- środa, 22 sierpnia 2012
-
Żegnam się z Wami i zapraszam na jutro. Debatę poprowadzi Marta Piątkowska
-
Ze składkami działaczy najczęściej jest trudno. Po śmierci Andrzeja Leppera, lidera Samoobrony, okazało się, że dług za lokal, w którym siedzibę miała partia wynosi 103 tys. zł. mecenas Małgorzata Gut, ostatni pełnomocnik Leppera, próbowała ratować taką miejscówkę i zaapelowała do członków i sympatyków partii, żeby wpłacali na konto Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami tyle, ile mogą. Jeszcze niedawno ruch liczył 100 tys. członków. Gdyby każdy z nich dał tylko złotówkę, długu by nie było. Na apel zareagował jeden człowiek - wpłacił 100 zł.
-
Zapomniałam dodać, że z danych PKW za ubiegły rok dotyczących sprawozdań finansowych partii wynika, że PSL, które ma 120 tysięcy działaczy nie bardzo ich dyscyplinuje, bo na konta partii wpłynęło od nich jedynie 50 tys. zł.
-
Mimo że kwoty dla partii są wysokie, nie wszystkim starcza. PSL 11 lat temu za sfinansowanie ulotek i plakatów promujących partię podczas kampanii wyborczej 2001 roku z niedozwolonych źródeł, musiało oddać Skarbowi Państwa ponad 9 mln zł. Wszystko to z powodu niewłaściwego zaksięgowania wydatków na kampanię wyborczą (pieniądze na kampanie były na koncie partyjnym, a nie komitetu wyborczego). Przez ostatnie kilka lat partia próbowała się jednak odwoływać. Bez rezultatu. Odsetki przekroczyły 11 mln zł. Do dziś PSL ma problem ze spłaceniem tego długu, który wraz z odsetkami sięgnął już 21 mln zł. Jak pewnie pamiętacie ludowcy chcieli, żeby minister finansów dług im umorzył. Tak się nie stało, ludowcy w końcu zaczęli go spłacać.
-
Tyle partie wydały w wyborach do parlamentu w 2011 roku. PiS - 30 mln 119 tys. zł, PO - 29 mln 274 tys. zł; SLD - 24 mln 163 tys. zł; PSL - 12 mln 699 tys. zł; Ruch Palikota - 1 mln 748 tys. zł.
-
Co uważacie o takich kierunkach zmian, które proponują eksperci z Instytutu Badań Publicznych?
1. Rozbudowa funduszu eksperckiego, 2. Radykalne ograniczenie wydatków ze środków pochodzących z subwencji budżetowej na kampanie medialne, 3. Zwiększenie systemu kontroli PKW nad wydatkami partii politycznych. nazywo@agora.pl
-
Politycy, którzy chcą zniesienia finansowania partii z budżetu często jako argument podają, że model ten cementuje scenę polityczną. Subwencja należy się bowiem tym, którzy przekroczą 3 proc. próg wyborczy (5 proc. w przypadku komitetu wyborczego), co oznacza ich zdaniem, że z gry eliminowane są mniejsze partie. Zgadzacie się? nazywo@agora.pl
-
Budżet państwa to nie jedyne źródło finansów dla partii. Ugrupowania polityczne mogą też zarządzać np. własnym majątkiem. SLD sprzedał swoją legendarną siedzibę przy Rozbrat za 35 mln zł.
Fot. Sławomir Kamiński
-
Dostaliśmy taki list:
Gdyby za pośrednictwem cyfryzacji, elektronicznej administracji każdy obywatel mógł co miesiąc określać partię, którą chce finansować - byłoby to zgodne z demokratycznością wyborów. Dodatkowo byłby to bardzo ważny miernik publicznego poparcia na dany miesiąc! Naród mógłby sprawować dużo większą kontrolę nad swoimi wybrankami, a parlamentarzyści, rządzący wiedzieliby, jaki krok w poprzednim miesiącu był dobry, a który zły. Przy okazji zaoszczędzilibyśmy na sondażach.
