- piątek, 10 sierpnia 2012
-
Żegnam się dziś z Wami, dziękuję za dyskusję i zapraszam na poniedziałek.
-
Z listu Czytelniczki:
Szybko przyjął się termin "urlop tacierzyński", mimo że całe lata funkcjonował wyłącznie zwrot "urlop macierzyński" sugerujący, że to wyłącznie matka ma prawo i obowiązek opieki nad małym dzieckiem. Czy ktokolwiek podjął dyskusję nad koniecznością wprowadzenia nowego terminu? Nie, było oczywiste, że taka zmiana jest niezbędna, jeśli chcemy, by ze świadomości społecznej zniknął stereotyp wyłącznej matczynej opieki na rzecz równości praw dla obu rodziców.(...) Np. Justyna Pochanke zapowiadała rozmowę z panią minister, GW i portale informacyjne uporczywie piszą o pani minister. Proszę Państwa, to nie boli, po prostu wykażcie dobrą wolę, powtórzcie sobie to słowo kilka razy po cichu i na głos i od razu wyda Wam się zupełnie normalne. Dacie radę. A jak już pierwszy raz użyjecie tego słowa w piśmie czy mowie zwyczajnie, bez dodatkowego komentarza, poczujecie satysfakcję. Oto przyczyniliście się do zmiany myślenia na temat ról kobiet i mężczyzn w społeczeństwie.
-
"
Wikipedia zapytała Radę Języka Polskiego o to jak tytułować kobiety wykonujące zawody, których nazwy nie zostały podzielone na płci. Oto odpowiedź: "Rzeczownikowe nazwy żeńskie tworzy się zasadniczo od nazw męskich za pomocą przyrostka -ka (por. nauczyciel - nauczycielka, socjolog - socjolożka) lub -ini/-yni (władca - władczyni). Końcówka -a jest wykorzystywana wtedy, gdy mamy do czynienia z nazwą o charakterze przymiotnikowym, np. przewodniczący - przewodnicząca, służący - służąca, habilitowany - habilitowana. Zastosowanie jej do tworzenia rzeczownikowych nazw zawodów nie ma tradycji w polszczyźnie, ale jej użycie w proponowanych formach typu ministra, premiera czy profesora bierze się zapewne stąd, że potencjalne formy ministerka, premierka, profesorka są odczuwane jako nacechowane potocznością (np. profesorka) lub wskazują na małość desygnatu (np. premierka; przyrostek -ka tworzy bowiem też zdrobnienia w polszczyźnie)." - możemy przeczytać w oficjalnym stanowisku Rady Języka Polskiego. Rada wyjaśnia także, że uparte stosowanie końcówki "a", jak proponowała to "ministerka" Joanna Mucha, może brzmieć tak, jak już istniejące nazwy (np. "premiera", czyli pani premier, czy też -według wskazówek Rady Języka - premierka, to określenie na pierwsze wyświetlenie filmu lub wystawienie sztuki), albo być odbierane, jako nazwy zgrubiałe (ta profesora). Jednak formy żeńskie nazw zawodów i tytułów są systemowo dopuszczane, tyle że rzadko używane. Głównie dlatego, że budzą negatywne reakcje mówiących po polsku. To jednak, według Rady Języka Polskiego można zmienić, jeśli przekona się społeczeństwo, że wspomniane formy żeńskie są potrzebne.
Fot. Sławomir Kamiński
-
Kierowca czy kierowczyni, minister czy ministra, chirurg czy chirurgini, fizyk czy fizyczka, premier czy premiera - jak mają tytułować się kobiety wykonujące zawody, których nazwy nie zostały podzielone na płci? nazywo@agora.pl
-
Z listu Czytelniczki:
Oczywiście, że w firmie, w której pracuję, kobiety zarabiają gorzej niż ich koledzy. Próba zmiany tej sytuacji w odniesieniu do mojej osoby, tj. oficjalne podniesienie argumentacji o jawnej dyskryminacji z powodu płci w otrzymywaniu wynagrodzenia na równorzędnych stanowiskach, spowodowała jedynie taki skutek, że zostałam niby to żartem nazwana wojującą feministką. Nie mogę sobie pozwolić na trzaśnięcie drzwiami, więc trwam. Ja jestem 50 z plusem, ale widzę, przynajmniej w moim otoczeniu, że większość kobiet w wieku dużo mniej niż 50 w ogóle nie widzi tego problemu. One ciągle są dodatkiem do mężczyzn i definiują się wyłącznie przez pryzmat skostniałych schematów, co przenosi się również na życie zawodowe. To truizm, ale naprawdę upłynie jeszcze wiele czasu, zanim kobiety zrozumieją, że są tak samo dobre w wykonywaniu pracy, a często lepsze niż ich koledzy.
