lat nie mogę wyegzekwować płatności od nieuczciwego klienta (spora kwota). Nie odpuściłem mu, wygrałem proces, potem apelację. Mam prawomocny wyrok, na podstawie którego powinienem odzyskać pieniądze. I co? I okazuje się, że ów klient winien jest także skarbowi państwa za niezapłacone podatki. Więc to samo państwo, które zmusiło mnie do zapłacenia podatków z faktury, której nigdy nie uiszczono (PIT + 23% VAT-u), ma teraz pierwszeństwo do ściągania płatności, żeby zaspokoić siebie i swoje roszczenia. A ja? Nikogo nie obchodzi, że opłaciłem pracowników podczas prac dla nieuczciwego klienta, że zapłaciłem podatki z wirtualnego zarobku, że opłaciłem prawników, komorników, przewody sądowe, że mam zasądzający wyrok. Od pana z Urzędu Skarbowego otrzymałem bezczelnie szczerą sugestię, żebym nie liczył na ściągnięcie płatności i że mogę sobie płatnika z osobistego powództwa ścigać. Czy po takiej akcji, gdzie państwo okradło mnie w imię prawa dwukrotnie, będę potępiał kobiety, które ciągną nienależny ZUS? Jakoś nie potrafię...
-
Skoro dyskusja dotyczy głównie tego, kto kogo pierwszy oszuka - obywatel państwo, czy państwo obywatela, to może należałoby zadać pytanie ilu z Was gdyby mogło, przestałoby płacić składki na ZUS i wzięło sprawy zasiłków i emerytury we własne ręce?
-
Na taki głos czekaliśmy wszyscy. Justyna założyła firmę i skorzystała z prawa do wysokiego zasiłku.
Jestem matką, która, jak to zostało nazwane, nadużyła przywilejów. Nie zgadzam się z teorią, iż kobiety "nadużywają" bądź oszukują, bądź robią coś nie etycznego, gdyż mamy przepisy, jest prawo, które pozwala założyć działalność - nikt z tej działalności nie musi się tłumaczyć, może ją założyć w każdym dniu i zamknąć, lub zawiesić również w każdym dniu, takie jest prawo. Co do opłat na ZUS - mamy prawo WYBRAĆ sobie podstawę wymiaru składki na zus - więc jeżeli spodziewam się porodu - czemu nie mam skorzystać z przywilejów jakie daje nam Państwo? Podobnie powinna mieć się sytuacja z nowymi przedsiębiorcami, korzystającymi z przywileju obniżki składek na ZUS, otwierając działalność na dwa lata "wykorzystują", "nadużywają" przepisów - gdyż płacą tylko 30% kwoty na składki ZUS-owskie, czyli około 300 a nie 900 PLN miesięcznie. Takie są przepisy i nasze prawo na to zezwala, wiec skąd ta nagonka na kobiety zaradne, te co poszukały, znalazły i mogą sobie i maleństwu pomóc? Nie łamiąc żadnych przepisów przez pół roku można zabezpieczyć sobie i dziecku odpowiednie warunki, a przecież to te pierwsze miesiące życia są najważniejsze dla naszych pociech. Uważam, że gdybym w przyszłości miał możliwość skorzystania z podobnej opcji (przy założeniu, iż nadal prowadzę działalność gospodarczą), jak najbardziej wykorzystam opcję podwyższonej składki na ZUS. Pytanie jest jednak takie - co po okresie macierzyńskiego?
-
Kolejny głos sprzeciwu do wypowiedzi prof. Magdaleny Środy. Zdaniem Wiesławy nie wszyscy kradną i wychowują swoje dzieci na szczęśliwych cwaniaków.