-
A może, jeśli partie biorą pieniądze z budżetu, to jasno powinny zostać zapisane wydatki, na które te pieniądze można wydać? Na przykład na ekspertów pomagających przy tworzeniu prawa a na billboardy już nie? nazywo@agora.pl
Fot. Wojciech Olkuśnik
-
Kolejny komentarz z FB:
Niech się utrzymują tylko z tego, co sami zarobią/zbiorą/ wyżebrzą! Dotacje z budżetu to patologia!!! Dlaczego mamy powierzać rządzenie miliardami złotych (budżet) ludziom, którzy sami nie potrafią zebrać kilkuset tysięcy/kilku milionów, żeby prowadzić swoją działalność??? Tylko wtedy okazałoby się, że ani PiS, ani PO, ani PSL czy SLD "nie stać" na prowadzenie takiej działalności jak dzisiaj. Jestem prawie pewien, że bez kasy z budżetu partie z obecnego parlamentu byłyby jak działacz PO bez posady w urzędzie/spółce skarbu państwa itp. - gołe i niewesołe:P Palikot jest wyjątkiem w tym towarzystwie, bo stać go było na założenie partii z własnej kasy przed wyborami [stwierdzam fakty, co nie znaczy, że go popieram]. PO obiecywała zlikwidować dotacje z budżetu, ale obiecywała też zmniejszyć podatki, znieść immunitet i wiele, wiele innych potrzebnych rzeczy...
-
Partie mają obowiązek dostarczać faktury do Państwowej Komisji Wyborczej, gdzie są przeglądane, ale nie weryfikowane. Nikt nie sprawdza czy dane wydatki rzeczywiście partia poniosła, czy usługa została wykonana i czy rzeczywiście przez wskazaną firmę. nazywo@agora.pl
-
Może problemem nie jest finansowanie partii z budżetu państwa, ale przejrzystość wydatków i ich rozliczanie? nazywo@agora.pl
-
Tygodnik Newsweek opisał całą sieć finansowych powiązań wokół Jarosława Kaczyńskiego. Między innymi fundację Nowy Kierunek, która według statutu zajmuje się "propagowaniem myśli konserwatywnej". Ma też inne obowiązki, które opisał dziennikarz Newsweeka: "Nowy Kierunek w czasie ostatniej kampanii wystawił komitetowi PiS faktury za produkcję filmików do internetu, organizację wieczoru wyborczego, paru konwencji wyborczych i jednej konferencji opiewające na ponad 800 tys. zł. Od każdej usługi pobierał oczywiście opłatę za koordynację eventu, która stanowiła czysty zysk fundacji. Dla przykładu: za godzinną konwencję w Pałacu Kultury (jej koszt wyniósł prawie 300 tys. zł) Nowy Kierunek skasował 38 tys. zł. Film z tej imprezy można obejrzeć w internecie. Jak na kosztorys przygotowany przez fundację (80 tys. za scenografię i 8 tys. za scenariusz oraz reżyserię) efekt był raczej skromny: w sali 200, może 300 osób, czterech mówców na scenie, zespół muzyczny, trochę świateł i krótki film wyświetlony na rzutniku."
-
Przypomnę raz jeszcze dane za "Newsweekiem": Wynika z nich, że za połowę sierpnia firma GROM Group pracująca dla PiS zgarnęła 156 tys. zł, za wrzesień - 138 tys., a za dziewięć dni października - 88 tys. Ceny zawierały m.in. podnajem od firmy Srebrnej budki wartowniczej po Mandaryn Video, noclegi w hotelach, odkurzanie limuzyny, a nawet zakup zapachowych choinek do samochodu. Według dokumentów w czasie kampanii w obstawie pracowało od 17 do 24 osób.
-
Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej" tak komentowała kiedyś pomysł odpisu 1 proc. podatku na partie polityczne:
Odpis podatkowy nie gwarantowałby partiom stabilnych dochodów i jeszcze bardziej zachęcał do podejmowania populistycznych decyzji. Zafundowalibyśmy sobie system, w którym wybory parlamentarne praktycznie odbywałyby się co roku. Tymczasem warto dać politykom czteroletni kredyt zaufania, by potem przy urnie rozliczyć ich z pracy. Pewne pieniądze z budżetu daje partiom niezależność od różnych lobby. Czy polityk, który jest finansowany przez daną branżę, będzie bezstronny, gdy przyjdzie mu podejmować decyzję w jej sprawie? Wątpliwe.