-
Z listu Czytelniczki, która apeluje:
Wyedukujmy się najpierw same. Nie śmiejmy się z żartów, które nas ośmieszają, nie występujmy w reklamach, które robią z nas przysłowiowe głupie blondynki lub obiekty seksualne, nie bójmy się wymagać od mężczyzn takiej samej odpowiedzialności za dzieci, jakiej wymagamy od siebie. I bądźmy konsekwentne: jeśli walczymy o równouprawnienie, to zwracajmy uwagę na szczegóły, które także budują wizerunek kobiety.
Podaje przykład: - Siedzę w fotelu i karmię dziecko. Włączam telewizor i pstrykam pilotem. Zatrzymuję uwagę na jakimś przeglądzie kabaretów i słucham kobiety w średnim wieku rozmawiającej przez wymyślony telefon i udzielającej porady komuś po drugiej stronie linii. Kamera na roześmianą publiczność. Z czego tak się śmieją? "Co? Żona skarży się teraz, że ma za mało swobody? A powiększ pan jej kuchnię". Połowa publiczności to kobiety w różnym wieku. Czemu same to sobie robimy?nazywo@agora.pl
-
Jesteśmy permanentnie przemęczone, brakuje nam czasu, a nasze dzieci gorzej jedzą. Za to mamy możliwość wyjścia z domu i porozmawiania z innymi ludźmi na tematy wykraczające poza zupki i kupki - mówią te pracujące. - Czy nie boli cię, że nie widzisz, jak twoje dziecko stawia pierwsze kroki - odpowiadają te w domach. Co lepsze? nazywo@agora.pl
-
I jeszcze jeden fragment z analizy Magdaleny Żuraw pt. "Szarańcza"
"Plaga kobiet ma jedną cechę wspólną - poczucie misji, chęć dorównania mężczyźnie, które tyczy się jednak wszelkiej działalności związanej z rozumem. Zaprośmy kobietę do przerzucania łajna.. Dlaczego tak się dzieje? Kobieta ma kompleks ?bycia głupszą? od mężczyzny, co jest dla niej synonimem ?mniej wartościowej?. Mężczyzna zaś nie ma kompleksu ?bycia mniej uczuciowym?, ?posiadającym mniejszą wrażliwość?, czy ?o wiele słabszą intuicję?. Dlaczego? Właśnie dlatego, że jest mądrzejszy. ROZUMIE, że różnorodność jest szczęściem ludzkości. Cóż by nam było po świecie geniuszy bez delikatności i piękna, jakie niesie kobieta? Cóż by było po zdobyczach rozumu, gdyby nie było dla kogo zdobywać? Kobiety dają mężczyźnie chęć tworzenia. To one są muzami, one wymuszają na mężczyznach współzawodnictwo. Gdyby nie kobiety, mężczyzna niczego by nie dokonał. Nawet Adam. I w tym tkwi niepowtarzalna siła płci pięknej, jakiej nie zdobędą żadną pracą. Rywalizacja i równanie do mężczyzny jest piramidalnym nonsensem!"
Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / Ag
-
Historia z wrześniowego reportażu Katarzyny Pawłowskiej - Salińskiej
Aldona pracuje w firmie szkoleniowej od pięciu lat, jej kolega od trzech. Robią to samo. On awansował już trzy razy, ona - ani razu. Niedawno podejrzała jego zarobki - zarabia o jedną trzecią więcej od niej. To 2 tys. zł miesięcznie. Aldona zachodzi w głowę: czy złamała sobie karierę zachodząc w ciążę i idąc na półroczny urlop macierzyński? Według GUS Polki zarabiają średnio o jedną czwartą mniej niż Polacy. Najprostsze wytłumaczenie: kobiety pracują w zawodach gorzej opłacanych. Faktycznie, 90 proc. sprzątaczek i pielęgniarek to kobiety. Nauczyciel mężczyzna to rzadkość. Za to mężczyźni stanowią aż 80 proc. robotników wykwalifikowanych i np. 87 proc. informatyków. Dlaczego kobiety pracują najczęściej w słabo opłacanych zawodach, jak te związane z edukacją, oświatą, opieką społeczną i służbą zdrowia? Bo wybierają kierunki kształcenia mało interesujące dla pracodawców. A dlaczego je wybierają? - Ogromne znaczenie ma edukacja, i to już we wczesnym dzieciństwie - mówi dr Maciej Bukowski, ekonomista z Instytutu Badań Strukturalnych, autor badań "Zatrudnienie w Polsce". - Uczymy dziewczynki opiekować się lalkami i sprzątać, a chłopców naprawiać samochody. I takie są później ich wybory.
-
A pamiętacie Magdalenę Żuraw, jedną z młodych twarzy PiS w ostatniej kampanii wyborczej? Trudno było jej nie zauważyć, zwłaszcza gdy pisała jak pojmuje świat. Wywód jest bardzo długi, ale zamieszczam obszerne fragmenty: "Plaga zdeterminowanych kobiet rozszerza się na wszelkie znane światu zawody. Można je spotkać w urzędach, barach, na stacjach benzynowych, wojsku, policji, na uniwersytetach, rajdach samochodowych, w sądach, przychodniach.. etc. Wszędzie też gdzie się pojawiają - niszczą. Skandaliczne stwierdzenie? Skądże! Gdy nie zajmują się nauką czy szeroko pojętą kulturą - niszczą siebie (swoją kobiecość); gdy zaś zajmują się (zawodowo) nauką czy kulturą - zaniżają ich poziom, przez co niszczą ludzkiego ducha. Fakty mówią same za siebie:?1. Nauka: Niemal wszystkie przełomowe odkrycia w dziejach ludzkości dokonywane są przez mężczyzn. Żadnego Lorentza, Newtona płci pięknej.?2. Poezja: dziś w większości pisana przez kobiety - upada. Żadnego Baudelaira, Poego.?3. Literatura: żadnego Dostojewskiego, Goethego.. Wybitna literatura nie wyszła nigdy spod kobiecego pióra.?4. Malarstwo: żadnego Dalego, Malczewskiego (propozycje współczesnych malarek są dodatkowo antysztuką).?5. Muzyka: żadnych wybitnych kompozytorek. Żadnego Mozarta, Beethovena.?6. Filozofia: brak kobiet geniuszy. Żadnego św. Tomasza z Akwinu, Bierdiajewa. Reasumując: świat nie rozwija się dzięki kobiecie - i to jest FAKT. Ten świat jest światem mężczyzn. Oni go kształtują, przerabiają, upiększają. Geniusz męskich dzieł daje nam wszelkie dobra kultury, nauki, techniki" I tak dalej. Po co jest więc kobieta? "Miejscem kobiety jest dom. Dobra literatura, poezja (pisana przez mężczyznę), ukochane dziecko. Tam może się rozwijać, tam realizować i stamtąd zmieniać świat". Ewentualnie: "Kobiety dają mężczyźnie chęć tworzenia. To one są muzami, one wymuszają na mężczyznach współzawodnictwo. Gdyby nie kobiety, mężczyzna niczego by nie dokonał."
Fot. Sławomir Kamiński
-
Ryszard Czarnecki w rozmowie z Agnieszką Kublik mówi o syndromie "złotej spódniczki"
Zna Pani syndrom "złotych spódniczek"? Pojawił się w Norwegii, gdy tam wprowadzono kwoty w biznesie. Powstała kasta pań, które obsadziły bardzo wiele rad nadzorczych. Przyzna Pani, że to anomalia.
Fot. Renata Dąbrowska
Agnieszka Kublik mu odpowiada
Rzeczywiście, na początku obowiązywania ustawy kwotowej w Norwegii doszło do tego, że panie zasiadały w kilku radach nadzorczych. Ale przecież to jest standard gdy chodzi o mężczyzn. Słyszał Pan o "złotym garniturze"?