Z niesmakiem odebrałam wypowiedź prof. Środy, która powiada, że jak wszyscy kradną(?) to przyszłym matkom ten "przywilej" też przysługuje. Pani profesorka zapędziła się i to zdrowo. Co to znaczy "wszyscy kradną"? Ja i nikt z moich znajomych nawet na gapę nie jeździ, bo to kradzież. Czemu więc kradzież na dużą skalę jakiej dopuszczają się kobiety w ciąży ma zyskać poklask? Czemu nie dawać przyzwolenia młodym ludziom, że jak sąsiad ma 2 samochody to jeden można mu zabrać? I można mnożyć przykłady. Mam dzieci i do głowy by mi nie przyszło powiedzieć, że jak na placu zabaw widzą u innego dziecka zabawkę która się im podoba to niech sobie wezmą. Jest stare powiedzenie "Od rzemyczka do koniczka"
-
Skoro wiemy, że kombinowanie się opłaca, to czy uczciwość jest nagradzana w porównywalny sposób?
Czytając list Agnieszki, można dojść do wniosku, że niekoniecznie.
Jestem w 9 miesiącu ciąży, mam 36 lat i jest to moja pierwsza ciąża. Dlaczego tak późno? M.in. z powodu niestabilności zawodowej - starałam się NAJPIERW popracować na tyle, aby mieć większą stabilność, umowę na czas nieokreślony i płacone regularnie składki ZUS. W dzisiejszych realiach trochę to zajęło. Ale uczciwie zarabiam na swój macierzyński (któremu będzie b. daleko do 6 tys, stawiam na jakieś 1600zł). Niedawno była dyskusja nt zwolnień lekarskich "na ciążę" - jestem na zwolnieniu od 4 miesięcy, jednak z konkretnych wskazań lekarskich i chorobowych. Czasem w naszym kraju czuję się jak frajer. Mimo wszystko kombinowanie mi nie odpowiada, jedynie irytuję się na te "b.zaradne" osobniki, ponieważ to dzięki ich "zaradności" takim jak ja żyje się trudniej.
-
Na list od rakytovki na pewno nie pozostaniecie obojętni.
Z zaciekawianiem czytam ostatnio na wszystkich serwisach internetowych, jakie to Polki są okropne bo zachodzą w ciążę i wyłudzają pieniądze. Czy autorem jest mężczyzna, który nie ma zielonego pojęcia o ciąży i o macierzyństwie, czy "stara panna", bezdzietna, czy bardzo majętna z dziećmi? Przyjrzyjmy się tematowi od strony młodej mężatki, ona zarabia 1,4 tys. zł , mąż 1,5 tys., razem 2,9 tys. miesięcznie z czego większość pieniędzy idzie na opłaty domowe. Zwlekają z posiadaniem dzieci, bo w takich warunkach finansowych ciężko utrzymać nawet siebie. Przychodzi chwila, że jeżeli się nie zdecydują na dziecko to może być za późno (lata lecą, a im później tym trudniej). I właśnie zamiast cieszyć się z podjętej decyzji zaczynają się martwic o przyszłość. W chwili narodzin rodzice dostają 1 tys.zł becikowego. I to by było na tyle pomocy ze strony państwa i ze strony kościelnej, który chętnie namawia do posiadania jak największej ilości dzieci, ale nie pomaga później w ich utrzymaniu, ani nie podpowiada rodzicom co robić, żeby utrzymać dzieciaczki. Po okresie macierzyńskim kobieta jest stawiana w patowej sytuacji; może wrócić do pracy, ale jakieś 1 tys. zł miesięcznie musi przeznaczyć na żłobek, albo może zostać w domu na wychowawczym i nie zarabiać wcale. A dlaczego będąc w ciąży musi chodzić do stresującej pracy i narażać swojego dzidziusia? Dlaczego kobiety, które w ciąży chętniej idą na zwolnienie lekarskie (a jest to chyba jedyny przywilej w tym państwie kobiety ciężarnej, że w ciąży może iść na zwolnienie 100% płatne), są besztane przez autorów artykułów, bo ciąża to nie choroba? Zgadzam się, że ciąża to nie choroba, ale ponieważ nie ma innych przywilejów, to dlaczego