Fot. Sławomir Kamiński
-
Aleksander pisze:
Oczywiście, że powinny być finansowane z budżetu, bo tylko to stwarza warunki, w których może (przynajmniej teoretycznie) istnieć parta reprezentująca ludzi biednych i ubogich. Inną sprawą jest to, że wydatki partii powinny być ściśle kontrolowane.
-
NA FB w komentarzach przeważa wątek zagrożenia, które mogłoby się pojawić w sytuacji rezygnacji z finansowania partii z budżetu. Że nie byłoby jasne kto za kim stoi, czyje są to pieniądze, że w zamian za sowite wpłaty na partie, rosłyby apetyty i oczekiwania płacących np. na uchwalenie korzystnego prawa dla darczyńcy, na stanowisko dla kogoś z rodziny itd.
Jak uważacie? Tak, by było? nazywo@agora.pl
-
Wojtek na FB ocenia:
To cena demokracji. Inaczej czeka nas poziom w stylu republik bananowych. Może za 20-30 lat będzie można finansować polityków z prywatnej kieszeni, teraz to byłaby katastrofa.
Zgadzacie się z Wojtkiem? Czy w Polsce nie powiodłaby się próba budowy innego, ale przejrzystego, systemu finansowania partii?
-
Dalszy ciąg przywilejów poselskich: 9 tys. zł - tyle może dostać nowy poseł na remont czy adaptację biura poselskiego, ale tylko nowy poseł; 4,5 tys. zł - tyle dostanie poseł, który kontynuuje swoją pracę, na remont biura. W obu przypadkach posłowie mają trzy miesiące, by rozliczyć się z wydatków i przedstawić faktury, 7,6 tys. zł - tyle wynosi roczny limit dla każdego posła na noclegi poza miejscem zameldowania i Warszawą, poseł musi dostarczyć do Biura Obsługi Posłów fakturę lub rachunek za nocleg i zaznaczyć, że był on konieczny ze względu na obowiązki związane z wykonywaniem mandatu poselskiego.
Posłowie mogą też korzystać z funduszu socjalnego. Jednorazowo mogą dostać np. 5 tys. zł zapomogi - najczęściej jest ona wypłacana rodzinie w przypadku śmierci posła. jest też zapomoga 2,2 tys. zł - z tej przede wszystkim korzystają byli posłowie, starsi i schorowani. Ale jest też możliwość starania się o niskooprocentowaną pożyczkę (3 proc. jeśli jest na 12 miesięcy, 4 proc. jeśli jest na 24 miesiące) na cele mieszkaniowe: 25 tys. zł - na zakup mieszkania 20 tys. zł - na remont mieszkania. -
Władysław na FB komentuje:
Mają takie wysokie zarobki,a społeczeństwo w głębokim poważaniu to niech opłacają partie, w których są ze swoich dochodów.A pieniądze, które z budżetu państwa są przeznaczane na partie można przeznaczyć na szlachetniejsze cele, a takich jest dużo.
-
Żeby trochę uporządkować ten obszar finansowania partii, podam jeszcze przykłady przywilejów dla posłów: 9,892 zł brutto- tyle wynosi miesięczne uposażenie posła zawodowego, 2,473 zł brutto - tyle wynosi dieta poselska (dostają ją posłowie niezawodowi) 11,650 zł - to wysokość ryczałtu jaką poseł dostaje miesięcznie na prowadzenie biura poselskiego (kwota jest na biuro i jego filie jeśli poseł takie otworzy, na pracowników i czynsz), procedura finansowa rusza, gdy poseł dostarczy do Kancelarii Sejmu umowę najmu. Najlepiej, by była ona sporządzona na czas sprawowania mandatu. Kancelaria Sejmu zapewnia też każdemu posłowi dostęp do internetu w jego biurze poselskim
Fot. Sławomir Kamiński
-
Niektóre partie wprowadzają też wewnętrzny mechanizm finansowania. Pamiętam, że w 2009 na radzie krajowej SLD oficjalnie przyjął swój miesięczny cennik, co raczej jest rzadkością wśród polityków: Ustalono wtedy: 700 zł - od szeregowego posła z Wiejskiej; 800 zł - jeśli poseł jest wiceszefem którejś z sejmowych komisji; 900 zł - jeśli jest przewodniczącym sejmowej komisji; 1,3 tys. zł - jeśli zasiada w prezydium Sejmu; 1,6 tys. zł - jeśli jest europosłem z ramienia SLD.