-
Z tekstu Hanny Samson: Równowaga między życiem osobistym a karierą to mit - stwierdza Anne-Marie Slaughter, profesorka politologii i stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Princeton, która w latach 2009-11 była dyrektorką w Departamencie Stanu USA. Jej kariera polityczna rozwijała się błyskotliwie, a ona nagle z niej zrezygnowała. W głośnym artykule ''Dlaczego kobiety wciąż nie mogą mieć wszystkiego'' wyjaśnia powody swojej decyzji. Dotarło do niej, że chce być więcej w domu, ze swoimi synami, którzy jej potrzebują. Że rodzina jest dla niej równie ważna jak kariera, która na życie rodzinne nie zostawia czasu. Tak to jest z kobietami. Zwykle chcą mieć wszystko. Spełniać się zawodowo i jeszcze mieć dzieci. To jest możliwe - przekonują kolorowe magazyny, pokazując spełnione kobiety sukcesu. To nieprawda - stwierdza Slaughter, nauczona własnym doświadczeniem. Kariery w męskim świecie biznesu czy polityki nie da się połączyć z życiem rodzinnym. Tu nie chodzi tylko o przedszkola czy opiekunki; nawet mąż, który bierze na siebie opiekę nad dziećmi, nie wystarcza. Bo kobiety nie chcą rezygnować z roli matki. Chcą być ze swoimi dziećmi, gdy są im potrzebne. Chcą towarzyszyć im w rozwoju. A oprócz tego - robić karierę. Tak jest? nazywo@agora.pl
Fot. Anna Bedynska
-
Tu dane z innych badań, wyniki jednak podobne. "Jak zależność finansowa obydwojga partnerów wpływa na ocenę ich satysfakcji z życia przez innych?" takie badania przeprowadzono pod kierunkiem dr Joanny Roszak ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.Badanie potwierdziło kulturowy schemat, w którym mężczyzna jako główny żywiciel rodziny jest postrzegany jako szczęśliwy i spełniony. Tradycyjna rola kobiety matki - która nie pracuje i zajmuje się domem - choć powoli ulega zmianom, wciąż ma mocną -pozycję.
nazywo@agora.pl
-
Jeszcze dane z sondażu: Aż 64 proc. badanych uważa, że jeśli kobieta ma dziecko, które nie ukończyło trzech lat, to nie powinna pracować zawodowo. Nie zgadza się z tym 23 proc. (14 proc. nie ma zdania). Opinie, że młode matki powinny siedzieć w domu, przeważają zarówno wśród mężczyzn (69 proc.), jak i kobiet (57 proc.).
Źródło: Badanie MB SMG/KRC, 16.XI - 21 XII 2011 R. Próba reprezentatywna 1715
-
Jak tradycyjne jest nasze myślenie pokazują wyniki sondażu zleconego przez pełnomocniczkę rządu ds. równego traktowania Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz. Ponad połowa badanych uważa, że kobieta ma troszczyć się o dom i dzieci, a mężczyzna zarabiać pieniądze. Przeciwnego zdania jest jedna trzecia. Co ciekawe, stereotypowo myślą nie tylko panowie - wśród nich aż dwie trzecie jest za tradycyjnym podziałem ról. Taki model popiera prawie połowa kobiet (47 proc.). 40 proc. pań nie zgadza się na rolę kury domowej. Także wśród młodych, którzy zwykle są bardziej postępowi, przeważa akceptacja tradycyjnego podziału ról (47 proc.).
Fot. Agencja Gazeta
-
Teresa Kamińska, była szefową gabinetu premiera Jerzego Buzka kiedyś przeciwniczka parytetów, potem zwolenniczka tak kiedyś zdiagnozowała sytuację kobiet:
Dziś kobieta musi wybierać - albo macierzyństwo, albo kariera. A przecież nie powinna mieć takiego dylematu. Powinna mieć możliwość zorganizowania swojego życia tak, by -jeśli chce -mogła rozwijać się zawodowo. Dobra sieć żłobków, przedszkoli, elastyczny czas pracy - to mogłoby kobietom pomóc. To nie jest wielka filozofia. Ale mężczyźni się tym nie zajęli. Muszą więc kobiety.
Fot. Piotr Wójcik
-
Mariola na Facebooku:
Raczej sporo się zmieniło. Wręcz nieporównywalnie - kiedy zaczynała się dyskusja nad parytetem - parytet był smutną koniecznością.Na dzień dzisiejszy jest całkowicie inna atmosfera w tej kwestii.A rozpychanie się łokciami w walce o wprowadzanie innowacji? No drogie panie :) Akurat to jest norma w życiu. Potrzebne byłoby wyrównanie płac, ale cała reszta jest na tzw.prostej.