nie można korzystać z tych co są? A poza tym, wydaje mi się, że pracodawcy bardziej się boją macierzyńskiego, bo wtedy kobiety definitywnie nie ma, no i wychowawczego. Czytając artykuły odnoszę wrażenie, że wszystkie kobiety powinny się wstydzić, że nie są mężczyznami, że muszą zachodzić w ciążę i muszą rodzić dzieci. Wcale się nie dziwię, że kobiety decydują się na zakładanie własnej działalności i pobieranie później zasiłku, mogą w ten sposób liczyć na większe wsparcie, niż kobiety, które pracują i jeszcze im grozi, że przez ciąże stracą pracę. Ludzie, przecież matki nie przepiją tych pieniędzy, kupią dziecku ubranka, wózek, zabawki, a resztę odłożą na jakąś lokatę i będą miały na wyprawki szkolne. Skąd się bierze w naszym narodzie polskim tyle zawiści? Jeżeli państwo nie pomaga, polityka prorodzinna jest żadna, to niech chociaż antykoncepcja będzie darmowa, a aborcja legalna, żeby biedniejsze kobiety mogły same decydować o sobie. A jeżeli się ktoś boi, że teraz większość biednych polek z marginesu społecznego, będzie zachodzić w ciążę tylko po to, żeby dostać 40 tys.zł od państwa za frajer, to proszę bardzo, niech wymyśli odpowiednią politykę prorodzinną, która nie tylko zachęci do posiadania, ale także pomoże zapewnić dziecku wykształcenie i życie w godziwych warunkach, a tego właśnie pragnie chyba każdy rodzić dla swojego dziecka! I kolejne pytanie czy posiadanie dziecka to ma być przyjemność czy obowiązek? Obowiązek ze strony obywateli, ponieważ jak nie będzie dzieciaczków, to kto będzie pracować na nasze emerytury? A przyjemność? Chyba żadna, przynajmniej w tym kraju. Jest mi bardzo przykro, że jestem obywatelem państwa, w którym nie liczy się z ludźmi, wszyscy oszukują i kradną, już kilka lat mija od naszego wejścia do UE, ale tak prawdę mówiąc jesteśmy daleko w tyle za resztą Europy.
-
Krystyna radzi, żebyśmy przestali się krygować i zaczęli nazywać rzeczy po imieniu.
Ludzie pracujący na czarno i ukrywający dochody przed US, kobiety które zakładają firmę w celu wyłudzenia zasiłku czy biorące lewe zwolnienia lekarskie nie z powodu złego samopoczucia tylko dlatego, że nie chce im się pracować, nie okradają jakiegoś mitycznego państwa, tylko nas, pracujących, płacących podatki i składki na ZUS, którzy z roku na rok mają coraz mniejsze szanse na jakąkolwiek emeryturę, bo system emerytalny generuje coraz to większe straty (bo jak ma nie generować, jeśli wpłacając 3,3 tys. można wyciągnąć 30 tys.? Takich odsetek to nawet Amber Gold nie dawał...) I o czym tu gadać skoro nie ma o czym mówić...
-
W opiniach które zamieszczacie w komentarzach i listach do redakcji wynika, że naciąganie państwa przypomina wyścig z czasem pod hasłem "my albo oni". Rozwiązania są dwa, albo to system, w tym wypadku ZUS oszuka obywateli, albo oni wyciągną od niego pieniądze zanim będzie za późno. Czy faktycznie większość z nas czuje się okradana przez system i szuka każdej okazji, żeby sobie to odbić? Czy tak powinno być? Piszcie! nazywo@agora.pl
-
Pierwszy kobiecy głos. Małgorzata napisała:
Otóż nie pochwalam, ani nie cieszy mnie fakt wykorzystania w ten sposób przywilejów, poza tym jak widać - da się. Nie uważam tego za przejaw zaradności, można powiedzieć, że kobiety w ten sposób "doją" państwo. Ale czyż państwo nie doi swych obywateli? Przez aktualny rząd co i raz dostosowywane jest prawo tak, żeby "wydoić" z obywateli jeszcze więcej...