-
Dostaliśmy list od pana Eryka:
Co do kwestii finansowania partii, to można to ująć w perspektywie ekonomicznej. Idea zawsze była towarem, a partie są przedstawicielami handlowymi, którzy tą ideę próbują "sprzedać", nam, konsumentom. Efektem tego jest powstająca rzesza zwolenników takiej partii, bo głosi poglądy bliskie pewnej grupie społecznej. A każdy, który utożsamia się z danymi poglądami, staje się sympatykiem takiej partii, czyli konsumentem danej idei.Dodatkowo zasilają się szeregi partii czynnymi zwolennikami, którzy też chcą tą ideę głosić. I tu powinno się szukać źródeł finansowania. Dana partia ze swoimi poglądami jest mi bliska, to odpisze jej od podatku 1%, czy dokonam datku na jej rzecz, by mogła dalej te idee głosić. To, że system demokratyczny daje prawo głosu i swobody głoszenia idei wszystkim, nie znaczy, że każdą z nich musi utrzymywać. Ja osobiście czuję się zniesmaczony, gdy popierając jedną partię dodatkowo, w sposób pośredni, finansuję trzy, z którymi delikatnie mówiąc jest mi nie po drodze i jedną, której nawet nie rozumiem. Dodatkowo tak luźno nawiązując do ostatnich artykułów w "Gazecie Wyborczej" i "Newsweeku" jeżeli możliwe jest "obudowanie się" partii quasi-przedsiębiorstwami biznesowymi, to może i w tym warto poszukać sposobu finansowania, (można tu wtedy też zlikwidować tzw. magii nazwiska i związanych z tym komplikacjami czy wręcz zagrożeniami.) W ujęciu ogólnym sprowadza się do jednego - to partia poszukuje swojego dochodu i utrzymania. Może wtedy jej członkowie zaczną lepiej przykładać się do swojej pracy i do tego co mówią.
Zgadzacie się? nazywo@agora.pl
-
Historia PO i finansowania z budżetu w ogóle jest ciekawa, bo jak pewnie pamiętacie, gdy partia powstała, jej liderzy nie brali pieniędzy z budżetu, licząc, że inni pójdą w ich ślady. Nie poszli, politycy PO zmienili retorykę i oświadczyli, że skoro wszyscy biorą z budżetu państwa, to oni też.
Fot. Wojciech Oklusnik
-
Może zamiast finansowania z budżetu, lepszy byłby odpis podatkowy np. 1 procenta? Pomysł nie jest nowy, w tym roku przez Sejm próbowali go przeforsować posłowie Ruchu Palikota, ale nie udało się, bo propozycji nie poparła PO, która nie tak dawno była za całkowitym zniesieniem finansowania
-
Tyle partie dostały w 2011 roku: Platforma Obywatelska - 25 mln 291 tys. 350 zł, Prawo i Sprawiedliwość - 23 mln 644 tys. 827 zł, Polskie Stronnictwo Ludowe - 9 mln 452 tys 682 zł, Sojusz Lewicy Demokratycznej - 8 mln 996 tys. 363 zł
-
Dzień dobry, sto tysięcy złotych miesięcznie dla ochroniarzy Jarosława Kaczyńskiego - to informacja z poniedziałkowego "Newsweeka". Dużo czy mało? A może to nie ma znaczenia, tylko niech politycy nie korzystają z pieniędzy z budżetu? Zaraz, zaraz jak nie będą korzystać, to korupcja polityczna jeszcze bardziej będzie się panoszyć - powie ktoś. Jak uważacie już czas, by skończyć z finansowaniem działalności partyjnej przez państwo? Porozmawiajmy dziś o finansach partii. Zapraszam do dyskusji, piszcie nazywo@agora.pl
Fot. Dominik Werner
Partie opłacane z budżetu? Czy już nie?
Agata Kondzińska