-
Marcowe dane Eurostatu: Kobiety w całej UE zarabiają średnio 16,4 proc. mniej niż mężczyźni.
-
Łukasz napisał do nas na adres nazywo@agora.pl
Drogie kobiety - jeżeli jest Was za mało w rządzie, instytucjach publicznych, na kierowniczych stanowiskach, gdziekolwiek... - to nie dlatego, że ktoś się na Was uwziął, uważa Was za gorsze jednostki. Kto Wam broni zakładać partie polityczne, własne firmy, zjeżdżać do kopalni ?? Jeśli uważacie, że za mało zarabiacie, to same załóżcie firmy i płaćcie swoim pracownikom więcej! Nie można siedzieć wygodnie na tyłku, malować sobie paznokcie i myśleć: fajnie by było, gdybym dostawała więcej tego i tamtego. A jeśli mamy sztucznie generować równą ilość kobiet i mężczyzn np. w parlamencie, to dlaczego nie na wojnie w Afganistanie ??
-
Wystarczy bardzo chcieć? nazywo@agora.pl
Chociaż Grażyna Piotrowska-Oliwa jest przeciwniczką parytetów w biznesie. "Jestem liberałem, który siłowych rozwiązań nie preferuje. W wielu przypadkach są kontrskuteczne." Uważa, że "jak chce się zrobić karierę, to się ją zrobi" Tak definiuje "chcieć": "To znaczy cały czas się uczyć, być otwartym na słuchanie innych, być przygotowanym na to, że kariera nie oznacza samych przyjemności, tylko też bardzo ciężką pracę. Jeżeli człowiek jest przygotowany na to, że chce się realizować w biznesie, to - czy jest mężczyzną, czy kobietą - dopnie swego."
-
Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes PGNiG, jedna z najlepszych polskich menedżerek zdradziła w rozmowie z Agnieszką Kublik, co doprowadza ją do szału:
Pytanie brzmiało: jak to jest, że kobieta, która ma 37 lat, zostaje prezesem spółki o przychodach 8 miliardów, która zatrudnia 3300 osób? Ja w odpowiedzi zawsze wtedy zadawałam pytanie: czy gdyby na moim miejscu był 37-letni mężczyzna, to pojawiłoby się takie samo pytanie? Odpowiedź jest oczywista, nikt by takiego pytania nie zadał.
Fot. Agencja Gazeta
-
Atena polemizuje z listem Macieja:
Argumenty przedstawione przez Macieja to miękki seksizm w czystej postaci. Na szczęście łatwo się z nimi rozprawić. Po pierwsze - parytety. Panie Macieju, proszę powiedzieć - czym innym niż 100% parytetem dla mężczyzn były obowiązujące jeszcze w XX w. w Europie, a poza nią nadal, prawa zabraniające kobietom głosowania (a więc czynnego dostępu do kształtowania tych praw), dziedziczenia, posiadania majątku, czy studiowania, a nawet pracy zawodowej? Mężczyźni w sprytny sposób pozbyli się konkurencji ze strony drugiej połowy społeczeństwa. Dlaczego? Dlatego, że mogli - ze względu na siłę fizyczną i nic poza tym. To właśnie ten fakt - czysta fizyczna siła i większa agresja - sprawił, że kobiety zostały na stulecia wtłoczone w ramy kulturowe, które dzisiaj pan i panu podobni uważają za uświęcone tradycją, a nawet i naturą. A tymczasem z punktu widzenia natury mężczyźni różnią się od kobiet tylko tym, że a) maja więcej włosów na ciele i twarzy, b) są (zazwyczaj) silniejsi, c) mają penisa i nie potrafią rodzic dzieci. Cała reszta to kultura, a kulturę można zmienić. I tu dochodzimy do kwestii obecnie dyskutowanych parytetów i odgórnych regulacji obecności kobiet w życiu publicznym. Otóż wbrew temu, co pan twierdzi, są owe parytety niezbędne - właśnie dlatego, że gdybyśmy zostawili sprawy "własnemu biegowi", jak pan postuluje, to sytuacja mogłaby się normować dokładnie tyle czasu, ile się patologizowała, czyli kilkanaście stuleci. Jako społeczeństwo nie możemy sobie na to pozwolić, chociażby ze względów ekonomicznych, bo chyba te przemawiają do pana najsilniej. Równouprawnienie kobiet i obalenie niedorzecznych stereotypów, także tych, o których pan pisze, leży w interesie wszystkich - tylko aby to zrozumieć, trzeba przestać się bać "nowych reguł" - tak jak najwyraźniej pan się boi, co nie pozwala panu jasno spojrzeć na sprawę. Jeśli potrzebuje pan więcej argumentów za parytetami, polecam zapoznać się z historią prezesa Samsunga, dzięki któremu w Korei i nie tylko wręcz wymuszono na opornych mężczyznach dopuszczenie do pracy wykształconych i kompetentnych kobiet, które bez odgórnych regulacji po prostu nie miały szans przebić się wyżej - bo "tradycja", bo "trzeba zostawić sprawy własnemu biegowi". Przykro mi, panie Macieju, ale czasami niestety się nie da. Im szybciej wszyscy to zrozumiemy, tym lepiej - dla nas wszystkich.