-
Marek jest jedną z osób, które w nadużywaniu przywilejów nie widzą nic złego. Zgadzacie się z jego argumentami?
Uważam, że kobiety w ciąży postępują jak najbardziej słusznie. Żyjemy w państwie opresyjnym, które okrada nas na każdym kroku i łupi obywatela gdzie się da i jak się da. Największa złodziejska kasta jaką są politycy za nasze pieniądze funduje posady swoim rodzinom, z naszych podatków funduje się emerytury kastom nierobów jak sędziowie, prokuratorzy i skorumpowana policja. O systemie wyborczym nie wspomnę, bo to z jakąkolwiek demokracją nie ma nic wspólnego. Polityczna mafia zapewniła sobie ordynacje wyborczą i dożywotnia wybieralność. Z dwojga złego wolę, żeby moje podatki wracały w postaci zasiłków do tych kobiet w ciąży niż kolejnego członka PSL-u, któremu prezes Pawlak zapewnia ciepła posadę.
-
We wczorajszej sondzie zapytaliśmy Was o to, wobec kogo państwo powinno wyciągnąć konsekwencje w związku z zakładaniem fikcyjnych firm dla wyłudzenia zasiłku. Zebraliśmy ponad 18 tys. głosów z czego większość uznała, że skoro wszystko odbywa się w granicach prawa, to nikogo. O to dlaczego naciąganie państwa jest społecznie akceptowane zapytałam prof. Magdalenę Środę. Ta tłumaczyła
Mamy niski poziom praworządności. Gorzej - mamy "nabytą" pogardę wobec prawa. Od czasu zaborów, okupacji, komunizmu, ale i w wolnej Polsce niewielu polityków dawało przykład, że prawu należy być posłusznym tylko dlatego, że jest prawem.
prof. Magdalena Środa
Jej opinia nie wszystkim przypadła do gustu. Włodzimierz w mailu napisał:
Z przykrością przeczytałem Pani oceny ogółu w Polsce. Nie wiem jaką tradycję Pani prezentuje, na pewno nie moją. Z treści Pani wypowiedzi wynika, że ogół (w tym ja) uczestniczymy w niewłaściwych procederach podobnych do opisanego w artykule. Ja nie uczestniczę i też nie uczestniczy ogół moich znajomych. Ja też wcale nie lubię być pasażerem na gapę i z przekonaniem to samo mogę powiedzieć o ogóle swoich znajomych. Jestem obywatelem tego kraju, członkiem tego ogółu i Pani stwierdzenia są nieprawdziwie i obrażające.
Czyja opinia jest Wam bliższa? Prof. Środy, czy Włodzimierza?
Piszcie! nazywo@agora.pl
-
Witam. Wczorajszy tekst o kreatywnych pośrednikach i równie sprytnych przyszłych mamach, które przy ich pomocy zakładają firmy krzaki, żeby wyłudzić z ZUS-u ponad 6 tys. zasiłku macierzyńskiego wywołał burzę komentarzy i listów. Równie chętnie braliście udział w naszej sondzie w której pytaliśmy o to, wobec kogo, jeżeli w ogóle, należałoby wyciągnąć konsekwencje. Dzisiaj również będziecie mieli okazję do wyrażenia swojej opinii w tym temacie. Czekam na Wasze listy i komentarze.
Przyszłe mamy, co myślicie o całej sprawie? Nadużywanie przywilejów to Wasze prawo, bo państwo na co dzień nie przejmuje się Waszym losem? Płacący składki, macie ochotę dokładać się do całego procederu? A może skala zjawiska jest tak mała i niegroźna w stosunku do chociażby afery Amber Gold czy nepotyzmu w PSL-u, że nie warto w ogóle się nad nią dłużej zastanawiać?
Porozmawiajmy o tym. nazywo@agora.pl
Zaradna jak Polka. Czy kobiety w ciąży nadużywają przywilejów?
Marta Piątkowska