-
Renata pisze:
Moje doświadczenie niższości kobiety pochodzi nie z Polski.. tylko ze Szwajcarii, gdzie mieszkałam 15 lat i byłam zawodowo czynna. Myślę, że nierówność w traktowaniu kobiet to bardzo stary problem obecny we wszystkich kulturach. To się powoli zmienia, ale jeszcze wiele jest do zrobienia. Myślę także, że kobiecie jest trudniej w biznesie czy polityce, bo te domeny są zdominowane nie tylko fizycznie przez mężczyzn, ale także ideowo, emocjonalnie itd. Myślę, że często kobiecy punkt widzenia, np. bardziej nastawiony na współpracę, porozumienie, polubowne załatwienie sprawy, nie jest zbyt popularny i ceniony. Pozdrawiam
-
Maciej opisuje swoje spostrzeżenia:
Odnośnie obecności kobiet w polityce to uważam, że wprowadzenie parytetów było najgłupszym pomysłem jaki kiedykolwiek, komukolwiek mógł przyjść do głowy. Niestety, ale jeśli już traktujemy demokrację poważnie to powinny nas reprezentować te osoby, na które zagłosowaliśmy, nawet jeśli stanowiłyby 100% mężczyzn. Nie zgadzam się na sztuczne "wrzucanie" na listy wyborcze kobiet i potem szukanie przez partie "na siłę" kandydatek, często bez jakichkolwiek kompetencji, byleby tylko spełnić wymogi prawne do zarejestrowania listy wyborczej. Ponadto, przykro to mówić, ale pewne różnice anatomiczne między kobietą a mężczyzną były, są i będą. I nie ma możliwości przeskoczenia tego faktu. Jeśli praca wymaga ciężkiego wysiłku fizycznego, to kobiety nie posiadają raczej niezbędnych do tego predyspozycji. Do tego dochodzą jeszcze stereotypy, większe "zaufanie", które wzbudzają u kontrahentów mężczyźni niż kobiety i szereg, szereg innych. Zastanawiające jest tylko to, czy rzeczywiście należy z tym walczyć? Bo wolny rynek to rynek bez ograniczeń także w kontekście dowolnego wyboru pracownika przez pracodawcę - również pod kątem płci. Przykro mi to mówić, ale miłe Panie - spójrzmy prawdzie w oczy - czy będąc pracodawcą i szukając pracownika np. na stanowisko kierowcy albo sprzedawcy samochodów w salonie dealerskim nie kierowalibyście się stereotypem, że mężczyzna to: 1) lepszy kierowca 2) wie więcej o samochodach 3) prawdopodobieństwo, że klient kupujący samochód od sprzedawcy - mężczyzny rzeczywiście go nabędzie jest znacznie większe niż ewentualny zakup takiego samochodu od sprzedawcy - kobiety... Pewnie w kolejnych komentarzach nazwany zostanę szowinistą o wąskich poglądach - a tak nie jest wbrew pozorom. Od zawsze były mi bliskie liberalne poglądy tak gospodarczo jak i kulturalnie i uważam, że każdy racjonalnie myślący człowiek musi zdawać sobie sprawę ze swoich predyspozycji i ograniczeń. Nie ma sensu wprowadzanie "na siłę" ograniczeń w jakimkolwiek aspekcie, a już zwłaszcza gospodarczym. Miłe Panie - to nie jest tak, że gonię was do garów czy odmawiam praw. Absolutnie - uważam, że powinnyście walczyć o swoje. Ale walczyć we własnym zakresie - bez ingerencji w wolności obywatelskie etc. Bo parytety, czy np. niemożliwość zapytania kobiety w czasie rozmowy o pracę czy zamierza w najbliższym czasie powiększać rodzinę nie tylko nie walczą z tymi stereotypami, ale wręcz przeciwnie - nastrajają jeszcze bardziej negatywnie do tego "problemu". Choć czy to taki problem tak na prawdę? Pozdrawiam Maciej
-
Sprawdziłam w Kancelarii Prezydenta. Jeszcze gorzej niż w rządzie. Na dziewięciu ministrów jest jedna kobieta - Irena Wóycicka, na sześciu doradców etatowych - ani jednej kobiety, wśród 14 doradców społecznych - też tylko jedna kobieta Joanna Staręga-Piasek...
Fot. Sławomir Kamiński
-
Pytlarro pyta w kontekście równouprawnienia: A co z tą niesprawiedliwością, że w kopalniach nie ma kobiet? Przecież wszyscy jesteśmy tacy sami.
-
Wesołe fotki, czyli humor ponad wszystko komentują:
Bo po prostu faceci się ich boja. Jakby tam kobiet było więcej w sejmie, to by tych "facecików" wszystkich by wygryzły. Może wtedy żyłoby się lepiej.
-
No i doczekałam się pierwszego listu. Waldemar pisze:
Pzdr.Proszę, skończcie z tym tematem. Poziom poruszanego problemu zbliżony do rozterek kobiet z wyborem koloru farby na paznokciach czy bucików. Przez to ustawiczne milenie ozorami jak to ciężko żyć kobietom we współczesnym świecie moja żona nazywa dotychczasowe, proste obowiązki domowe "ciężką harówą". Odkurzenie mieszkania czy włożenie bielizny do pralki stanowi dla niej taki wysiłek, że praca w kamieniołomach wydaje się zwykłym drapaniem po tyłku. Co ja się nasłucham jaka to niedola ją dopadła, jaka niesprawiedliwość i nie równość. Więc ja się pytam - kto to ma teraz robić? Parobek? Służąca? Chyba nie, bo to też ludzie ze swoimi prawami. Więc kto? Niedługo dojdzie do tego, że kiwnięcie palcem w bucie będzie powodem do awantur z powodu nadmiernego wysiłku kobiety. Wg lansowanego w mediach modelu, kobieta to wymalowana lalka, stojąca na piedestale bogini z przyklejonymi szponami i kolorową fryzurą, wiecznie nabzdyczona i niezadowolona z nadskakujących jej mężczyzn. Jeśli już ma pracować to tylko jako zwierzchnik, przenigdy zwykłym pracownikiem, bo godzi w jej honor. Może już czas pokazać dzisiejszym "zaharowanym" kobietom jak wyglądało życie ich babek ? Niech porównają i być może, samodzielnie wyciągną rozsądne wnioski.
-
Sprawdźmy jak wygląda to w rządzie. Premier i wicepremier - faceci. Na 18 resortów, ministrami są cztery kobiety... nazywo@agora.pl
Fot. Sławomir Kamiński
-
Rozmawiałam kiedyś z europosłanką PO Sidonią Jędrzejewską. Wspominała jak upomniała się o swoje, jak wywalczyła sobie miejsce na liście do Parlamentu Europejskiego:
Już w bardzo zaawansowanej ciąży poszłam na poznański noworoczny bal PO. Zresztą tydzień później urodziłam. Na balu byli wszyscy kluczowi działacze z Wielkopolski. Podeszłam do nich i spytałam: kogo dacie na pierwsze trzy miejsca? A oni: - A kiedy dzidziuś? To ja znów: - A trzy miejsca na liście? - Myślimy - odpowiedzieli. Ale się uparłam i drążyłam: - A jaką macie kobietę w pierwszej trójce? Chyba zasiałam niepokój, oni wiedzieli, że będę naciskała. Chociaż może liczyli też na to, że urodzę, zajmę się dzieckiem, zapomnę. Nie zapomniałam. Potem była rada regionu partii. Wymyśliłam, że każdy, kto chce kandydować, powinien się zaprezentować. I powiedzieć, co chce osiągnąć jako europoseł. Zrobiłam prezentacje. I tak dostałam się na drugie miejsce na liście.
Fot. Tomasz Kamiński
nazywo@agora.pl
-
Wrócę na chwile do ostatnich wyborów. Kobiety dostały 35 proc. miejsc na listach. Jednak w parlamencie 23. proc posłów to kobiety, niewiele, zaledwie o 3 punkty procentowe więcej niż jeszcze jedną kadencję wcześniej. Okazało się, że przy układaniu list, kobiety spychano na dalsze "niebiorące" miejsca. I na jedynkach było 21 proc. kobiet z 42 proc. wszystkich kandydatek. Większość pierwszych miejsc na listach obsadzili panowie... nazywo@agora.pl
-
Poseł Jacek Żalek z PO wie też, dlaczego tak mało kobiet jest w polityce. Powód? "Język polityki jest nieprzyjazny i dlatego w polityce jest mniej kobiet. Gdyby w polityce było więcej kultury, taktu, uprzejmości, zrozumienia, byłoby więcej kobiet. Gdyby polityka nie opierała się na agresji, byłoby w niej więcej kobiet. Zmieńmy język polityki, ale nie zmuszajmy kobiet. Nic na siłę! Niech decydują same."
-
Oto co o parytetach myśli Jacek Żalek, poseł PO:
Jestem przeciwny upośledzaniu kobiet, to jest poniżające, niegodziwe traktowanie kobiet. To same panie decydują, że nie chcą żyć w agresywnym świecie polityki czy biznesu. Nie chcą psychicznej agresji, wycofują się, wolą życie rodzinne. Nie tylko kobieta prezes jest kobietą spełnioną. To wypaczanie rzeczywistości. Większość kobiet w Polsce wybiera życie rodzinne. To im daje pełną satysfakcję. To naturalne.
Fot. Marcin Onufryjuk
Rzeczywiście to takie naturalne? nazywo@agora.pl
-
By zawalczyć o swoje w polityce, kobiety zaczęły zabiegać o wprowadzenie parytetów na listach wyborczych. Najpierw chciały, żeby 50 procent miejsc na listach wyborczych partie oddały kobietom, ostatecznie skończyło się na 35 proc. miejsc na listach do parlamentu. Taką decyzję oczywiście podjęli mężczyźni, których w Sejmie zeszłej kadencji było więcej niż kobiet. Myślicie, że rozwiązanie sprawdziło się? nazywo@agora.pl
Fot. Sławomir Kamiński
-
W politycy zawsze kobiet było mniej. Mężczyźni zarezerwowali tę strefę dla siebie. Pamiętacie ile kobiet brało udział w przełomowym wydarzeniu jakim był Okrągły Stół? Dwie! "Przy Okrągłym Stole wśród 60 osób siedziały dwie kobiety. Po stronie komunistycznej - Anna Przecławska z PRON, po naszej - dzielna działaczka z Podbeskidzia Grażyna Staniszewska " - przypomina w swoim tekście dla Wysokich Obcasów Hanna Samson.
Fot. Krzyszto Miller
-
Dzień dobry. Dziś zapraszam Was do dyskusji o kobietach. Mamy gorzej? Musimy dwa razy więcej pracować, być dwa razy lepszą od mężczyzn, by wspinać się po szczeblach kariery? Czy potrzebujemy parytetów, by najwyższe stanowiska były dla nas? A może, jak przekonują konserwatyści, powinnyśmy się realizować tylko w domu? Czy jest tak jak piszą dziennikarki "Gazety Wyborczej" na portalu Energia Kobiet? "Kobiety odesłano do domu. Do opieki nad dziećmi, nad starzejącymi się rodzicami i teściami, a także nad mężczyznami, którzy często są jak zagubione dzieci. Dlaczego Polki znów muszą być petentkami, zabiegać o równość?" Porozmawiajmy: nazywo@agora.pl
Kobiety mają gorzej?
Agata Kondzińska